Mateusz uwielbia książki, kolorowanki i zabawę z rodzeństwem, jest także zafascynowany układaniem puzzli. Był chłopcem, który z łatwością odnajdywał się wśród rówieśników, zawsze chętny do wspólnych wycieczek i zabawy na świeżym powietrzu. Nauka języka angielskiego poprzez aplikację Duolingo była dla niego prawdziwą frajdą, co pokazuje, jak bardzo chłonął wiedzę i nowe doświadczenia.
Wszystko zmieniło się w kwietniu tego roku. Początkowo nic nie zapowiadało nadchodzących trudności. Mateusz, jak zwykle, brał udział w rodzinnych i przedszkolnych wycieczkach, ciesząc się każdym dniem. 21 kwietnia pojawiła się gorączka, która szybko ustąpiła po podaniu leków. Jednak cztery dni później Mateusz był już wyraźnie osłabiony. Zaczynał tracić siły, które wcześniej wydawały się niewyczerpane. Dużo spał, a jego ciało zaczęły pokrywać niepokojące zażółcenia na uszach i szyi. W nocy, zamiast spokojnie spać, intensywnie się pocił.
Zaniepokojeni rodzice natychmiast udali się z Mateuszem do pani doktor, która od razu podjęła decyzję o skierowaniu go do szpitala w Lipnie.
29 kwietnia to dzień, który na zawsze zmienił życie naszej rodziny - mówi Pani Sylwia, mama Mateusza - Wyniki badań krwi były dramatyczne. Tego dnia dowiedzieliśmy się, że Mateusz zachorował na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Nasz świat legł w gruzach.
Dzięki błyskawicznej interwencji lekarzy, Mateusz tego samego dnia trafił na Oddział Pediatrii, Hematologii i Onkologii w Bydgoszczy.
Rozpoczęła się walka z chorobą, która każdego dnia wymagała od Mateusza niezwykłej siły. Codzienność, którą do tej pory wypełniały radość i beztroska, została zastąpiona przez kroplówki, przetoczenia krwi i chemioterapię. Niestety, leczenie niosło ze sobą bolesne skutki uboczne.
Mateusz coraz gorzej znosił chemioterapię – wspomina Pani Sylwia. - Doskwierały mu silne bóle brzucha, osłabienie, brak apetytu, poparzenia ust, a nawet problemy z chodzeniem.
Ale to nie tylko fizyczne cierpienie było trudne do zniesienia. Mateusz, dotychczas zawsze otoczony miłością i obecnością bliskich, coraz bardziej zamykał się w sobie. Tęsknota za domem, za rodzeństwem – 12-letnią Emilią i 3-letnim Adasiem – oraz za dziadkami, stawała się coraz bardziej dotkliwa. Brak kontaktu z rówieśnikami, z którymi tak lubił się bawić, tylko pogarszał jego stan emocjonalny.
Dla rodziców Mateusza jest to czas nieustannej walki. Na zmianę opiekują się synem w szpitalu, starając się jednocześnie poświęcić czas dwójce pozostałych dzieci, które także potrzebują mamy i taty. Rodzinny dom, który do tej pory był miejscem pełnym ciepła i śmiechu, teraz często bywa pusty, a codzienność zdominowana jest przez strach i niepewność.
Jednak mimo tych trudności, Mateusz nie poddaje się. Wciąż dzielnie radzi sobie z chorobą, a jego największym marzeniem nie są nowe zabawki, ale powrót do zdrowia. Tęskni za dawnym życiem – za przedszkolem, za rodzeństwem, za beztroską. Rodzice wierzą, że wspólnymi siłami uda im się pokonać tę straszną chorobę i że w końcu znów zaświeci dla nich słońce. Przed nimi jeszcze długa droga, ale Mateusz pokazuje każdego dnia, że nawet najmłodsi mogą być radzić sobie z przeciwnościami losu.
Cała rodzina wierzy, że ten trudny czas kiedyś minie, a oni znów odnajdą wspólny spokój i radość w codzienności.
Fundacja „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową”, ul. Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław