Nasi Podopieczni

Białaczka wyniszczyła organizm Dominiki. Dziewczyna potrzebuje leku by ratować serce, wątrobę i płuca - Na Ratunek

Autor: Bartlomiej | Jun 18, 2021 9:46:00 AM

Walka z białaczką wywróciła życie Dominiki do góry nogami. Dziewczyna porzuciła marzenia o fryzjerstwie i odłożyła na bok rolki. W trakcie leczenia musiała na nowo nauczyć się chodzić, grzybica atakowała jej płuca, a jej wzrok znacznie się pogorszył. Ale Dominika się nie poddaje. Pokonała białaczkę i wciąż walczy o marzenia. Najpierw jednak musi ratować swoje serce, wątrobę i płuca. Pilnie potrzebuje drogiego leku.


Dominika Grześko ma 20 lat pochodzi z Otmuchowa w województwie opolskim. Dziewczyna uwielbia koty, zdobienie paznokci, podróże samochodem i jazdę na rolkach. Dziennie potrafiła na nich pokonać nawet 40 kilometrów.


Potrafiłam je założyć rano i zdjąć dopiero wieczorem – śmieje się Dominika. – Nauczyłam się nawet kilku figur, takich jak pistolet, robiłam przeplatanki i jeździłam tyłem. Uczyłam jazdy również mojego chłopaka. Dzisiaj też zdarza mi się wskoczyć na rolki, ale to już nie to samo.


Jednak, największą pasją Dominiki jest fryzjerstwo. Od podstawówki szkoliła swoje umiejętności i rozwijała talent. Robiła to nawet, kiedy trafiła do szpitala i walczyła z białaczką. Stylizowała fryzury pielęgniarek i koleżanek z Przylądka, a w swojej sali urządzała salon manicure. Wszystko po to by mieć siłę do walki.


 


W październiku 2018 Dominika zauważyła opuchliznę na swojej szyi. Podejrzewała, że to zwykłe przewianie, ale kiedy opuchlizna zaczęła się powiększać, poszła do lekarza.


Usłyszałam, że to powiększone ślinianki – wspomina Dominika. – Lekarz przepisał lekarstwa oraz zalecił dużo pić. Wkrótce złapałam infekcję i znów wróciłam do lekarza. Tym razem dostałam antybiotyk i skierowanie na morfologię. Kiedy odebrałam wyniki, usłyszałam, że są rewelacyjne.


Opuchlizna nie znikała jednak. Tydzień przed świętami Bożego Narodzenia dziewczyna trafiła do szpitala. Dostała dożylnie antybiotyk, a opuchlizna zdawała się robić miększa. W pierwszy dzień świąt została wypisana do domu. Dopiero na wypisie zobaczyła, że lekarze podejrzewają u niej grasiczaka.


Wpadłam w panikę – wspomina wojowniczka. – Byłam przerażona i bałam się co mnie czeka. Nie mogłam przestać myśleć, że być może choruję na nowotwór.



Pacjentka dostała skierowanie do Przylądka Nadziei w celu dalszej diagnozy i na początku stycznia 2019 roku przyjechała do Wrocławia. Od razu zaczęła się seria badań w poszukiwaniu przeciwnika. Tym razem lekarze nie podejrzewali grasiczaka a chłoniaka. W Dolnośląskim Szpitalu Specjalistycznym im. T. Marciniaka Dominikę czekała biopsja i trepanobiopsja węzłów chłonnych. Wyniki były zaskakujące.


Okazało się, że to żaden grasiczak ani chłoniak – wspomina dziewczyna. To była białaczka. Dla wszystkich była to zaskakująca wiadomość, bo wyniki krwi absolutnie tego nie sugerowały. Zmartwieni znajomi pisali do mnie smsy i pytali, ile jeszcze życia mi zostało. Ja jednak zamiast się załamać, postanowiłam wygrać z chorobą.


Dla Dominiki zaczęła się trudna i długa walka o zdrowie.

 


Początek leczenia był dla pacjentki bardzo trudny. Podano jej chemię oraz sterydy, żeby obkurczyć węzły chłonne. Leki musiała przyjmować przez wenflon, bo zmiany w śródpiersiu uniemożliwiały założenie broviaka.


Leczenie dało mi popalić – wspomina Dominika. – Z dorosłego człowieka zmieniłam się w niemowlę. Nie mogłam siadać, obrócić się na łóżku o własnych siłach, ani chodzić. We wszystkim musiała mi pomagać mama, co dla nastolatki jest krępujące i dołujące. Stwierdzono u mnie polineuropatię, czyli głęboki zanik nerwów w mięśniach. Na szczęście odwracalny.


Dominika zaczęła ciężko pracować, żeby stanąć na nogi. Stymulowała mięśnie w każdej chwili. Efekty były piorunujące. W zaledwie trzy miesiące obudziła swoje mięśnie i zaczęła naukę chodzenia na nowo. Zwykle zajmuje to pacjentom nawet 1,5 roku.


Początkowo dziewczyna nie umiała również zaakceptować swojego nowego wyglądu. Jej ciało się zmieniło, a strata włosów była dużym ciosem.



W domu wciąż mam mój warkocz – śmieje się Dominika. – Szybko jednak przestałam się tym przejmować. Moim celem była wygrana z chorobą.


Największą motywacją do walki był dla dziewczyny jej chłopak, Michał. Choć ich związek nie miał długiego stażu, Michał nie opuścił Dominiki i opiekował się nią na zmianę z jej mamą. Podnosił ją na duchu, przygotowywał jej posiłki i służył pomocą, zwłaszcza gdy pojawiały się komplikacje.


A tych było bez liku. Oprócz problemów z chodzeniem, źle wypłukiwała się z chemii i miała stany przedzawałowe. Konieczne było modyfikowanie chemii. Ale w czerwcu 2019 roku Dominika usłyszała upragnioną wiadomość. Szpik był czysty i po ponad półrocznym pobycie w szpitalu mogła wreszcie wrócić do domu.

 


We wrześniu Dominika znów trafiła do szpitala, tym razem z grzybiczym zapaleniem płuc, w których zbierała się woda. Dziewczyna przeszła bolesne badania i długie leczenie, które ciągnęło się miesiącami. Do domu wróciła dopiero na święta Bożego Narodzenia.


Każdą chwilę w szpitalu wypełniałam sobie kreatywnymi zajęciami – wspomina Dominika. Robiłam sezonowe dekoracje i urządzałam u siebie w sali salon piękności. Czesałam koleżanki i pielęgniarki, a także zdobiłam paznokcie. Pobyt w szpitalu pozwolił mi się otworzyć i czasem nawet podnosiłam na duchu innych pacjentów. Czułam się trochę jak w domu i spędziłam tu naprawdę mnóstwo czasu.


Poza walką z powikłaniami, dziewczyna musiała często wracać na toczenia krwi i płytek. Ale białaczka wciąż nie dawała o sobie znać. Niestety, w lutym tego roku Dominika znów wylądowała w szpitalu.


Wtedy u pacjentki pojawił się ból pleców, przepony i problemy z oddychaniem. Objawy przypominały nieco jelitówkę, dlatego Dominika była pewna, że to zwykły wirus. Ale kiedy objawy zaczęły się nasilać, trafiła na SOR w Nysie. W opłucnej wojowniczki znajdowała się woda, a wyniki krwi zaniepokoiły lekarza.


To był cios – wspomina pacjentka. – Byłam pewna, że białaczka wróciła. Szybko trafiłam do Przylądka, gdzie znów czekała mnie masa badań i leków. Podawano mi tlen i morfinę.


Wkrótce jednak okazało się, że pacjentkę dopadła kolejna infekcja grzybicza płuc, a szpik po prostu się odbudowuje. Konieczna była terapia lekami przeciwgrzybiczymi, które odbiły się na kondycji żołądka Dominiki. Płuca wróciły do normy, ale bóle sporadycznie wracają.

 


Dominika przyjęła już ostatnią tabletkę chemii i oficjalnie zakończyła walkę z białaczką, która mocno odbiła się na jej zdrowiu. Dziewczyna wciąż jest pod stałą opieką pulmunologa, ortopedy i okulisty. Pilnego ratunku potrzebuje jednak jej wątroba i serce.


Z powodu wielokrotnych transfuzji krwi, na mojej wątrobie odłożyło się dużo żelaza, przez co wciąż są konieczne wizyty w szpitalu, żeby je wypłukać – mówi Dominika. – Nadmiar żelaza na wątrobie zagraża jej i mojemu sercu.



Dlatego konieczna jest terapia nierefundowanym lekiem Exjade. Koszt miesięcznej kuracji to około 6 000 zł, a leczenie potrwa około roku. Rodziny Dominiki nie stać na takie koszty, dlatego Fundacja Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową i wszyscy Przyjaciele Przylądka Nadziei ruszają z pomocą.


Na portalu Siepomaga.pl ruszyła zbiórka na terapię dla Dominiki. Prosimy o pomoc i wsparcie. Liczy się każda złotówka i każde udostępnienie informacji w świat. Zrobimy wszystko, żeby Dominika mogła raz na zawsze uporać się z powikłaniami, realizować swoje marzenia i wskoczyć na rolki.

 


Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław