Nasi Podopieczni

Waleczny Karol czeka na dawcę - Na Ratunek

Autor: Bartlomiej | Nov 17, 2017 9:16:00 AM

Po raz trzeci walczy o życie. Dziś jedynym ratunkiem jest przeszczep szpiku. Niestety, w bazach na całym świecie nie ma dla niego dawcy. Mama chce poruszyć niebo i ziemię, żeby znaleźć ratunek dla ukochanego synka.

Karol niemal od urodzenia ma pod górkę. Najpierw, jeszcze jako noworodek, zachorował na sepsę. Stał na granicy życia i śmierci, ale zwyciężył. Potem były ciągłe mniej lub bardziej poważne choroby i seria nietrafionych terapii. Aż w końcu informacja, która już na zawsze zmieniła ich życie. Diagnoza, która postawiła świat na głowie. Ostra białaczka limfoblastyczna.

 

 

Tamten czas był wyjątkowo trudny. Cały czas pojawiały się komplikacje. – Lolek miał straszne wyniki genetyczne. Jako jedyny miał zapaść podczas punkcji – wspomina mama Karolka, pani Dorota Walczak. Po dwóch, pełnych wyrzeczeń i zmartwień, latach walki, pokonał raka.

Z długiej i ciężkiej batalii chłopczyk nie wyszedł bez szwanku. Musiał bardzo intensywnie się rehabilitować, żeby zlikwidować przykurcze po chemii. Jego mamę martwił też wzrost synka, który był niższy niż rówieśnicy. Ale mimo tego, cała rodzina optymistycznie patrzyła w przyszłość. Jeszcze w kwietniu tego roku mama o Karolku pisała tak: 

Najważniejsze, że Lolek jest radosny i energiczny. Tak bardzo bym chciała, by jeździł na rowerze. Przez te przykurcze i zaburzony balans nie może opanować dwóch kółek. Ale kombinujemy i chcemy do roweru dorobić mu boczne kółka, takie duże pompowane, po naszym starym wózku. Może dzięki temu trochę pojeździmy w tym roku

 

I rzeczywiście, na wiosnę w 2017 roku, ich życie zaczęło stopniowo wracać do normy. Po pół roku od zakończenia chemioterapii wszystkie wyniki Karola były na medal. Wtedy mama cieszyła się, że to najpiękniejszy prezent na 10-tą rocznicę ślubu.

Przez chorobę synka nauczyliśmy się doceniać codzienne, zwyczajne przyjemności.  Dziesiątą rocznicę ślubu, spędziliśmy sprzątając. Robiliśmy to razem. Muzyczka grała, było dużo uśmiechów, całusków. Loluś pełen energii ganiał po podwórku, a potem grillował dla nas kiełbaski. To było najlepsze świętowanie – wspomina pani Dorota.

 

Niestety w czerwcu pogodne, rodzinne życie znów zasnuły ciemne chmury zmartwień. To wtedy u Karolka pojawiły się silne krwotoki z nosa. Potem na nóżkach pokazały się wybroczyny. Takie zdarzenia przypomniały natychmiast pobyt w szpitalu, gdy Karolek miał mało płytek. To już niestety była równia pochyła. Na początku jeszcze lekarze uspokajali, że to może tylko infekcja. Ale wyniki krwi spadały na łeb na szyję. Dodatkowo Karolka zaczęła boleć nóżka. Pod koniec lipca sytuacja stała się na tyle poważna, że chłopczyk musiał mieć punkcję szpiku. Na początku sierpnia okazało się, że w szpiku są komórki nowotworowe. Mama miała w głowie tylko jedno słowo: wznowa. Szybko okazało się, że to może nie być najgorszym scenariuszem.

– Karol miał już wtedy podejrzenie białaczki szpikowej. Więc paradoksalnie modliliśmy się o to, by to był tylko nawrót, a nie inny rodzaj raka – opowiada mama Karolka.

Specjalistyczne badania, które miały potwierdzić, z czym przyjdzie się zmagać Karolkowi, trwały całymi tygodniami. Ale już wtedy było wiadomo, że jedynym ratunkiem dla niego będzie przeszczep szpiku. Ruszyły poszukiwania.

– Przerażało mnie to, że tak długo nie było żadnej diagnozy. Przez to lekarze nie mogli zacząć leczyć Karolka, bo musieli mieć 100 procent pewności, co mu dolega – wspomina pani Dorota. Taki czas zawieszenia. Między świadomością, że dzieje się coś bardzo złego, a nadzieją na to, że diagnoza będzie najłagodniejsza z możliwych.

Takie czekanie pełne strachu i nudy. Aż sama nie mogę uwierzyć, że tak skrajne uczucia można połączyć – kręci głową pani Dorota.

 

Lekarze w końcu orzekli, że na skutek wyniszczającego, wcześniejszego leczenia, Karolek zachorował na zespół mielodysplastyczny (MDS). To choroba, która charakteryzuje się nieprawidłowością w budowie i rozrostem szpiku kostnego oraz niedoborem jednej lub większej liczby rodzajów komórek we krwi obwodowej. Lolka dopadła wyjątkowo agresywna postać tej choroby.

25 września usłyszałam, że jak najszybciej będzie potrzebny przeszczep szpiku. Pośpiech był konieczny, żeby MDS nie przekształcił się w białaczkę szpikową, bo wtedy szanse synka spadłyby o połowę – tłumaczy pani Dorota.

Niestety. Już po dwóch dniach okazało się, że spełnił się ten czarny scenariusz i choroba postępuje. Karolka dopadł kolejny rak – białaczka szpikowa. Dziś Karolek przechodzi bardzo trudną i wyniszczającą chemioterapię. Leczenie bardzo daje się chłopcu we znaki.

Karolek przeprasza za każdym razem, gdy zwymiotuje lub zdarzy się inny wypadek. Przeprasza, jakby miał na to jakikolwiek wpływ. Dobrze, że potrafię go rozbawić i razem śmiejemy się z wielu przykrych zdarzeń. Tylko nie z bólu. To nigdy nie jest śmieszne – opowiada ze ściśniętym gardłem pani Dorota.

 

To nie był jednak koniec złych wiadomości, które spadły na rodzinę. Lekarze zaczęli szukać dla niego „bliźniaka genetycznego” w bazach dawców na całym świecie. Sprawdzili miliony osób. Bezowocnie. Intensywne poszukiwania nie przyniosły rezultatu. Okazało się, że chłopiec ma niezwykle rzadki HLA (wskaźnik zgodności tkankowej) i dlatego tak trudno znaleźć dla niego dawcę. Ale rodzina się nie poddaje. Mama nagrała film, w którym błaga o pomoc i o zgłaszanie się do bazy dawców szpiku.

Pani Dorota każdego dnia nie tylko zajmuje się chorym synkiem w szpitalu, ale obdzwania setki osób z błaganiem o udostępnienie apelu o rejestrowanie się w bazie dawców DKMS. Wszelkie informacje na temat procedury rejestracji można znaleźć na stronie: www.dkms.pl/zostan-dawca

Szacunki są takie, że musi się zapisać 20 000 osób, by znaleźć dawcę dla potrzebującej osoby. Niestety, w sytuacji Karolka ta liczba może sięgać nawet miliona osób. Gdy zgłaszają się Polacy, nasze szanse niewspółmiernie rosną – tłumaczy mama dziewięciolatka. – Mam kontakt z dawcami, którzy już oddali szpik. Za każdym razem słyszę, że to była jedna z najważniejszych chwil w ich życiu. Wierzę z całego serca ze wśród Państwa jest nasz dawca. I że zechce być naszym Cudotwórcą. Błagam o pomoc!

 

 


Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław