Nasi Podopieczni

Piotrek czwarty raz mierzy się z białaczką. Nadzieją jest terapia CAR-T, prosimy o pomoc! - Na Ratunek

Autor: Bartlomiej | Mar 29, 2021 10:42:00 AM

Piotrek Turek z Korczyna niedaleko Kielc ma 15 lat i złote serce. Kiedy tylko może, pomaga każdemu w potrzebie. Bardziej dba o innych, niż o siebie. Dla mamy, pani Anny, to wielki powód do dumy. Teraz to Piotrek potrzebuje naszej pomocy. Żeby zebrać pieniądze na terapię CAR-T. Ostatnią szansę na pokonanie białaczki.

Pasją Piotrka jest piłka nożna. Kiedy jeszcze mógł, biegał po boisku, a każdą wolną chwilę spędzał z piłką. Grał na pozycji napastnika. Na czas walki z chorobą piłkarskie buty musiał odłożyć, ale nadal ogląda i kibicuje. Wszystkim dobrym piłkarzom. Bo – jak sam mówi – piłka to sport drużynowy i ważna jest współpraca na boisku, a nie gwiazdy i nazwiska.


Drugą miłością Piotrka jest wędkarstwo. Uczy spokoju i cierpliwości. Pozwala się wyciszyć i nabrać dystansu. Wędkarskie szlify chłopiec zdobywa na stawie rybnym wujka. Marzeniem jest karta wędkarska i wyprawy na większe łowiska. Kto wie, może nawet na morzu. Bo morze to kolejna miłość nastolatka. Kiedy zobaczył je po raz pierwszy, był pod ogromnym wrażeniem. I od tej pory w głowie i sercu ma szum fal i bezkresne horyzonty.



Kłopoty ze zdrowiem Piotrka zaczęły się już w pierwszym roku życia. Lekarze stwierdzili u niego zespół Nijmegen. To choroba genetyczna, powodująca niedobór odporności. U dzieci, które na nią chorują, jest duże ryzyko zachorowania na nowotwór.


Piotruś przez pierwsze cztery lata często chorował. Miał problemy z górnymi drogami oddechowymi. Miesiąc w miesiąc byliśmy w szpitalu – opowiada pani Anna. – Kiedy miał cztery lata, zaatakował nowotwór. Piotrkowi zaczęła puchnąć moszna. Bardzo go bolało. Do tego stopnia, że przestał chodzić. Diagnoza potwierdziła nasze obawy. To była ostra białaczka limfoblastyczna.


Był 31 grudnia 2009 roku, kiedy Piotrek trafił na oddział onkologiczny. Od tego czasu jest tu – z krótkimi przerwami – stałym bywalcem. Pierwsze starcie z chorobą trwało dwa i pół roku.


Piotruś na początku bardzo ciężko przechodził chemioterapię. Miał rany w buzi, mało mówił, nie chodził – wzdycha pani Anna. Na szczęście szybko zareagował na chemię i potem było już coraz lepiej.



Latem 2012 roku wydawało się, że walka z rakiem została wygrana. Że chemia zrobiła swoje i nowotwór zniknął. Piotrek pojawiał się w szpitalu raz na miesiąc. Na przetaczanie immunoglobulin, żeby poprawić odporność. Tak było przez osiem miesięcy. W marcu 2013 roku koszmar wrócił. Rak zaatakował w tym samym miejscu, ale tym razem był silniejszy.


To była ciężka walka i ciężka decyzja. Pięć razy byliśmy na bloku operacyjnym. Komórki nowotworowe napłynęły do jąder. Oba trzeba była usunąć – wspomina pani Anna łamiącym się głosem. – Potem pojawiły się kolejne komplikacje. Polipy na jelicie, podejrzenie wrzodziejącego jelita grubego, zapalenie zapalenia ucha. I ciągle chemia za chemią. Przez cztery i pół roku.


Marzec 2017 roku to kolejna iskierka nadziei. Że to już koniec. Że choroba została pokonana. Wyniki Piotrka były dobre. W szpitalu znów mógł pojawiać się tylko raz na miesiąc, na przetaczanie immunoglobulin. W międzyczasie był pod kontrolą gastrologów – przez kłopoty z jelitami.


Podczas jednej z takich wizyt, w maju 2019 roku, badanie pokazało że Piotruś znów ma komórki rakowe. W całym krwioobiegu. Znów musieliśmy zostać w szpitalu – wspomina pani Anna. – To był bardzo ciężki czas. Do tej pory Piotruś bardzo dzielnie walczył. W tym momencie, jakby wszystko się z niego ulało.


Zaraz po kolejnej diagnozie Piotrek dostał wysokiej gorączki, pojawiła się grzybica, bóle nóg. Znów problemy z chodzeniem… W trudnych chwilach Piotrkowi pomagała wiara.


Na patrona, który będzie go pilnował, wspierał i dodawał sił Piotruś wybrał świętego Szarbela. Codziennie, kiedy szliśmy na szpik, modlił się. Koronka, różaniec, nowenna, czytaliśmy Pismo Święte. To mu dało niesamowicie dużo siły. Przestał się bać – opowiada pani Anna. – I z każdym dniem było coraz lepiej. Aż któregoś dnia przyszła do nas pani doktor. I powiedziała, że jest czysto. Że Piotruś jest w całkowitej remisji.



Stan chłopca poprawił się na tyle, że można było przeprowadzić przeszczep szpiku. Operację przeprowadzili lekarze z wrocławskiej kliniki Przylądek Nadziei. To był 20 grudnia 2019 roku. Tuż przed świętami. Zabieg się udał, a po nim Piotruś bardzo szybko dochodzić do siebie. Pod koniec stycznia ubiegłego roku wreszcie mógł pojechać do domu.


Kolejny rok to było wreszcie korzystanie z życia. Piotrek pojechał z mamą nad morze. Łowił ryby, przymierzał się do powrotu na piłkarskie boisko. Kolejne kontrole utwierdzały wszystkich w przekonaniu, że przeciwnik został wreszcie pokonany. Ale niestety, rak wrócił po raz trzeci.


Pojechaliśmy na kolejną, zwykłą kontrolę do poradni. Po kilku dniach odebrałam telefon, że niestety. Że znów są komórki nowotworowe – głos pani Anny drży z emocji. – Tym razem sprawy potoczyły się błyskawicznie. Prof. Kałwak postanowił, że Piotruś przejdzie terapię CAR-T, żeby ostatecznie pokonać chorobę.



CAR-T to supernowoczesna terapia, polegająca na przeprogramowaniu limfocytów T krwi. Tak, żeby potrafiły niszczyć komórki nowotworowe. I nauczyły tego cały układ odpornościowy. We wrocławskiej klinice już pięcioro dzieci Lekarze z Przylądka Nadziei już pobrali krew od chłopca. Teraz zaczyna się wyścig z czasem.


Terapia CAR-T jest nierefundowana. W przypadku Piotrka jej koszt to ponad 1,3 miliona złotych, które rodzina chłopca musi zebrać we własnym zakresie. Dlatego Fundacja Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową i wszyscy Przyjaciele Przylądka Nadziei ruszają z pomocą.


Na portalu Siepomaga.pl rusza zbiórka na terapię dla Piotrka. Prosimy o pomoc i wsparcie. Liczy się każda złotówka i każde udostępnienie informacji w świat. Zrobimy wszystko, żeby Piotrek raz na zawsze pokonał białaczkę. I żeby mógł spełnić marzenia. O morzu, o wędkowaniu i o powrocie na boisko.


Ten Dzień Dziecka Piotrek zapamięta do końca życia! Bo właśnie dziś wojownik otrzymał super broń do walki z białaczką! Komórki CAR-T! To właśnie dzięki nim Piotrek może raz na rozprawić się z nowotworem, który wracał jak bumerang. A to wszystko dzięki Wam! Dzięki Waszemu wsparciu i dobrym sercom!


Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław