Nasi Podopieczni

Gwiezdny wojownik Ignaś – największy fan LEGO oraz Star Wars, walczy z białaczką limfoblastyczną - Na Ratunek

Autor: Bartlomiej | Dec 19, 2019 11:37:00 AM

Drugiego takiego fana klocków LEGO i Star Wars’ów nie ma w całej galaktyce! Sześcioletni konstruktor – Ignaś niedawno trafił do Przylądka Nadziei i ma przed sobą ważną misję: wygrać z białaczką limfoblastyczną.

Uśmiechnięty, otwarty i niezwykle towarzyski – taki właśnie jest Ignacy Kruk. Uwielbia stawiać konstrukcje z klocków LEGO i mógłby bawić się nimi całymi dniami. Jest zdolny, twórczy oraz bardzo kreatywny. Mieszka w Budziszowie – małej miejscowości w Gminie Kobierzyce. Ma starszą, 14-letnią siostrę Kingę oraz dwóch, dwudziestomiesięcznych braci: Franciszka i Mieszka. Ignaś jest dumnym zerówkowiczem, który z chęcią chodzi do przedszkola.

 

Na początku października sześciolatka złapała infekcja górnych dróg oddechowych. Chłopiec często chorował, więc z początku rodzice nie zauważyli niczego niepokojącego.

– Ignasia męczył kaszel i miał spuchnięte oko. Twierdził, że uderzył się na placu zabaw, więc uznaliśmy z mężem, że nie ma powodu niepokoju. Po kilku dniach pojawiła się opuchlizna na drugim oku, po czym przeniosła się na policzki – opowiada pani Ewelina, mama chłopca. – Zaskoczyła nas ta sytuacja, bo to tej pory nie było takich objawów.

Rodzice udali się z synkiem do pediatry w przychodni w Kobierzycach, który przepisał dziesięciodniową antybiotykoterapię.

– Dzięki lekom objawy się zmniejszyły, ale widziałam, że tę infekcję mój synek przechodzi nieco inaczej niż zazwyczaj. Czułam duży niepokój
– wspomina mama Ignacego. – W ciągu tych 10 dni zaczął gorączkować, zawsze o tej samej porze miał stan podgorączkowy.

Ignacy przez całą antybiotykoterapię nie chodził do szkoły, ale z uwagi na piękną pogodę mama zabierała go na spacery

– Synek jest z natury bardzo kontaktowy, zarówno do dorosłych, jak
i dzieci. Nagle zdystansował się, nie zagadywał do nikogo i niechętnie się bawił – opowiada pani Ewelina. – Z dnia na dzień, podczas spacerów,
czuł się coraz gorzej, był mniej aktywny. Siedział tylko na huśtawce
i obserwował rówieśników.

Z każdym dniem, przy gorączce chłopcu towarzyszyły silne poty. Pewnego ranka obudził się z ogromnym bólem stopy

– Ból był tak silny, że Ignacy przestał chodzić i poruszał się na czworaka. Podczas zakładania obuwia mówił, że jego nóżka mocno pulsuje. Nie potrafił do końca zlokalizować miejsca bólu – mówi mama sześciolatka.
– Przed każdą wizytą u lekarza opuchlizna i silne objawy ustępowały, a na drugi dzień ponownie się pojawiały. Było to duże utrudnienie dla lekarza.

Pani Ewelina bardzo niepokoiła się stanem Ignacego i wiedziała, że nie jest to zwykła infekcja.

– Bardzo się bałam, ponieważ dziadek Ignasia zmarł na białaczkę, a jego chorobę również poprzedzały nocne poty – opowiada mama chłopca.
– Byliśmy w stałym kontakcie z lekarzem, nawet telefonicznym. Pani doktor była serdeczna i pomocna i przyjmowała nas zawsze, kiedy była taka potrzeba.

Jednak morfologia nie wskazywała, aby w organizmie chłopca działo się coś niepokojącego. Dopiero przy powtórnych badaniach CRP znacząco się podwyższyło.

– Dostaliśmy sygnał od pani doktor, że musimy zgłosić się do szpitala
w celu rozszerzenia diagnostyki, aby zlokalizować stan zapalny
w organizmie synka – wspomina pani Ewelina. – Udaliśmy się do szpitala na Brochowie, gdzie Ignaś nie został bezpośrednio przyjęty, tylko lekarz zmienił mu leczenie – przepisał antybiotyk o innym działaniu oraz leki przeciwzapalne. Niestety terapia ta nie przyniosła oczekiwanych efektów, dalej miał stany zapalne, dalej kulał, szybko się męczył oraz zrobił się bardzo blady.

Na początku listopada Ignaś zgłosił się do szpitala na ponowną konsultację. Lekarze stwierdzili, że zatrzymają chłopca, aby wykonać mu szczegółowe badania.

– Synek miał wykonaną morfologię, USG jamy brzusznej, stopy, nerek, zdjęcie kręgosłupa, RTG klatki piersiowej, tomografię komputerową i wiele badań bakteriologiczno-wirusowych. Jednakże nic nie wykazało większych zmian. Okazało się, że jedynie śledziona i wątroba są lekko powiększone- mówi mama Ignacego.

Jedenastego dnia pobytu w szpitalu pojawiły się pierwsze zmiany we krwi i potwierdziły wcześniejsze obawy lekarzy dotyczących możliwej białaczki. Skierowali więc chłopca do Przylądka Nadziei.

 

– 15 listopada trafiliśmy do Przylądka, gdzie lekarze pobrali krew
i wykonali punkcję. Wynik był jednoznaczny – białaczka limfoblastyczna.
– opowiada pani Ewelina. – Specjaliści zastosowali standardowe leczenie: chemioterapię oraz kurację sterydami. Nie mamy jeszcze wyników, więc nie wiemy, co jest przyczyną choroby.

Stan Ignasia jest stabilny, dobrze znosi chemioterapię a jego organizm jest bardzo silny.

– Organizm Ignasia dobrze zareagował na dobór i dawki leków zastosowanych przez lekarzy – mówi mama chłopca.

Sześciolatek szybko zaaklimatyzował się w Przylądku Nadziei. Jest mądry, dzielny i dużo rozumie. Rodzice starają się aktywizować chłopca.

– Bawimy się z nim, chodzimy na przylądkowe zajęcia. Najbardziej przypadły mu do gustu Roboklocki, ponieważ Ignaś jest wielkim miłośnikiem LEGO. Uwielbia się bawić klockami, stawiać konstrukcje
– podobnie jak jego tata. To właśnie on zaraził synka pasją do LEGO oraz Gwiezdnych Wojen. Często razem coś budują i mogą to robić całymi godzinami – opowiada pani Ewelina. Tatuś jest dla Ignasia bardzo ważny, najczęściej towarzyszy mu przy badaniach i różnych zabiegach.

Rodzice przebywają z Ignasiem na zmianę. Szukają najlepszego rozwiązania, aby móc zapewnić sześciolatkowi i wszystkim dzieciom najlepszą opiekę.

– Kinga jest już duża, więc wiele rozumie, ale nasze malutkie bliźniaki bardzo tęsknią za mamą. Jak wracam do domu po kilkudniowej nieobecności to płaczą – widać, że bardzo tęsknią i czują się zagubieni
- mówi mama Ignasia. – Radzimy sobie najlepiej jak potrafimy. Wiemy, że czeka nas jeszcze długa droga do zdrowia, ale zrobimy co w naszej mocy, aby nasze dziecko wyzdrowiało.


Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław