Gosia Kląskała w sierpniu skończy 6 lat. Mieszka we Wrocławiu razem z rodzicami oraz młodszym rodzeństwem – Basią oraz Michałkiem. Uwielbia zwierzęta, a w szczególności konie. Pewnego dnia dziewczynkę zaczął bardzo boleć brzuszek. Rodzice odwiedzali pogotowie, pediatrów oraz innych specjalistów, aby dowiedzieć się co jest przyczyną złego samopoczucia córki.
W październiku 2016 roku Pani Ania zdobyła skierowanie na USG jamy brzusznej, które odbyło się miesiąc później. Badanie jednoznacznie pokazało, że przyczyną złego samopoczucia dziewczynki jest neuroblastoma w postaci guza w lewej części przestrzeni zaotrzewnej. Guz miał aż 14 cm! Lekarze skierowali Gosię do Przylądka Nadziei, w którym przeszła wielomiesięczne leczenie. Przyjęła 6 cykli chemioterapii i była poddana zabiegowi usunięcia guza. Szczęśliwa, że pokonała chorobę Gosia wróciła do ukochanego domu, w którym cieszyła się dzieciństwem przez rok.
– W grudniu wróciły nieprzyjemne dolegliwości i ból. – Od świąt bożonarodzeniowych Gosię zaczął boleć brzuch i wiedziałam, że coś się dzieje. – mówi mama dziewczynki – Myśleliśmy z mężem, że to wyrostek robaczkowy, więc udaliśmy się na SOR przy ul. Fieldorfa. Lekarze twierdzili, że to przez infekcję lub przejedzenie! Tłumaczyłam im, że to nie możliwe, bo córka nie jadła wiele.
W połowie stycznia Gosia miała przeprowadzoną tomografię komputerową, za pomocą której lekarze wykryli guza – ponownie w przestrzeni zaotrzewniowej. Dziewczynka wróciła do Przylądka Nadziei, aby wznowić leczenie, tym razem ze zdwojoną siłą. Guz został usunięty a lekarze ustalili intensywne leczenie – m.in. 8 cykli chemioterapii, retynoidy, radioterapię. – Na szczęście drugi guzek nie był tak duży, jak ten pierwszy. – wspomina pani Ania – Lekarze zastanawiają się również nad leczeniem przeciwciałami anty-GD2.
Aby pokonać przeciwnika dziewczynka musi co 10 dni odwiedzać Przylądek, w którym zostaje około 3 dni. Czasami ten okres się wydłuża przez infekcje. Po chemioterapii Gosię często boli brzuch, zdarzają się wymioty, bole neuropatyczne nóżek i słaby apetyt. Ma lekki niedosłuch. – Niezwykle dzielnie znosi całą chorobę. Wszystko rozumie, jest świadoma, ciekawa świata i bardzo odważna. – opowiada z uśmiechem mama Gosi – Za każdym razem z ochotą podnosi rączkę do badania, wie kiedy ma się położyć i leżeć spokojnie. Nie lubi być usypiana, bardzo boi się narkozy.
– Już jako 3,5 letni maluszek przechodziła radioterapię i tomografię bez usypiana. Interesowało ją co się wokół niej dzieje. – Gosieńka zaczyna zadawać coraz więcej pytań, takich doroślejszych – mówi pani Ania. – Kiedyś mówiła „Mamo, chcę iść do nieba, będę z babcią i dziadkiem”. Teraz zmieniła zdanie i twierdzi, że jednak jeszcze chce trochę pożyć.
Dziewczynka jest bardzo zżyta z rodzeństwem – ma młodszego brata i siostrzyczkę. Cieszy się każdą wspólną chwilą. Chociaż ma bardzo niską odporność, kontakt z nimi pomaga jej psychicznie. – To niesamowite jak się śmieje i piszczy z radości po wyjściu szpitala, jak tylko zobaczy Michałka i Basię – opowiada mama Gosi – Cały czas myśli o swoim rodzeństwie, nawet jak idzie do lekarza i dostaje naklejkę, zawsze prosi o dodatkowe dla nich. Jej młodsza siostra była przy niej przez całe leczenie. Jak Gosia leżała w Przylądku, byłam w ciąży z Basią. Przez stres, noszenie, ciągłe przebieranie się urodziłam ją miesiąc przed czasem.
Pani Ania oraz Gosia zrobiły wspólnie listę marzeń inspirując się popularnym filmem z Jackiem Nickolsonem i Morganem Freemanem – Stworzyłyśmy ją na początku choroby, ponieważ wszystko co jest zapisane ma podwójną moc. – wspomina z uśmiechem pani Ania – Lista zawierała pozycje typu „chcę się spotkać z Michałkiem”, „chcę pójść na spacer” i najważniejszą: „pokonać raczka”.
Gosia jest uśmiechnięta, radosna i uwielbia spędzać czas na warsztatach i w salach poznawania świata. – Najgorsze są momenty, w których córka jest podpięta do aparatury i muszę wtedy zasłaniać głośniki, z których często zapraszają nas na warsztaty. – opowiada mama dziewczynki – Czasami ze łzami w oczach prosiłyśmy pielęgniarki o odpięcie tylko po to, aby chociaż na chwilkę Gosia mogła zejść na dół, do dzieci.
– Uderzamy do choroby z całą dostępną siłą i ze wszystkimi możliwymi metodami leczenia. – mówi pani Ania, gładząc córkę po głowie – Mamy nadzieję, że już niedługo Gosia wygra tę walkę z nowotworem i wróci do domu, do rodziny, która ją kocha i która bardzo za nią tęskni.
aktualizacja, 20 września 2019
Leczenie Gosi wchodzi właśnie w decydującą fazę. Po megachemii przeszła właśnie autoprzeszczep. Żeby “pokonać raczka” potrzebna będzie jednak specjalistyczna, nierefundowania immunoterapia antyciałami GD-2. Jej koszt w klinice onkologicznej w niemieckim Greifswaldzie to astronomiczna kwota 360 tysięcy euro. To ponad 1,6 miliona złotych. Pani Ania otrzymała właśnie wycenę. Fundacja “Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową” już zadeklarowała, że pomoże zebrać potrzebną kwotę. Za wszelką cenę musimy uratować małą Gosię. Prosimy o pomoc i wsparcie wszystkich ludzi o dobrych sercach!
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław