Gabrysia Kowalska z Bolesławca to prawdziwa, 3-letnia piosenkarka. Swoim radosnym i gromkim śpiewem wypełnia cały dom, a najczęściej sięga po repertuar piosenek dla maluchów. Jej ulubione kawałki to “Jesteśmy Jagódki”, “Panie Janie” a także, jak na grudzień przystało, piosenki świąteczne!
– Gabrysia wszystkich tekstów uczy się sama! – śmieje się pani Daria, mama dziewczynki. – Mała ma specjalny telefon, w którym włącza sobie Youtube’a i układa własną playlistę.
A kiedy już wojowniczka zmęczy się śpiewaniem, chętnie łapie za plastikowe garnuszki i patelnie i przygotowuje najpyszniejsze ciastolinowe dania dla całej rodziny. To zdecydowanie jej ulubiona zabawa, która potrafi ją całkowicie pochłonąć! Ostatnio Gabrysia nauczyła się przyrządzać ciastolinowy makaron we wszystkich kolorach tęczy!
Jak każde dziecko, uwielbia też puzzle. Sama potrafi już ułożyć nawet 40-elementowe układanki. A wieczorami wtula się w mamę i słucha opowiastek o Jadzi Pętelce, które wspólnie czytają.
Jej kolorowy, dziecięcy świat zaburzyła choroba, która uderzyła znienacka. Gabrysia od kilku miesięcy walczy z groźnym przeciwnikiem. HEPATOBLASTOMĄ.
Nic nie wskazywało na to, że na wątrobie wojowniczki rośnie wielki guz. Wciąż była radosna, rozśpiewana i gotowa do zabawy. Rzadko chorowała.
– W październiku, po jednym z kontrolnych pomiarów temperatury u dzieci, dostałam telefon z przedszkola, że córka ma stan podgorączkowy i mam ją zabrać do domu – wspomina pani Daria. – Podejrzewano, że być może zaraziła się koronawirusem.
Dni jednak mijały, a Gabrysia, poza wyższą temperaturą, nie miała żadnych objawów. Niezmiennie chciała się bawić, dopisywał jej apetyt i miała mnóstwo energii. Po tygodniu stan podgorączkowy nie ulegał zmianie więc mama zabrała ją do lekarza. Ani badania moczu, ani krwi nie dały odpowiedzi co dolega Gabrysi.
Po kilku dniach dziewczynka zaczęła się skarżyć na ból brzuszka.
– Zauważyłam, że faktycznie jest trochę twardy i nieco większy – mówi mama pacjentki. – Nie zwlekałam ani chwili i znów zabrałam Gabrysię do pediatry.
Lekarz od razu zauważył, że wątroba dziewczynki jest powiększona i wykonał USG, które wykazało, że na narządzie jest guz. Jeszcze tego samego dnia mała trafiła do szpitala w Legnicy, a następnie karetką pojechała do Przylądka Nadziei.
– Wszystko działo się tak szybko! – wspomina tata Gabrysi, pan Wojtek. – W zaledwie dwa dni nasze życie wywróciło się do góry nogami! Diagnoza zwaliła nas z nóg.
Nowotwór był już w bardzo zaawansowanym stadium. Kolejne badania wykazały, że na płucach pacjentki były przerzuty. Lekarze z Przylądka Nadziei natychmiast podjęli decyzję o chemioterapii. Pierwszy cykl Gabrysia rozpoczęła w październiku. Nie znosiła go jednak najlepiej.
– Mała miała dwukrotnie toczoną krew – wspomina jej mama. – Zniknął też apetyt, energia i wrócił stan podgorączkowy.
Po pierwszym cyklu chemioterapii stan dziewczynki się poprawił i mogła wrócić na chwilę do domu. Jednak po tygodniu znów musiała wrócić do szpitala. Jej stan się pogorszył, a temperatura wzrosła. Konieczna była antybiotykoterapia.
Po kilku dniach stan Gabrysi wrócił do normy i wszystko wskazywało, że leczenie idzie w dobrym kierunku. Wyniki wojowniczki znacząco się poprawiły. Tomografia i rezonans wykazały, że nowotwór reaguje, a guzy są o połowę mniejsze! Pod koniec listopada pacjentka zaczęła kolejny cykl chemioterapii.
Tym razem bardzo dobrze zniosła leczenie, a czas spędzony w szpitalu wypełniała jej zabawa. Dopisywał jej dobry humor i apetyt. Wkrótce razem z mamą mogła ponownie wyjść do domu i spędzić trochę czasu z ukochanym tatą.
– Czas spędzony razem jest dla nas bezcenny – mówi pan Wojtek. Kiedy dziewczyny są w Przylądku to bardzo za sobą tęsknimy. Ze względów epidemiologicznych nie możemy się spotykać i możemy się widywać jedynie przez okno lub podczas videorozmów.
Niedługo rodzinę znów czeka rozłąka. Jeszcze przed świętami Gabrysia i pani Daria znów muszą wrócić do Przylądka Nadziei.
– Musimy wykonać tomografię i rezonans – mówi pani Daria. – A jak wszystko będzie w porządku to zaczniemy kolejny cykl chemioterapii. Prawdopodobnie już ostatni przed operacją.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, ostatnim krokiem w pokonaniu raka będzie operacja. Trzymajmy więc kciuki za Gabrysię, żeby dobrze zniosła dalsze leczenie i żeby guzy wciąż się zmniejszały. Jeśli leczenie nie przyniesie oczekiwanych rezultatów, być może konieczny będzie przeszczep. Wojowniczka jest już bardzo blisko, żeby raz na zawsze pokonać chorobę i wrócić do gotowania z ciastoliny, śpiewania i układania puzzli.
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław