Nasi Podopieczni

Marysia Jaźwiec

Autor: Paula Nowak | Mar 12, 2025 11:43:33 AM

Marysia ma sześć lat i jest niezwykle energiczną dziewczynką, której pasje są pełne radości i twórczości. Z ogromnym zapałem maluje, lepi figurki z ciastoliny i tworzy kolorowe bransoletki z koralików. Jest pełna życia i chętnie angażuje się w różnorodne zabawy, szczególnie te manualne. Uwielbia pomagać innym, a jej entuzjazm i pomocność sprawiają, że jest lubiana przez wszystkich wokół. 

Mimo tak radosnego usposobienia, życie Marysi zaczęło się zmieniać, kiedy pojawiły się pierwsze niepokojące objawy. Początkowo nikt nie podejrzewał, co może się kryć za drobnymi problemami zdrowotnymi, które zaczęły ją dotyczyć.

 

W kwietniu 2024 roku Marysia zaczęła mieć niepokojące objawy – na jej ciele zaczęły pojawiać się sińce i krwiaki. Początkowo mama dziewczynki sądziła, że to drobne urazy, które zdarzają się każdemu dziecku, jednak . Choć Marysia nie miała żadnych innych objawów, jej stan zdrowia wydawał się być coraz bardziej niejasny.

Po konsultacji z lekarzem, mama Marysi zdecydowała się na wykonanie badań krwi.

- Wyniki, które przyszły, były na tyle złe, że lekarz początkowo podejrzewał błąd sprzętu - wspomina mama Marysi.

Sytuacja nie poprawiała się, a niepokój w sercu mamy dziewczynki rósł z dnia na dzień.

 

W czerwcu 2024 roku pediatra Marysi wystawiła skierowanie do hematologa. Szybko udało się znaleźć specjalistę w Chorzowie, który po wstępnych badaniach zdecydował o dalszym działaniu. Hematolog nie czekała z podjęciem decyzji – natychmiast skierowała Marysię do szpitala. Dziecko zostało przyjęte do placówki, która specjalizowała się w tego typu problemach zdrowotnych. Lekarze byli bardzo czujni, wiedząc, że sytuacja może być poważna.

 

Marysia trafiła do szpitala w Klimontowie, gdzie została przyjęta w piątek. Mimo że placówka nie miała oddziału hematologii, lekarze postanowili nie zwlekać. Już w sobotę przeprowadzono kompleksowe badania oraz biopsję szpiku kostnego. Wstępne wyniki były alarmujące. Lekarze szybko postawili wstępną diagnozę – podejrzewali anemię aplastyczną lub mielodysplazję szpiku. Z czasem wyniki badań potwierdziły najgorsze obawy – Marysia cierpiała na zespół mielodysplastyczny szpiku kostnego.

- To był szok - mówi mama Marysi. - Czułam, że z moja córeczką dzieje się coś niedobrego, ale nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogło być aż tak źle.

Leczenie tego typu choroby wiązało się z bardzo poważnym krokiem – przeszczepem szpiku kostnego. Rodzina znalazła się w zupełnie nowej rzeczywistości, pełnej lęku i niepewności. Marysia, mimo swojej energii i radości życia, musiała zmierzyć się z ogromnym wyzwaniem zdrowotnym, które zmieniało jej codzienne życie.

 

Do połowy lipca 2024 roku Marysia mogła cieszyć się względnym spokojem. Jednak od tego momentu szpital stał się jej drugim domem. Każdego tygodnia Marysia wymagała przetaczania płytek krwi, a co dwa tygodnie – transfuzji krwi. Obie te procedury odbywały się równocześnie od września, co oznaczało dla dziewczynki i jej mamy codzienną gotowość do wyzwań. Z dnia na dzień Marysia stawała się coraz bardziej osłabiona, a jej organizm potrzebował wsparcia.

Jednak pomimo trudności, rodzina nie traciła nadziei.

- Marysia zawsze była silna, a ja wierzyłam, że poradzi sobie z tą chorobą - mówi mama.

W październiku 2024 roku pojawiła się pierwsza nadzieja. Znaleziono potencjalnego dawcę, co stanowiło ogromny krok w kierunku ratowania życia Marysi. W grudniu zapadła decyzja o terminie przeszczepu, który miał odbyć się w styczniu. Przeszczep szpiku kostnego to ogromne wyzwanie dla organizmu, ale stanowił jedyną szansę na uratowanie życia dziewczynki.

Zabieg przebiegł pomyślnie, ale tuż po nim stan zdrowia Marysi gwałtownie się pogorszył. Trafiła na oddział intensywnej terapii, gdzie przez pierwsze dni balansowała na granicy życia i śmierci. Jej mama codziennie w napięciu czekała na jakiekolwiek oznaki poprawy.

- Nikomu tego nie życzę - mówi. - Nigdy nie przeżyłam czegoś podobnego. Takiego strachu o własne dziecko nie da się opisać.

Na szczęście, Marysia przeszła przez najtrudniejszy okres. Od 21 stycznia 2025 roku przebywa w Przylądku Nadziei, a jej stan zdrowia ulega znaczącej poprawie. Choć dziewczynka czuje się lepiej, przed nią wciąż długa droga do pełnego powrotu do zdrowia. Marysia ma teraz więcej energii, a lekarze regularnie monitorują, jak jej organizm przyjmuje nowy szpik. Wciąż dostaje leki wzmacniające, ale jej stan stabilizuje się, co daje ogromną nadzieję na przyszłość.

Mama Marysi od samego początku wierzyła, że jej córka da sobie radę z tym trudnym wyzwaniem. Każdego dnia Marysia udowadnia, jak silna potrafi być, a jej mama czeka na dzień, kiedy będą mogły zrealizować swoje marzenie – wspólny wyjazd nad wodę, gdzie spędzą beztroski czas razem. 

Chociaż Marysia przeszła przez ogromne trudności, to jej walka o zdrowie jest inspiracją dla wszystkich. Przed nią wciąż długa droga, ale dzięki wsparciu bliskich, lekarzy i własnej determinacji, Marysia ma szansę na pełny powrót do zdrowia. 

 

Fundacja „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową”, ul. Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław