Nasi Podopieczni

Sześcioletni Kubuś uwielbia superbohaterów. A z ostrą białaczką limfoblastyczną rozprawi się, używając swoich mocy specjalnych - Na Ratunek

Autor: Bartlomiej | May 6, 2021 9:48:00 AM

Kiedy dziecko skarży się na ból nóżek, nikt by nie podejrzewał, że będzie to początek walki z ciężką chorobą nowotworową – ostrą białaczką limfoblastyczną. I chociaż intensywne leczenie bardzo osłabiło organizm Kubusia, to sześciolatek ani myśli się poddać! Bardzo dzielnie stawia czoła chorobie i wytacza ciężkie działa, aby dać kopa białaczce.

Jakub Pawliczek ma 6 lat i mieszka z rodzicami i starszą siostrą Sarą w Ściborowicach – małej miejscowości, niedaleko Opola. Jest energicznym, uśmiechniętym i radosnym dzieckiem. Zawsze w ruchu i chętnie spędza czas na świeżym powietrzu, gdzie uwielbia… kopać doły, betonować i bawić się w ziemi. Poza tym jest ogromnym fanem superbohaterów!

Chłopiec w wieku 5 lat poszedł do przedszkola i przez kilka miesięcy był dumnym przedszkolakiem.


Bardzo szybko złapał kontakt z równieśnikami, z którymi chętnie się bawił – opowiada pani Ania, mama Kubusia. – I jak to w przedszkolu bywa, synek zaczął chorować, więc często spędzał czas w domu. Później przyszła pandemia i zamknęli przedszkola.

 

W lipcu 2020 roku chłopiec zaczął się skarżył na ból nóżki. Po jakimś czasie zaczęły go boleć obie, więc zaniepokojona mama udała się ze swoim dzieckiem do pediatry.

Na początku pani doktor stwierdziła, że może to przez to, że za dużo biegał, uderzył się i nie mamy czym się martwić, bo na pewno przejdzie – mówi mama sześciolatka. – Po tygodniu ból nie przechodził, a nawet się nasilił do tego stopnia, że Kubuś przestał chodzić i każdy krok wiązał się z ogromnym bólem. Wróciliśmy więc do pani doktor, która zaleciła wykonać podstawowe badania krwi.

Wyniki krwi pokazały, że sześciolatek ma duże ilości białych krwinek i wysoki stan zapalny. Pediatra skierowała chłopca do Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. Specjaliści wykonali tam szereg badań, m.in. tomografię i punkcję lędźwiową.

 

Lekarze podejrzewali, że mają do czynienia z chorobą nowotworową, więc konsultowali przypadek synka z Przylądkiem Nadziei – opowiada pani Ania. – Po 4 dniach, był to ostatni dzień lipca, zostaliśmy przewiezieni karetką do Przylądka, gdzie trafiliśmy od razu na oddział wzmożony.


W Przylądku Nadziei Kubuś miał wykonane od razu wszystkie szczegółowe badania, po których zapadła diagnoza: ostra białaczka limfoblastyczna. Specjaliści od razu wprowadzili intensywne leczenie: chemioterapię oraz sterydy.

Kuba ogólnie dobrze znosi leczenie, ale na początku był bardzo osłabiony. Momentami był żywiony pozajelitowo, miał poparzenia na buzi i przyjmował silne leki przeciwbólowe – mówi mama sześciolatka. – Podczas brania sterydów był smutny, miał stany depresyjne, był płaczliwy, ale też często się do mnie przytulał. Miał zwiększony apetyt, a teraz z kolei nie ma apetytu. Od przyjmowania chemii dostał winkrystynę i zeszytywniały mu bardzo nogi i miał bóle szczęki. Na szczęście obecnie wszystko znacznie się poprawiło i synek ma więcej siły i chętnie się bawi. Chociaż widać, że jego organizm jest bardzo zmęczone leczeniem.

W międzyczasie okazało się, że chłopiec zaraził się koronawirusem i trafił na oddział zakaźny. Na szczęście dobrze zniósł chorobę i szybko doszedł do siebie.

Udało nam się wrócić z oddziału zakaźnego do Przylądka w grudniu po Mikołajkach – podkreśla mama Jakuba. – Cieszymy się, że co jakiś czas udaje nam się wyjść na trochę do domu, jeżeli oczywiście stan synka jest stabilny. Kubuś bardzo tęskni za tatą, siostrą i koleżanką z przedszkola. Nie ma co się dziwić, większość czasu przebywamy tu, w Klinice, a odwiedziny, z uwagi na pandemię, nie są możliwe. Pani doktor mówi, że trzeba się uzbroić w cierpliwość i że niedługo wrócimy do domu.

Obecnie stan Kubusia jest stabilny. Co dwa dni ma przetaczane płytki krwi i zdarzają się niedobory witamin. W maju rozpoczyna radioterapię.


Kubuś jest bardzo otwarty i brakuje mu towarzystwa dzieci. Leżymy na oddziale, w którym nie ma równieśników, tylko maluszki, więc czuje się trochę samotny. – opowiada pani Ania. – Odkąd jesteśmy w Przylądku synek zakochał się w stawianiu budowli z klocków LEGO. Mógłby to robić całymi dniami i nie ma dość.

Mocno trzymamy kciuki, aby fan superbohaterów, kopania dołów i stawiania budowli z klocków pokonał chorobę i wrócić do domu, za którym bardzo tęskni.

 


Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław