Marysia Walczak ma 4 latka i mieszka w Starym Sielcu – małej miejscowości, niedaleko Rawicza. Jest radosną, uśmiechniętą i energiczną dziewczynką. Uwielbia układać puzzle, grać w gry logiczne, a także bawić się samochodami i narzędziami. Ma starszą o 3 lata siostrę Olę, z którą chętnie spędza czas.
Dziewczynka urodziła się zdrowa. Około 3 miesiąca życia pojawiła się na jej policzku malutka plamka, więc rodzice udali się z córką do pediatry.
Lekarz obejrzał Marysię i stwierdził, że jest to naczyniak i że niedługo zniknie. Przepisał nam maść i polecił wrócić za jakiś czas – opowiada pani Milena, mama czterolatki. – Zmiana nie zmniejszała się i nie dawało mi to spokoju, więc za każdym razem, przy okazji szczepień, pytałam lekarzy, co robić. Jednakże wszyscy jednogłośnie powtarzali, żeby się nie martwić.
Plamka na policzku dziewczynki powiększała się, więc pani Milena zorganizowała skierowanie do dermatologa, która powiedziała, że Marysia ma bliznowca.
Otrzymaliśmy maść na bazie sterydów, która miała pomóc. Niestety zmiana cały czas się powiększała – mówi mama dziewczynki. – Odwiedziłyśmy kolejnego dermatologa, który stwierdził, że mamy do czynienia z naczyniakiem plamistym. Dostaliśmy kolejne maście, ale nic nie pomagało.
Specjaliści, których odwiedziła czterolatka, nie zalecali żadnych dodatkowych badań.
Na szczęście otrzymałam od znajomej namiary na chirurga we Wrocławiu, do którego szybko się udaliśmy – opowiada pani Milena. – Lekarz po badaniu USG oraz po konsultacji z kardiologiem, włączył leczenie propranololem.
Dziewczynka wróciła do lekarza po 3 tygodniach na wizytę kontrolną. Niestety i tym razem leczenie nie przyniosło efektów, a zmiana na policzku stale rosła.
Chirurg stwierdził, że w tym wypadku są potrzebne dodatkowe badania, w tym rezonans magnetyczny, więc skierował nas do Przylądka Nadziei – mówi mama czterolatki. – W Przylądku szybko zrobili Marysi rezonans, biopsję, trepanobiopsję oraz punkcję szpiku. Miała założone wkłucie centralne. Specjaliści szybko wprowadzili chemioterapię ogólną jeszcze przed diagnozą.
Po otrzymaniu wyników badań, lekarze już wiedzieli z czym mają do czynienia: mięsakiem prążkowanokomórkowym (RMS).
Chemioterapia na szczęście zadziałała, bo zmiana szybko zniknęła z buzi – opowiada pani Milena. – Córka przeszła 9 cykli chemii, którą zaczęliśmy w czerwcu 2018 roku, a styczniu 2019 roku otrzymaliśmy wyniki rezonansu. Okazało się, że jest czysto i nie ma żadnych zmian nowotworowych.
Marysia przeszła na chemioterapię podtrzymującą i przyjeżdżała do Przylądka Nadziei dużo rzadziej. W listopadzie 2019 roku czterolatka miała robiony rezonans magnetyczny, który pokazał, że pojawiła się mała zmiana na policzku.
Lekarze skierowali nas do szpitala na ul. Fieldorfa, w celu usunięcia plamki. Na szczęście płuca były czyste i nie było przerzutów – mówi mama dziewczynki. – W marcu 2020 roku wszystko było dobrze, a w kwietniu wyczułam małego guzka na policzku, więc szybko zadzwoniliśmy do pani doktor.
Specjaliści wykonali USG i okazało się, że pojawiła się zmiana, którą trzeba szybko usunąć. Po przebadaniu zmiany lekarze stwierdzili wznowę choroby.
14 maja poszliśmy na kontrolę, z której wyszło, że córka ma przerzuty do płuc. Lekarze wdrożyli chemioterapię, a po czasie zmienili chemioterapię na inną – opowiada pani Milena.
Po 9 cyklach nowej chemii, zmiany w płucach się cofnęły.
Leczenie bardzo osłabiło organizm córki. Obciążyło jej nerki oraz serce, na które przyjmuje leki. Teraz czekamy na decyzję nefrologa, czy wprowadzamy chemioterapię podtrzymującą – mówi mama czterolatki. – Bardzo uważamy na Marysię, aby nigdzie się nie przeziębiła i próbujemy wzmacniać jej organizm. Teraz odzyskała apetyt, ale wcześniej zdarzało się, że go nie miała.
Dziewczynka bardzo dzielnie znosi chorobę, jest pełna energii i zawsze obdarowuje wszystkich pięknym uśmiechem. W Przylądku Nadziei chętnie bawiła się z dziećmi i uczestniczyła we wszystkich zajęciach.
Marysia praktycznie od urodzenia chodzi po lekarzach i co chwilę jest badana, więc jest to dla niej normalne. W Przylądku Nadziei czuje się jak w domu i wszystkim dookoła opowiada, jak jest tu fajnie – podkreśla pani Milena. – Mamy nadzieję, że Marysia pokona chorobę i wróci do zdrowia, bo czeka ją piękne życie.
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław