Nasi Podopieczni

Marzeniem utalentowanego Stasia jest zostać mistrzem taekwondo. Ale najpierw musi wygrać z białaczką - Na Ratunek

Autor: Bartlomiej | Sep 15, 2022 11:57:00 AM

Stanisław Kudźma z Dobrzykowic to nie tylko prawdziwy wulkan energii, lecz również przyszły mistrz taekwondo. Kiedy nie trenuje, łowi z tatą ryby, czyta mangę, ogląda anime, gra w piłkę nożną, pływa, jeździ na nartach i na rowerze. Lubi gry komputerowe, zwłaszcza takie, w które może pograć z przyjaciółmi przez internet. Od sierpnia zmaga się z białaczką. Pogorszenie stanu zdrowia u chłopca nastąpiło po jednym z wakacyjnych obozów.

Nastolatek bardzo lubi zwierzęta, ma już maltańczyka, yorka i papugi. Jednak jego największym marzeniem jest posiadanie węża zbożowego. Stale namawia na jego zakup swoich rodziców: mamę Edytę i tatę Pawła.

Ponadto chłopiec ma młodszego brata, 11-letniego Antoniego i starszą siostrę, 22-letnię Emilię. Rodzeństwo mocno wspiera brata w chorobie, często rozmawiając z nim na Whatsappie. Antoś, kiedy usłyszał, że Staś choruje na nowotwór krwi, bardzo się tym faktem zmartwił. Odwiedził nawet brata w klinice „Przylądek Nadziei”, w której nasz bohater od końca sierpnia przebywa razem z kochającą mamą.

– Jestem pracownikiem poczty. Kiedy Staś zachorował, oboje z mężem zdecydowaliśmy, że idę do „Przylądka”, a on kontynuuje pracę i wspólnie z córką Emilią zajmuje się domem – mówi pani Edyta.

 

– Pierwsze niepokojące objawy u syna zauważyłam na przełomie maja i czerwca – wspomina pani Edyta. – Nagle zaczął opadać z sił, szybko się przemęczać, choć zawsze był silny i wysportowany.

W sierpniu br. Staś pojechał na obóz taekwondo. W trakcie pobytu na obozie często uskarżał się na silne bóle głowy, które wykluczały go z ćwiczeń z rówieśnikami. Po powrocie do domu zaczął często i wysoce gorączkować.

– Kiedy miał 41 stopni gorączki postanowiłam zadzwonić po pogotowie – opowiada mama.

Wysoka gorączka jednak nie ustępowała. Dlatego pani Edyta zdecydowała się wybrać z synem do przychodni w Kamieńcu Wrocławskim. Na miejscu lekarka wypisała skierowanie na badanie krwi. Wyniki okazały się bardzo złe, wręcz krytyczne.

– Dostałam telefon z przychodni. Dzwoniła lekarka. Powiedziała wprost, że synowi wyszła bardzo zła hemoglobina i musimy szybko jechać do szpitala. Skierowanie jest już gotowe… – opowiada mama naszego bohatera.

Na początku pani Edyta wraz z synem trafili do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego przy ulicy Koszarowej we Wrocławiu. Tam nastolatkowi od razu przetoczono krew. Następnie z piątku na sobotę, czyli w nocy z 26 na 27 sierpnia, przetransportowano go do kliniki „Przylądek Nadziei”. Trzy dni później u Stasia zdiagnozowano białaczkę, ale jeszcze nie było wiadomo, jakiego typu.

– Moja pierwsza myśl? Co zrobiłam źle, że mój syn tak poważnie zachorował? – wspomina pani Edyta. – Wspólnie z mężem nie mogliśmy w to uwierzyć. Polały się łzy. Jeszcze nigdy nie widziałam męża w takim stanie.

W pierwszych trzech dniach pobytu we wrocławskiej klinice nastolatek został poddany wielu badaniom i zabiegom. Przeprowadzono kolejne transfuzje krwi, badanie USG, rentgen, rezonans głowy, wreszcie: punkcję. Założono mu również cewnik Broviaca.

 

 

 

Na wieść o chorobie syna państwa Kudźmów bliscy i przyjaciele pospieszyli z pomocą. W szpitalnym pokoju stale rozbrzmiewają telefony od zaniepokojonych przyjaciół rodziny.

– Wszyscy do nas dzwonią i pytają o zdrowie Stasia. Odwiedza nas mój brat, moja przyjaciółka Marzena, która dla Stasia stworzyła nawet transparent z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia… Dzwonią jego koledzy, nauczyciele, nawet lekarka z przychodni. Wszyscy się martwią i pytają, jak mogą pomóc w tej niecodziennej sytuacji. Dziękuję im za to – odpowiada mama naszego dzielnego wojownika.

 

Przyszły mistrz taekwondo jest już po pierwszej dawce chemii, którą otrzymał 6 września. Pani Edyta przyznaje, że zniósł ją nad wyraz dobrze. Obyło się bez skutków ubocznych, takich jak brak apetytu, częste zmiany nastroju, czy wymioty. Przyjęciu pierwszej dawki chemii towarzyszyły jedynie nadmierna potliwość i specyficzny zapach lekarstw.

Po kolejnej punkcji rodzice Stasia dowiedzą się, jaką ścieżką leczenia będzie szedł ich syn. Wyrazili również zgodę na to, żeby został on objęty nową terapią. Czy się do niej kwalifikuje i czy się na nią załapie dowiedzą się po 33. dobie leczenia. Eksperymentalny lek, który ma szansę przyjąć chłopiec ma być mniej inwazyjny niż tradycyjne lekarstwa i bardziej trafiać w komórki nowotworowe.

– Mam nadzieję, że nowy lek pomoże i wyjdziemy z „Przylądka” już za dwa miesiące – podsumowuje pani Edyta, z nadzieją w głosie.

 


Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław