– Poszliśmy do pediatry, który uznał, że przyczyną osłabienia jest przeziębienie. Przepisał witaminy i odesłał nas do domu- mówi pani Małgosia, mama Igora. – Stan mojego synka pogorszył się, więc wróciliśmy po paru dniach do lekarza. Lekarz stwierdził, że ma tylko czerwone gardło.
5 kwietnia maluch bardzo płakał i bolały go nóżki, więc mama udała się ponownie do pediatry, który uważał, że musiał się czymś wystraszyć. Zaniepokojona pani Małgosia poszła z synem prywatnie do lekarza i opowiedziała, co się dzieje.
– Specjalista zrobił Igorkowi USG i wynik i były dobre, poza lekko spuchniętą śledzioną- opowiada mama chłopca. – Skierowano nas do szpitala do Nysy, ponieważ było podejrzenie ataku wyrostka robaczkowego.
Lekarze w Nysie dokładnie zbadali chłopca aż dwa razy, ponieważ chcieli mieć pewność co do diagnozy- białaczki.
– Nie chciałam wierzyć, że mój synek może mieć białaczkę – mówi pani Małgosia. – Myślałam, że to może tymczasowy spadek hemoglobiny lub w najgorszym przypadku anemia.
Następnego dnia, karetka przywiozła Igorka do Przylądka, w którym lekarze przeprowadzili szereg szczegółowych badań. Diagnoza była jednoznaczna- ostra białaczka limfoblastyczna typu B.
Specjaliści zlecili chemioterapię, którą chłopiec przyjmuje od kwietnia. Na początku leczenia maluch nie chodził, bolały go rączki i nóżki. Przyjmował mocne leki przeciwbólowe.
– Najgorszy był dla mnie moment, kiedy z mojego żywiołowego synka uleciała energia i leżał bez sił – opowiada mama chłopca. Obecnie ma jedynie zmniejszony apetyt, ale co najważniejsze, odzyskał wigor: chodzi, biega, jest go wszędzie pełno.
Igor miał problem z zaaklimatyzowaniem się w Przylądku. Przez pierwsze 6 tygodni pobytu w klinice dużo płakał, krzyczał i bał się lekarzy i pielęgniarek.
– Teraz wszystko jest na dobrej drodze. Oswoił się ze szpitalem i ludźmi. Chętnie nawiązuje kontakt z nowymi osobami – mówi pani Małgosia. – Już nikogo nie kopie, daje sobie zrobić zastrzyk. Jest bardzo dzielny.
Chłopiec jest głośny, żywiołowy i aktywny. Uwielbia oglądać bajki, bawić się samochodami. Lubi spędzać czas z innymi dziećmi.
– Często wychodzimy do bawialni, na korytarz, na spacer. Uczęszczamy na wiele kreatywnych i ciekawych zajęć w Przylądku. Cieszymy się, kiedy odwiedza nas pan Michał od muzykoterapii- opowiada mama chłopca. – Naprawdę dobrze się tu czujemy. Każdy jest miły i niezwykle troskliwy.
Maluch ma dwóch starszych braci, którzy go czasami odwiedzają. Bardzo często do Igora przyjeżdża tato oraz babcia.
– Mieliśmy teraz otrzymać przepustkę do domu, ale niestety Igor złapał zapalenie śluzówek i jest obecnie na antybiotyku – opowiada mama chłopca. – Nie mogę się doczekać, kiedy mój synek wyzdrowieje i wróci do domu, do swojego pokoiku. Wszyscy bardzo za nim tęsknimy.
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław