Nasi Podopieczni

Już połowę swojego życia spędziła w szpitalu. 10-miesięczna Miriam walczy z białaczką

Autor: Bartlomiej | Nov 13, 2020 7:45:00 AM

Spędziła 88 dni w szpitalu, przeszła 4 cykle chemioterapii, pokonała sepsę, a teraz czeka ją przeszczep. Miriam ma zaledwie 10 miesięcy, a już połowę swojego życia zmaga się z białaczką. Malutka wojowniczka jeszcze nie umie samodzielnie chodzić i mówić, ale już dzielnie walczy z rakiem.

Miriam Błaszkiewicz ze Strzelina jest upragnionym i długo wyczekiwanym dzieckiem. Jej przyjście na świat świętowali nie tylko rodzice i dziadkowie, ale również cała rodzina. Wujkowie i ciocie są zakochani w tej małej wojowniczce i zawsze są w gotowości by się nią zaopiekować. A Miriam nie ma nic przeciwko, bo to bardzo towarzyska dziewczynka!

Swoim śmiechem rozbraja i rozczula wszystkich. Miriam przepełnia energia i radość, a choć jeszcze nie chodzi, to trudno za nią nadążyć!

– Miriam, w zasadzie od urodzenia, ciągle się uśmiecha! – wspomina mama dziewczynki, pani Anita. – Swoim śmiechem rozbraja wszystkich!

Jest bardzo dzielnym maluchem! Stawia już powoli samodzielne kroki i niestraszne jej żadne upadki! Z każdego podnosi się bez płaczu i drepcze dalej! Co prawda na razie umie powiedzieć tylko “mama” i “tata”, ale buzia jej się nie zamyka i ciągle radośnie gaworzy. Bardzo lubi “rozmawiać” ze swoimi zabawkami. Wszystkie, które wydają dźwięki i przypominają zwierzęta są jej ulubionymi!

– Najczęściej bawi się krówką – śmieje się mama wojowniczki. – To z nią najwięcej rozmawia i ją najczęściej przytula.

Ale choć Miriam otacza się pięknymi, kolorowymi zabawkami to najchętniej czyta z mamą książki! Uwielbia te, w których bohaterami są kotki i księżniczki, ale lubi też posłuchać jak mama czyta jej Biblię. Teraz jej pokój wypełnia cała masa książeczek, bo już od czterech miesięcy mieszka w szpitalu.

Miriam była okazem zdrowia. Nie chorowała, rozwijała się bardzo dobrze, a może nawet szybciej niż inne niemowlaki. Kiedy miała niecałe 6 miesięcy zaczął jej doskwierać katar.

– Oczywiście nie bagatelizowaliśmy tego – wspomina pani Anita.
– Zabraliśmy córkę do lekarza rodzinnego, ale nic nie wskazywało, że jest poważnie chora. Dostała profilaktycznie leki i wróciliśmy do domu.

Wkrótce jednak Miriam zrobiła się blada, a potem pojawił się bardzo niepokojący sygnał. Dziewczynka zaczęła się wypróżniać
z krwią. Rodzice, nie zwlekając chwili, pojechali do szpitala w Strzelinie. Tam ekspresowo zrobiono pacjentce morfologię, a wynik był niemal jednoznaczny – NOWOTWÓR.

– Nie miałam nawet czasu myśleć, że moje maleństwo jest tak poważnie chore – wspomina mama Miriam. – Zaraz w nocy pędziliśmy do Przylądka Nadziei.

Tam pacjentkę czekała punkcja. Diagnoza niestety potwierdziła się i stwierdzono u niej ostrą białaczkę szpikową.

Wyniki były druzgocące. Choć Miriam wciąż się uśmiechała i gaworzyła, jej szpik był zainfekowany komórkami nowotworowymi aż w 86%! Ekspresowo przystąpiono do leczenia.

Pod koniec czerwca rozpoczęto pierwszy z czterech cykli chemioterapii.

– Na szczęście choroba została szybko wykryta – wspomina Pani Anita.
– Rokowania były więc pozytywne.

Dziewczynka dzielnie znosiła kolejne etapy leczenia. Wciąż miała siłę na zabawę, gaworzenie, śmiech i próby chodzenia, mimo, że była nieco osłabiona. Ominęły ją też skutki uboczne leczenia, jak wybroczyny czy popalone śluzówki. Wciąż się rozwijała, rosła
i czyniła postępy. Długie miesiące spędzone w szpitalu umilały spacery i zabawy w szpitalnej sali. Niestety, z powodu pandemii, pacjentka i jej mama mogły się widywać z bliskimi jedynie przez okno!

– W zamknięciu byłyśmy tak sługo, że Miriam nie rozpoznawała własnego taty! – śmieje się pani Anita. – Dopiero kiedy zaczynał do niej mówić przypominała sobie kim jest ten pan.

W przerwie między trzecią, a czwartą chemią Miriam mogła razem z mamą opuścić szpital i wrócić na chwilę do bliskich. Niestety szybko się okazało, że dziewczynka musi wrócić do kliniki.

– Córka zaczęła się dziwnie trząść – wspomina jej mama. – Od razu pojechaliśmy do szpitala w Strzelinie, a stamtąd karetką prosto do Przylądka. Okazało się, że córka ma sepsę!

Lekarze musieli natychmiast usunąć pacjentce cewnik Broviaca, bo wkłucie centralne było zainfekowane. Na szczęście wojowniczka doszła do siebie i kontynuowano chemioterapię. Po ostatnim z cykli udało się osiągnąć remisję!

Teraz malutką wojowniczkę czeka przeszczep. Na szczęście znalazł się już dawca szpiku i wydaje się, że wszystko jest na ostatniej prostej, żeby Miriam mogła wrócić do rodziny i bliskich, a przede wszystkim do zdrowia! Trzymajmy mocno kciuki, żeby raz na zawsze pokonała białaczkę!

AKTUALIZACJA 01.01.2021

Miriam 14. grudnia przeszła już przeszczep i wszystko idzie w dobrym kierunku! Choć obecnie walczy z cytomegalią to świetnie się czuje! Trzymajmy za nią mocno kciuki, żeby pokonała chorobę raz na zawsze!


Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław