Nasi Podopieczni

Madzia walczy o lek ostatniej szansy - Na Ratunek

Autor: Bartlomiej | Feb 3, 2017 11:54:00 AM

Madzia jest pogodna i niezwykle wrażliwa. I serce ma tak ogromne i przepełnione miłością do swoich zwierząt, jak może mieć tylko urocza 12-letnia dziewczynka. Madzia jest też dzielna. Niezwykle dzielna. Pokazuje to każdego dnia, od niemal pięciu lat. Bo tyle właśnie czasu walczy z groźnym nowotworem kości.

Mama Madzi oczami wyobraźni widzi, jak po chodniku biegnie przed nią śliczna dziewczynka. Długie włoski związane w kucyk podskakują w rytm jej kroków. Obraca i uśmiecha się najpiękniej, jak potrafi. Ale mama wie, że każdy sen i każde marzenie się kiedyś kończy. I trzeba wrócić myślami do szpitalnej rzeczywistości, z którą obie zmagają się już od czterech lat. Madzia walczy bowiem z trudnym przeciwnikiem – rakiem kości.

Madzia jest całym moim życiem, a teraz jeszcze wzorem do naśladowania. Uporu i pogody ducha mógłby jej pozazdrościć niejeden dorosły – tłumaczy Agnieszka Przeor-Nalepa, mama dwunastolatki. – Madzia każdego dnia pokazuje nam wszystkim, jak dzielnie można się mierzyć z bardzo groźną chorobą – mięsakiem Ewinga/Pnet.

Pani Agnieszka ze łzami w oczach wspomina moment, w którym dowiedziały się o chorobie.

Kiedy przyszedł lekarz prowadzący i oznajmił Madzi, że jedyne co powinna wiedzieć z tego leczenia to to, że wypadną jej włosy i wymienią jej kość, nie wytrzymałam i szybko wyszłam z sali, żeby Madzia nie widziała jak łzy lecą mi ciurkiem. Okropne to były dni – opowiada ze smutkiem. Niestety. Najgorsze było dopiero przed nimi.

Choroba wyjątkowo boleśnie rozgościła się w życiu dziewczynki. Kolejne chemioterapie, radioterapie, specjalistyczne badania i wreszcie operacje. Jedna za drugą, a każda kolejna cięższa i bardziej wyczerpująca. Łącznie przeszła aż 15 bardzo poważnych zabiegów. Lekarze usunęli jej kość z guzem w prawej nóżce, kość łonową i kulszową w miednicy mniejszej i pięć razy operowali przerzuty na płucach. Jednak najtrudniejsze było usunięcie guza wraz z kością ciemieniową na główce.

 

Całej walce dziewczynki towarzyszy niewyobrażalny ból w sercu matki, która nie może znaleźć już słów pocieszenia. Która pyta, ile jeszcze razy będzie musiała powiedzieć Madzi „Walczymy dalej”, gdy choroba znów odbierze zasianą nadzieję. 

– Okropność, szok, obłęd to i tak nieliczne ze słów, jakie przychodzą na myśl w tej sytuacji. Ile jeszcze to dziecko może znieść? – pyta pani Agnieszka.

Mimo łez i bólu, Madzia uparcie wierzy, że wróci na dobre do domu i swoich najbliższych. A że serce ma wielkie i otwarte na cały świat, to i w domu czeka na nią cała gromada przyjaciół – dwa psy, kotki, żółwie, rybki i … jaszczurki. Kocha je tak, jak kochać może tylko urocza dwunastoletnia dziewczynka. Jedną z jej wielkich miłości jest jej psiak Hachi. Jest sensem Madzi życia, powodem, dla którego dziewczynka chce wracać do domu i wyleczyć się tak, żeby móc z nim chodzić na spacery i zabierać na wycieczki. Mama Madzi nie ma wątpliwości, że to wszystko uda się zrealizować. Gdy opowiada o córce, spokojnie akcentuje każde słowo: „To świństwo nie chce odpuścić, ale my będziemy walczyć, aż starczy nam sił.”

Dziś Madzia jest po piątej wznowie choroby. Po blisko 40 cyklach chemioterapii lekarze z Instytutu Matki i Dziecka włączyli do leczenia nowy, nierefundowany specyfik, za który rodzice sami muszą płacić.

 

Avastin jest dla dziewczynki lekiem ostatniej szansy. Chemia może rozprawić się z nowotworem raz na zawsze, ale jest bardzo kosztowna. Miesięczne leczenie kosztuje około 5000 zł. A do tego dochodzą wydatki na ciągłe dojazdy z rodzinnego Wołowa do Warszawy, gdzie lekarze niestrudzenie walczą o jej życie.

Żal, smutek, zmęczenie i złość to ostatnio nieopuszczające nas odczucia. Madzia boi się, ale mówi, że przyjmuje wszystko dzielnie na klatę. Ale czy takie słowa powinnam usłyszeć od swojego dziecka? – zawiesza głos mama dziewczynki.

Madzia ma przy sobie kochającą rodzinę i całą rzeszę przyjaciół, którzy są gotowi na pomoc w każdej chwili. Wspólnymi siłami starają się zebrać pieniądze na terapię, która pomoże dziewczynce wygrać z rakiem.

Pani Agnieszka mówi, że gdy usłyszała diagnozę, myślała, że świat jej się zawalił. Ale życie pokazało, że potrafił się zawalić jeszcze wiele razy, a za każdym boli coraz bardziej. Pomóżmy razem odbudować ten wspólny świat chorej dziewczynki i jej bardzo wytrwałej, a przede wszystkim kochającej mamy!

 

Dziś płacze niebo i płaczemy my. Bo dziś żegnamy tę niezwykłą, dzielną Dziewczynkę, która przez 6 lat zmagała się z rakiem. Stoczyła walkę heroiczną, pełną dramatycznych chwil i słów, które często były wyrokiem. Ale do końca się nie poddała. Do końca walczyła z uśmiechem na ślicznej buzi, z pokorą znosząc wszystko, co zapisał jej los. Nigdy, nigdy nie dała się złamać chorobie. Madzia nie lubiła czarno-białych zdjęć. Dlatego i nasze zostawiamy w kolorze, bo tak będziemy pamiętać Madziulkę.

Kochała najszczerszą i najprawdziwszą miłością wszelkiej maści zwierzęta – konie, psy, koty, a nawet jaszczurki. Cała była MIŁOŚCIĄ.

Nie przegrała – po prostu musiała odpocząć.


Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław