Nasi Podopieczni

Piotruś „PIO” Hubert musi strzelić gola największemu przeciwnikowi – neuroblastomie - Na Ratunek

Autor: Bartlomiej | Feb 7, 2020 11:16:00 AM

To nie był atak wyrostka. Okazało się, że za bólem w nadnerczu stoi dziesięciocenymetrowy guz
– nowotwór złośliwy. Piotruś zbiera wszystkie siły, aby pokonać groźnego przeciwnika. Wszyscy mocno kibicujemy ośmiolatkowi, aby strzelił chorobie kilka goli. Wtedy wygra mecz i wróci na prawdziwe boisko.

Koledzy ze szkoły, piłka nożna, gry na Play Station, zabawy z rodzeństwem i rodzinne wycieczki były całym życiem Piotrusia Huberta, uśmiechniętego ośmiolatka. Chłopiec mieszka z rodziną w Wiązowie, gdzie uwielbia spędzać czas na boisku.

– Od października wynajmujemy mieszkanie w pięknym Wiązowie
– opowiada pani Teresa, mama Piotrusia. – Niestety nie mieliśmy czasu, aby wystarczająco nacieszyć się nowym miejscem z uwagi na niepokojący stan zdrowia syna.

Piotruś był zdrowym, energicznym i wesołym chłopcem. Do czasu, aż chłopiec zaczął skarżyć się na ból brzuszka.

– Wszystko zaczęło się w grudniu. Pewnego dnia, kiedy odbierałam Piotrusia ze szkoły, synek był osłabiony i mówił, że boli go klatka piersiowa oraz brzuch. – wspomina mama ośmiolatka. – Wieczorem ból się nasilił, więc pojechaliśmy na pogotowie. Pan doktor powierzchownie zbadał Piotrusia i stwierdził, że nic mu nie jest. Przepisał mu jedynie syrop przeciwbólowy.

Niestety syrop nie przyniósł ulgi, więc rodzice udali się do lekarza rodzinnego, który dokładnie obejrzał całą klatkę piersiową chłopca. Jego zdaniem przyczyną złego samopoczucia była niedrożność jelit, więc skierował rodziców do Dolnośląskiego Szpitala Specjalistycznego im. T. Marciniaka we Wrocławiu.

– W szpitalu synek dostał dwa czopki, które miały udrożnić jelita i odesłali nas do domu – opowiada pani Teresa. – Po drodze do domu zaczął wymiotować i bardzo mnie to zaniepokoiło.

Dzień później stan zdrowia chłopca gwałtowanie się pogorszył. Piotruś był bardzo blady, słaby i dostał drgawek.

– Synek zaczął skakać i dziwie się zachowywać, co bardzo wystraszyło w szczególności jego trzyletnią siostrę Zosię z którą akurat się bawił
– wspomina mama chłopca. Był tak głośny, że przeraził również sąsiadów, którzy przyszli do nas i zapytali co się dzieje. Myśleliśmy, że to atak wyrostka robaczkowego.

Pan Stanisław, tato Piotrusia wezwał pogotowie, które zabrało ośmiolatka do szpitala przy ul. Fieldorfa we Wrocławiu. Na miejscu lekarze zbadali chłopca i wykluczyli atak wyrostka robaczkowego wysyłając rodziców na oddział pediatrii do Strzelińskiego Centrum Medycznego.

 

– Wieczorem zostaliśmy przyjęci na oddział i dziecko całą noc się męczyło. Rano przyszła do nas pani doktor
i przebadała brzuszek Piotrusia – mówi pani Teresa.
– Wyczuła guza przy nadnerczu więc momentalnie skierowała nas na USG Badanie potwierdziło, że w jamie brzusznej synka jest guz o wielkości 10 cm.

Piotruś trafił pod opiekę lekarzy do Dolnośląskiego Szpitala Specjalistycznego im. T. Marciniaka we Wrocławiu, gdzie przeszedł wiele szczegółowych badań, m.in. morfologię, biopsję, rezonans magnetyczny.

– Guz był tak duży, że uciskał organy Piotrusia. 7 stycznia miał operację pobrania guza do badania. Lekarz nie mógł wyciąć całego, ponieważ groziło to śmiercią synka na stole.
– opowiada mama Piotrusia. – Dziesięć dni później specjaliści skierowali nas do Przylądka Nadziei. Tutaj, po szczegółowych badaniach lekarze stwierdzili, że nie jest to zwykły guz, ale neuroblastoma – groźny nowotwór złośliwy.

Chłopiec od razu został objęty intensywnym leczeniem, które ma za zadanie obkurczyć guza- dopiero wtedy będzie można go bezpiecznie usunąć. Piotruś jest po 4 cyklach chemii i czeka go pobrania szpiku, aby sprawdzić, czy nie ma przerzutów.

– Synek jednego dnia tryska energią, a innego nie ma ochoty rozmawiać. Jest smutny i tęskni za kolegami z klasy oraz za rodzeństwem: Zosią
i Szymonem – mówi pan Stanisław, tato chłopca. – Ostatnim razem, jak przyjechaliśmy wszyscy, to malutka siostra wypychała Piotrusia do domu, bo tak bardzo chciała, aby z nią wrócił.

Piotruś to wielki fan piłki nożnej. Nie dość, że kolekcjonuje karty sportowe, to jeszcze gra na boisku!

– Na synka wołają „Pio” od numeru 5 na koszulce. Uwielbia piłkę, a teraz jak nie może grać to zbiera karty do albumu ze znanymi sportowcami. Chętnie gra w Fifę oraz w Spider Mana na konsoli – mówi pan Stanisław.
– Jeżeli dobrze się czuje, to chodzi na zajęcia przylądkowe. Czekamy, aż zrobi się cieplej, aby można było wyjść na dwór.

 

Mama Piotrusia cały czas jest przy dziecku, a tato codziennie odwiedza chłopca i chodzi z nim na badania.

– Mąż bardzo mnie wspiera i chodzi z synkiem na badania. Gdyby nie on – nie poradziłabym sobie z tą sytuacją – opowiada mama Piotrusia.
– Walczymy dzielnie z chorobą i czekamy, aż pokonamy tego trudnego przeciwnika. Synek nie może się doczekać powrotu do szkoły, ba boisko. Obiecaliśmy, że jak tylko wyzdrowieje, to zorganizujemy wspaniałą, rodzinną wycieczkę.


Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław