Nasi Podopieczni

Z klocków potrafi zbudować ósmy cud świata. Ośmioletni Kacper walczy o powrót do zdrowia - Na Ratunek

Autor: Bartlomiej | Mar 18, 2022 7:16:00 AM

Kacper Laskowski z Kaszyc Milickich to prawdziwy wulkan energii. Nie tylko buduje futurystyczne miasta z klocków Lego City, ale też gra w Minecrafta lub w Brawl Stars. Jeszcze do niedawna jeździł na rolkach, hulajnodze, grał w piłkę nożną i ścigał się na rowerze. Dziś w Przylądku Nadziei skupia się na walce z ostrą białaczką limfoblastyczną T-komórkową.

– Wszędzie go pełno, wszystkiego musi spróbować. Jest żywym i energicznym chłopcem – mówi mama Kacpra, pani Marta. I dodaje: – Bardzo kocha swoją 2,5 letnią siostrę Zosię. To chyba jedyne rodzeństwo, które sobie nie dokucza – śmieje się.

 

Nic nie wskazywało na to, że nasz bohater może zachorować. Wcześniej był okazem zdrowia. Na nic się nie uskarżał, nie męczył się. Jego rozwój przebiegał prawidłowo.

 

 

Mama Kacpra doskonale pamięta dzień, w którym po raz pierwszy zauważyła coś niepokojącego.

– Pamiętam, że było to w zeszłym roku, 17 września, w piątek – przypomina sobie. – Wieczorem mieliśmy jechać do kina na „Psi Patrol”. Przed wyjściem zauważyłam za uchem syna taką powiększoną kuleczkę. To był węzeł chłonny.

Postanowiła działać. Pojechała do lekarza, który wypisał Kacprowi skierowanie do szpitala w Trzebnicy.

Na miejscu zrobiono chłopcu morfologię krwi. Wynik: bardzo wysoki poziom leukocytów – aż 280 tysięcy! Diagnoza: białaczka. Pani doktor ze szpitala od razu kazała jechać do Przylądka Nadziei, w którym Kacprowi wykonano USG i RTG klatki piersiowej. Następnie kolejne badania: punkcję i tomograf.

Badania wykazały, że nasz bohater miał powiększone węzły chłonne wszędzie, w całym ciele. Pod pachami, na szyi, na karku, w brzuchu… A największy węzeł rozlał się w śródpiersiu. Ponadto u syna pani Marty zauważono powiększoną wątrobę i śledzionę.

– To był dla mnie szok. Przez pierwszy miesiąc pobytu w Przylądku tylko pytałam lekarzy, czy przypadkiem nie zaszła jakaś pomyłka. Nie mogłam uwierzyć, że Kacper może być aż tak poważnie chory. Nie docierało to do mnie. Jednak w końcu trzeba było się do tego przyzwyczaić i jakoś zacząć z tym żyć – wspomina pani Marta.

 

 

Pierwszy pobyt w Przylądku bardzo się dłużył. Mały pacjent spędził w nim trzy miesiące.

– To był trudny czas, bo byliśmy tutaj sami, z dala od rodziny – przyznaje mama. – Teraz przyjeżdżamy na krócej, bo jedynie na cykle, a potem wracamy do domu.

Pierwsze dawki chemii Kacper zniósł ciężko. Przez poparzoną buzię oraz przełyk nie mógł jeść ani pić. Potem dostał zapalenia trzustki. Następnie co tydzień miał przetaczaną krew i płytki. Na domiar złego, kiedy chłopcu zrobiono wkłucie udowe, to doszło do zakażenia miejsca wkłucia.

26 października założono mu cewnik Broviaca. Mały wojownik zaczął znosić chemię lepiej. Pomogły leki i odpowiednia dieta.

 

 

– Kończymy już drugi protokół. Wcześniej mieliśmy przerwę, bo Kacper zachorował na COVID. Teraz czekamy na wynik punkcji. Od niego zależy, czy będzie miał przeszczep. To trudna i poważna decyzja. Zobaczymy, co dalej – dodaje mama.

A nam pozostaje życzyć Kacprowi jak najlepszych wyników i szybkiego powrotu do zdrowia!

 


Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław