Antoś Popow z Kiełczówka to radosny, ciekawski świata maluch, którego wszędzie jest pełno! Jeszcze nie ma roku, ale odkąd nauczył się raczkować, zdobywa każdy zakamarek domu i trzeba mieć na niego oko!
W roli jego opiekuna i przewodnika idealnie odnajduje się starszy braciszek, trzyletni Franek. Chłopaki świetnie się dogadują i uwielbiają się razem bawić! Franek zaraża Antosia miłością do straży pożarnej, policji, Pucia, Peppy i Psiego Patrolu.
Czasem zabawy przerywa krótka kłótnia, bo interesują ich te same zabawki, np. wóz strażacki – śmieje się pani Karolina, mama chłopców. – Ale chłopaki szybko się godzą i wracają do zabawy. Franek bardzo kocha Antosia i nie umie się na niego długo gniewać. Mówi o nim “mój Tantoś”, a czasem nazywa go “Tosiulą”.
Chłopaki chętnie także układają razem puzzle, lepią ciastolinowe potworki, czytają książeczki i malują obrazki. Antoś uwielbia zabawę farbami, ale czasami kartka papieru to dla niego za mało i wtedy swoimi freskami zdobi ściany!
Antoś bardzo szybko się rozwija jak na swój wiek – mówi pani Karolina. – Umie już powiedzieć “mama”, “tata”, a teraz Franio uczy go swojego imienia.
Maluch to niezwykle dzielny chłopiec, którego nic nie jest w stanie powstrzymać przed odkrywaniem świata i zabawą. Nawet jego wady genetyczne i nowotwór, z którymi przyszło mu się mierzyć.
Antoś od narodzin był pod kontrolą lekarzy. Jego jąderka ukryte są w dołach pachwinowych, a cewka ma dwa ujścia.
Lekarze zapewnili nas, że, na szczęście, wszystko można naprawić operacyjnie – mówi mama chłopca. – Regularnie odwiedzaliśmy gabinet lekarski. Kiedy Antoś miał sześć miesięcy, podczas jednego z kontrolnych badań USG, pani doktor zauważyła, że na nerkach synka są guzy. To był szok!
Padło podejrzenie, na które rodzice nie byli przygotowani – nowotwór, a dokładniej guz Wilmsa. Chłopiec został skierowany do Przylądka Nadziei w celu pogłębienia diagnostyki.
Świat nam się zawalił – wspomina pani Karolina. – W naszej rodzinie nikt nie chorował na żadne poważne choroby, a tym bardziej na nowotwory. A Antoś od narodzin musiał zmagać się z wadami genetycznymi, a potem z jeszcze trudniejszym przeciwnikiem.
W Przylądku pacjent od razu miał wykonany tomograf i USG. Wkrótce okazało się, że chłopiec choruje na NEFROBLASTOMATOZĘ, która zaatakowała obie nerki. Na szczęście nie było przerzutów.
W październiku 2020 roku, tydzień po diagnozie, rozpoczęto leczenie małego wojownika i podano mu pierwszy cykl chemioterapii. Choć nie udało się uniknąć skutków ubocznych leczenia, takich jak refluks, to uśmiech nie znikał z buzi Antosia. Wciąż miał ochotę na psoty oraz zabawę i ani trochę nie przypominał chorego dziecka.
Byłam zaskoczona, że synek tak dobrze znosi leczenie, które było dość intensywne – wspomina mama wojownika. – Wkrótce założono mu port centralny do podawania leków. Dopiero wtedy zaczęły się komplikacje.
Nagle wyniki pacjenta pogorszyły się, a śmiech zamienił się w płacz. Okazało się, że port się wynaczynił, a leki nie trafiały do organizmu. W jamie opłucnej chłopca odkryto 40 ml płynu i konieczne było założenie wenflonu. Antoś trafił na blok operacyjny, ale na szczęście udało się wszystko naprawić i port znów zaczął działać.
Synek bardzo cierpiał, był nieobecny – wspomina pani Karolina. – Trafiliśmy na Oddział Wzmożonego Nadzoru, ale po ciężkiej nocy wszystko wróciło do normy. Mały znów zaczął się uśmiechać.
W listopadzie Antoś z mamą mogli wrócić do domu, a Przylądek odwiedzają tylko po to, żeby chłopcu podać chemię.
Franek szybko zrozumiał, że jego brat jest ciężko chory. Mało tego, w kółko dopytywał rodziców o szczegóły leczenia. Wkrótce on sam opowiadał rodzinie na co choruje Antoś i tłumaczył, jak jest leczony i że trzeba na niego uważać.
Kiedy Franek usłyszał, że Antka czeka tomografia, dopytywał w kółko na czym ona polega – wspomina pani Karolina. – Musieliśmy mu pokazać jak przebiega badanie na Youtubie. Franek jest bardzo dumny ze swojego młodszego braciszka i często podnosi go na duchu. Kiedy Antoś ma pobieraną krew to starszy syn trzyma go za rękę.
Dla całej rodziny to jest zupełnie nowa sytuacja. Wszystkie plany o żłobku, przedszkolu czy wakacjach, które snuli rodzice, zostały zepchnięte na dalszy plan. Ich życie zwolniło tempo, a częste spotkania rodzinne i z przyjaciółmi zostały zamienione na częste wizyty w szpitalu.
Wszystko jednak wskazuje, że już niebawem wszystko wróci do normy.
Po świętach Bożego Narodzenia, Antoś miał kontrolną diagnostykę obrazową. Lekarz miał świetne wiadomości! Guzy się zmniejszyły, a chemia mogła już być przyjmowana rzadziej. Chłopca czekały kontrolne rezonanse.
W styczniu 2021 roku w nerkach pacjenta pojawiły się zmiany martwicze oraz torbiele, ale w marcu po zmianach nie było już śladu, guzy wciąż maleją, a torbiele są niegroźne. Leczenie daje rezultaty i do października będzie kontynuowane. Jesienią okaże się, czy konieczna będzie operacja usunięcia guzów.
Mocno trzymajmy kciuki za Antosia! Żeby jak najszybciej pokonał przeciwnika i wrócił do kochających rodziców, Franka, zabawy i psot!
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław