Nasi Podopieczni

Ewa – miłośniczka lam i alpak walczy z białaczką limfoblastyczną - Na Ratunek

Autor: Rafal | Jul 18, 2019 12:08:00 PM

Ewa Gaczoł jest siedmioletnią mieszkanką Wrocławia. Uwielbia judo oraz nurkowanie w basenie. Te zajęcia muszą jednak poczekać do momentu aż dziewczynka całkowicie rozprawi się z nowotworem krwi – białaczką limfoblastyczną.

Radosna, uśmiechnięta i przyjacielska Ewa kocha zwierzęta, a w szczególności lamy i alpaki. Ma mnóstwo maskotek i zabawek w tym kształcie. Marzy, aby móc odwiedzić hodowlę tych wyjątkowych zwierząt i pobawić się z nimi. Jest jedynaczką- oczkiem w głowie mamy i taty.

We wrześniu dziewczynka zaczęła chodzić do szkoły podstawowej. Poznała mnóstwo kolegów i koleżanek, z którymi z przyjemnością uczestniczyła w zajęciach lekcyjnych. Jest bardzo aktywnym dzieckiem – uwielbiała swoje zajęcia dodatkowe – judo i basen.

Pod koniec 2018 roku Ewa zachorowała i przyjmowała antybiotyki, aby rozprawić się z chorobą. Po zakończeniu leczenia dziewczynka była bardzo blada i osłabiona.

– Lekarz, do którego poszliśmy, powiedział, że to normalne, ponieważ choroba ją osłabiła – wspomina pani Marzena, mama Ewy. – Po jakimś czasie córka straciła czucie w lewej nodze i ręce.

Rodzice zabrali dziewczynkę na Szpitalny Oddział Ratunkowy przy ul. Kamieńskiego. Specjaliści odesłali Ewę na neurologię do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego.

– W szpitalu nie wiedzieli co może być przyczyną złego samopoczucia córki – opowiada pani Marzena. – Neurolog powiedział, że jeśli przyjdzie do nas w nocy, to znaczy, że coś jest na rzeczy. Przyszedł i skierował nas do Przylądka Nadziei.

Ewa trafiła do Przylądka 11 stycznia. Po dokładnych badaniach oraz biopsji lekarze postawili diagnozę – białaczka limfoblastyczna.

Dziewczynce przepisano standardowe leczenie: chemioterapię i sterydy. Obecnie znajduje się na drugim protokole. W planach jest kolejny – na podtrzymanie.

Niestety nie obyło się bez skutków ubocznych: bóle kolan, szczęki, głowy, brzuszka. Ewa cierpiała również na odmę płucną. Pierwsze trzy miesiące leczenia Ewa spędziła w Przylądku.

– Na początku córka siedziała cały czas w pokoju. Nie chciała bawić się z dziećmi i brać udziału w zajęciach – opowiada mama dziewczynki. – Teraz chodzi na wszystkie zajęcia.

Dopiero po trzech miesiącach dziewczynka mogła opuścić szpital i jeździć częściej do domu.

–  Jak wróciliśmy do domu po trzech miesiącach pobytu w klinice, córka była przerażona, bała się nawet swojego pieska – wspomina pani Marzena.

Według zaleceń lekarzy siedmiolatkę czeka jeszcze około 50 dni leczenia, w tym chemioterapia i sterydoterapia.

– Na szczęście czuje się znacznie lepiej – mówi z uśmiechem mama Ewy. – Często jest w domu, gdzie ma nauczanie indywidualne, jednakże tęskni za szkołą i koleżankami. Mamy nadzieję, że już niedługo wszystko będzie dobrze i moje dziecko wyzdrowieje.


Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław