Luca Ikoniak z Lubina jest mistrzem oświetlenia i nagłośnienia estradowego. Choć ma zaledwie 17 lat, pracował już na dużych koncertach w całej Polsce. Jest też wielkim pasjonatem fotografii natury. Wszędzie wypatruje kadrów, którymi później dzieli się na swoim profilu na Instagramie. Interesuje się również astronomią, lubi dbać o swoją formę i poszukiwać wiedzy oraz ciekawostek w sieci. Dziś ma sporo czasu na czytanie, bo od kilku miesięcy toczy w Przylądku Nadziei walkę z chłoniakiem DLBCL.
Zaczęło się niewinnie. Luca dostrzegł na swojej szyi niewielkie zgrubienie, które początkowo nie wzbudzało w nim niepokoju.
– Myślałem, że to zwykły ślad po ukąszeniu owada – wspomina nastolatek. – Ale kiedy w ciągu kilku dni gula nie zniknęła, zacząłem się martwić i obawami podzieliłem się z mamą. Od razu udaliśmy się do lekarza pierwszego kontaktu, który zlecił wykonanie morfologii oraz USG szyi. Wyniki krwi były perfekcyjne, ale USG wykazało, że mam zmianę litą: guza o średnicy 5 centymetrów. Lekarz skierował mnie do laryngologa, który z kolei podejrzewał, że to torbiel boczna. Ale poszliśmy zasięgnąć rady jeszcze jednego specjalisty, a ten zlecił wykonanie rezonansu. Chwilę później moje życie wywróciło się do góry nogami – dodaje Luca.
Lekarz jako wstępną diagnozę postawił właśnie chłoniaka i od razu skierował nastolatka do Przylądka Nadziei. Choć już na początku Luca usłyszał, że nie będzie łatwo, postanowił, że nie da złamać się chorobie.
W Przylądku Nadziei nastolatka czekała jeszcze seria badań. Wyniki krwi wciąż były wzorowe, ale dla potwierdzenia wstępnej diagnozy konieczna była biopsja. Ostatecznie lekarze uznali, że to jednak chłoniak DLBCL.
– To były bardzo trudne chwile – mówi Luca. – Mieliśmy z mamą serca w przełyku, poleciały łzy. Ale stwierdziłem, że mam dla kogo żyć i mam kawał życia przed sobą. Starałem się podejść do walki z chorobą zadaniowo. Potem przyszły dobre wieści – dodaje pacjent.
Pod koniec listopada 2021 roku Luca przeszedł pierwszą chemioterapię, na którą choroba odpowiedziała i zaczęła się cofać. Nastolatek trafił do szpitala, kiedy nowotwór nie zdążył jeszcze się rozprzestrzenić i był w II stadium rozwoju. Daje to chłopakowi duże szanse na pokonanie raka.
– Zanim podano mi leki, postanowiłem zabezpieczyć się przed ewentualną utratą płodności. Oddałem do przechowania swój materiał genetyczny. Oczywiście leczenie nie obyło się bez komplikacji – mówi nastolatek. – Doskwierały mi potworne ból i tęsknota. To nie był łatwy czas, ale jestem za niego wdzięczny. Dzięki chorobie zrozumiałem co tak naprawdę jest w życiu ważne i zrobiłem sobie listę postanowień, które zrealizuję w moim nowym życiu. Będę robił to, co podpowiada mi serce, doceniał ludzi wokół i okazywał im wdzięczność. Dla mnie choroba jest bardzo cenną życiową lekcją – dodaje Luca.
Nastolatek jest coraz bliżej zakończenia leczenia. Ma już za sobą 3 cykle chemioterapii, a obecnie przechodzi czwartą, ostatnią serię. Choć leczenie Luki wydłużyło się wskutek zachorowania na COVID, wszystko idzie dotąd zgodnie z planem.
Nastolatek jest coraz bliżej zakończenia leczenia. Ma już za sobą 3 cykle chemioterapii, a obecnie przechodzi czwartą, ostatnią serię. Choć leczenie Luki wydłużyło się wskutek zachorowania na COVID, wszystko idzie dotąd zgodnie z planem.
Trzymajmy mocno kciuki za to, by Luca mógł jak najszybciej wrócić do zdrowia, koncertów, przyjaciół, robienia zdjęć i spełniania marzeń.
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław