Maja to wielka miłośniczka przyrody. Wraz z tatą, panem Tomaszem, jeździ na ryby, stałym elementem ich życia rodzinnego są też działka, parki, dokarmianie kaczek. Dzięki trzytygodniowej przepustce mogła też – z zachowaniem odpowiedniej ostrożności – odwiedzić stajnię i zapoznać się z mieszkającymi w niej końmi.
Ta przepustka dała też Mai i jej rodzicom chwile, które złapały ich za serca. To tymczasowe wyjście ze szpitalnych murów pozwoliło ich krewnym i przyjaciołom pokazać wsparcie, bliskość i troskę – tak ważne w trudnych chwilach, które od niedawna ich dotykają. Maja zmaga się bowiem z nowotworem.
Dla rodziców Mai informacja o tym, że w ich życiu pojawi się wymarzone dziecko, pozostaje jednym z najszczęśliwszych wspomnień.
– W dzisiejszych czasach nie każdy może mieć to szczęście, żeby zostać rodzicem, dlatego ten moment zdecydowanie utkwił mi i mężowi w pamięci – mówi pani Katarzyna.
Majeczka często chorowała – jak to dziecko, łapała infekcje, te mniejsze i te większe, które, jak mówi pani Katarzyna, udawało się wyleczyć na tydzień. Choć nie były one ciężkie, z wysoką gorączką, to jednak sprawiały, że Maja nie mogła długo chodzić do szkoły, którą dopiero co zaczęła.
– Wizyty u pediatry kończyły się antybiotykami, wieloma, także wieloma syropami, które przynosiły poprawę na chwilę. Dlatego stwierdziliśmy, że rozszerzymy diagnostykę w kierunku tych przeziębień, bo jest to niepokojące, kiedy dziecko ciągle choruje – podsumowuje mama Mai.
Mamę Mai zaniepokoiły dodatkowe objawy, zdecydowanie nietypowe dla zwykłych przeziębień, choć łatwe do przeoczenia lub zbagatelizowania – delikatne krwawienia z nosa, siniaki na nogach, okazjonalne wybroczyny. Wraz z długotrwałymi chorobami skierowały myśli pani Katarzyny na to, że to może jednak być coś poważniejszego.
Niestety, przypuszczenia okazały się prawdziwe.
Morfologia Mai – jedno z podstawowych badań, które pozwalają zdiagnozować białaczkę – była zaskakująco dobra. Wbrew pozorom, to nie uspokoiło pani Katarzyny. Rodzinie zależało na poznaniu odpowiedzi na pytanie, co dolega ich córce.
– Moja zaborczość i nadgorliwość, aby poszerzyć tę morfologię, naprawdę popłaciła. Każdej mamie to zalecam – być dociekliwą – radzi pani Katarzyna.
Maja trafiła do Przylądka Nadziei z wynikami badań. Ta poszerzona morfologia, która wykazała we krwi blasty, stała się podstawą diagnozy i odpowiedzią na pytanie, które trapiło rodziców. U Mai zdiagnozowano ostrą białaczkę szpikową, chorobę, która absolutnie nie mogłaby zostać zlekceważona czy pozostać niezauważona. Czas odgrywał tu kluczową rolę.
Dzięki jej uporowi, a także pomocy pediatry i lekarzy z Przylądka, pani Katarzyna otrzymała odpowiedź, której poszukiwała.
Diagnoza pokazała całej rodzinie jedną niezwykle ważną rzecz – że wzajemne relacje i zdrowie są najważniejsze, a wszystko inne może spokojnie zejść na drugi plan. Od momentu diagnozy mają niezachwiane wsparcie rodziny i znajomych. Jak mówi pani Katarzyna, nie brakuje im niczego, od słów wsparcia, odręcznie pisanych listów i nieustannej troski, aż po upominki i prezenty.
– Kiedy mam jakiś gorszy dzień, kiedy jest trudno, to druga osoba, przede wszystkim mąż, ale także moi bliscy, są dla mnie najważniejsi. Łatwiej jest przez to wszystko przejść, jak się nie jest samemu – przyznaje pani Katarzyna. – A dla Majeczki? To chyba trzeba by ją o to zapytać.
Pani Katarzyna przyznaje, że nie zna jednej recepty na to, czego potrzebuje dziecko w chwili diagnozy. Każde jest inne – dla jednego zbawienny będzie spokój i chwile w samotności, inne będzie nieustannie tęsknić za bliskością rodziców. Kluczowa jest obserwacja i uważność, bo czas leczenia jest wymagający zarówno dla małego pacjenta, jak i dla jego rodziców.
Jak podkreśla pani Katarzyna, początkowe badania Mai łatwo byłoby uznać za prawidłowe. Nie było w nich nic niepokojącego, wielu rodziców mogłoby wówczas uznać, że nie ma potrzeby ich kontynuowania i powtarzania. Jeśli jednak coś nas niepokoi, nie daje nam odpowiedzi na nasze pytania, warto drążyć i szukać dalej, nawet, gdyby rzeczywistość miała być niezmiernie trudna.
Pani Katarzyna zwraca też uwagę na to, żeby ostrożnie dobierać źródła wiedzy. Choć dobrze jest znaleźć forum, na którym inni rodzice, często borykający się z tym samym problemem już od jakiegoś czasu, mogą zapewnić wsparcie i podpowiedzieć, co robić, Google nie jest najlepszym rozwiązaniem. Mama Mai zauważa, że w poszukiwaniu informacji łatwo się nakręcić i trafić w ślepy zaułek, dlatego ona swoje zaufanie powierzyła lekarzom.
– Zawsze lepiej dziesięć razy coś sprawdzić, niż o raz za mało – odpowiada. – Życie płynie, wiadomo: praca, obowiązki. Ale czasami naprawdę warto poświęcić ten czas, jeżeli czuje się, że coś się dzieje z dzieckiem, i tą diagnozę przeprowadzić, nawet czasami u kilku lekarzy.
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław