Nasi Podopieczni

Jan Wysakowski

Autor: Paula Nowak | Oct 4, 2024 10:07:51 AM

Nasz Mały Strażak Sam

Jaś ma teraz 5,5 roku i przed chorobą chodził do przedszkola - powinien zaczynać już trzeci rok swojej przygody z nim. To miejsce szybko stało się jego drugim domem – uwielbiał tam spędzać czas. Panie przedszkolanki często chwaliły Jasia za to, jak szybko się uczy, jak potrafi zachować spokój i jak niezwykle uprzejmy jest dla innych dzieci. Choć czasami bywał nieśmiały, każdy dzień w przedszkolu był dla niego okazją do zabawy i nauki.

Jaś ma swoje małe pasje – układanie puzzli i klocków zajmuje mu całe godziny. Jednak to, co kradnie jego serce, to straż pożarna. Uwielbia Strażaka Sama, a jego kolekcja zabawek rośnie z każdym kolejnym urodzinowym prezentem. Rodzina i znajomi zawsze składają się na porządną zabawkę z serii, bo wiedzą, że to właśnie daje Jasiowi najwięcej radości. Jego urodziny przypadają 23 stycznia i zawsze są wielkim wydarzeniem w naszym domu.

 

Rower i Romek

Kiedy pogoda dopisuje, Jaś natychmiast wychodzi na dwór. Lubi jazdę na rowerze i ma już czwarty z kolei, a każdy następny to dla niego prawdziwy skarb. Jego rowerowa przygoda zaczęła się dzięki starszemu o trzy lata sąsiadowi, Romkowi, z którym spędzał mnóstwo czasu na podwórku. To Romek nauczył Jasia wielu rzeczy, a wspólne wyścigi na rowerach stały się ich codziennym rytuałem.

Jaś ma też wyjątkową więź ze swoją starszą siostrą Mileną, która jest od niego o 23 lata starsza. Choć mieszka w Gdyni, ich relacja jest niesamowicie bliska. Milena jest nie tylko jego siostrą, ale też przyjaciółką i wsparciem. Często odwiedza nas, zwłaszcza teraz, kiedy Jaś potrzebuje więcej opieki. To ona zastępuje mnie, gdy na chwilę muszę odetchnąć, przyjeżdżając na weekendy do szpitala. W te wakacje byli razem na wczasach w Krynicy Morskiej – to był czas pełen radości i beztroski.

Pierwsze Objawy

Wszystko zaczęło się nagle, w sierpniu. Jaś miał trzydniową gorączkę, która na początku nie wzbudziła większych podejrzeń. Poszliśmy do lekarza, ale nasza pani doktor była na urlopie, więc trafiłam na zastępstwo. Lekarka osłuchała Jasia, obejrzała go i uznała, że wszystko jest w porządku. Miałam jednak przeczucie, że coś jest nie tak. Zaproponowałam, żeby może zrobić dodatkowe badania, ale usłyszałam, że możemy poczekać na naszą panią doktor, która wróci w poniedziałek.

Przez weekend jednak gorączka ustąpiła, a ja pomyślałam, że może rzeczywiście to tylko chwilowe osłabienie, dlatego nie pojawiłam się ponownie w przychodni. Jednak tydzień później gorączka wróciła, a Jaś stawał się coraz bardziej blady i osłabiony. To wtedy postanowiłam, że nie będziemy dłużej czekać. Zabrałam Jasia na SOR w Grudziądzu, a wyniki badań przeraziły nas wszystkich. Podejrzewano białaczkę lub guza. Karetka zabrała nas prosto do kliniki w Bydgoszczy.

 

Diagnoza: Białaczka

Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Lekarz w Bydgoszczy potwierdził nasze najgorsze obawy – Jaś ma białaczkę. Poczułam, jakby świat się zatrzymał. „To wczesne rozpoznanie, układ nerwowy nie jest zaatakowany” – te słowa lekarza dały nam odrobinę nadziei, ale strach i tak przejął kontrolę.

Walka o Zdrowie

Od tamtego momentu życie Jasia zmieniło się diametralnie. Jesteśmy w trakcie intensywnego leczenia. Chemię znosi dobrze, choć czasem pojawiają się bóle brzucha. Najtrudniejsze były pierwsze dni po diagnozie – mój świat się zawalił. Nie mogłam powstrzymać łez, myśli kotłowały się w mojej głowie. Czasami czułam, że tracę grunt pod nogami. Biorę leki uspokajające, żeby jakoś przetrwać ten ciężki okres, bo muszę być silna dla Jasia.

Leczenie będzie trwało długo, nawet do dwóch lat, ale Jaś dzielnie znosi każdy dzień w szpitalu. Chemioterapia nie złamała jego ducha. Mimo trudnych chwil, nadal w jego oczach błyszczy ta iskierka radości, gdy dostaje nową zabawkę ze Strażaka Sama albo gdy może porozmawiać z Mileną, która go odwiedza.

 

Nadzieja i Siła

Jestem pełna nadziei, że Jaś wyjdzie z tego silniejszy. Mimo wszystko, nie stracił swojego uśmiechu, a my – cała rodzina – robimy wszystko, żeby był szczęśliwy. Codziennie się wspieramy.

 

Barbara Wysakowska, Mama Jasia