Igor Nowak ma 14 lat, mieszka w Jaworze i właśnie zaczął interesować się fotografią. Chodzi do klasy sportowej, ale sam śmieje się, ze to tylko dlatego, że tam właśnie poszło najwięcej jego kolegów.
Chociaż kiedy zaczyna opowiadać o piłce plażowej, od razu błyszczą mu oczy i wspomina, jak przez całe wakacje grał z kolegami na plaży nad zalewem. – Szkoda, że w szkole nie gramy właśnie w plażówkę – mówi z przekonaniem.
Jak chyba każdy w jego wieku, lubi czasem pograć na komputerze. Najbardziej w gry fabularne. Żartuje, że w Przylądku Nadziei ma na nie trochę więcej czasu.
Do wrocławskiej kliniki trafił zaraz po tegorocznych wakacjach. Podczas wyjazdu na Bałkany poczuł się źle, był bardzo osłabiony. Wszystko go bolało, a w ustach pojawił się osad.
– Lekarz w Chorwacji uznał, że to angina. Ale kiedy Igor dostał 40 stopni gorączki, uznaliśmy że wracamy do domu – opowiada pani Anna, mama Igora. – Pojechaliśmy prosto do naszego szpitala w Jaworze. Tam kolejni trzej lekarze potwierdzili, że to angina. Igor dostał antybiotyk.
Zaczął się rok szkolny, ale lekarstwo jednak nie pomagało, a chłopak miewał nagłe atakiclass="rounded-corners"e odradzali, ze względu na trwającą terapię antybiotykiem, która mogła przekłamać wynik.
Na szczęście mama nie chciała czekać. Na początku września zrobiła Igorowi badania na własny koszt. I wtedy wszystko zaczęło układać się w logiczną całość.
– Wynik hemoglobiny miał 5,9 czyli nawet nie połowa normy – wspomina pani Anna. – Kiedy pani doktor je zobaczyła, od razu wsadziła nas do karetki i przyjechaliśmy tutaj. Do Przylądka Nadziei.
Po godzinie Igor miał już zrobione badania i postawioną diagnozę. Ostra białaczka szpikowa.
Pierwszą chemię Igor zniósł najgorzej. Brzuch bolał go tak, że musiał dostawać morfinę. Zasypał wyłącznie po lekach przeciwbólowych. Przez ból pleców nie mógł ani siedzieć, ani leżeć. Żadna pozycja nie dawała ulgi. Na szczęście ten etap Igor ma już za sobą.
– Drugą chemię zniosłem już bardzo dobrze. Chyba nawet ani razu nie potrzebowałem środków przeciwbólowych – uśmiecha się chłopak.
– A teraz już właśnie kończę trzeci cykl. Trochę tylko bolała mnie głowa.
W międzyczasie również toczenie krwi. Bo wyniki nadal są niestabilne i potrafią mieć duże wahania. Chociać i pani Anna i sam Igor po cichu liczą na to, że terapia skończy się na samej chemioterapii. Że nie będzie potrzebny przeszczep szpiku.
Na razie najbardziej cieszą ich te chwile, kiedy mogą na kilka dni wrócić do domu. Igor może spotkać się ze znajomymi, mama pobyć u siebie i odpocząć. To radość, któej nie da się z niczym porównać. Dlatego pani Anna dała się namówić Igorowi, przeszła szkolenie i skorzystała z Programu Broviac. Krócej w szpitalu. Teraz mają preparaty i akcesoria do pielęgnowania wkłucia centralnego samodzielnie, mogą więc dłużej być w domu.
W Przylądku Nadziei Igor woli spędzać czas sam, chociaż – jak przyznaje – powoli dojrzewa do pomysłu, żeby w końcu odwiedzić Salę Poznawania Świata. Słyszeli o niej z mamą, ale jeszcze nie byli. Igor wykorzystuje czas, żeby zastanowić się nad tym, do jakiej szkoły średniej się wybrać. A w międzyczasie będzie uczył się robić zdjęcia. To już pewne, bo podczas pobytu w szpitalu zakiełkowała w nim pasja do fotografii.
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław