Trzynastoletni Szymon Łąk z Wrocławia patrzy na świat przez różowe okulary. Jego bliscy nazywają go rozrabiającym optymistą i duszą towarzystwa. Chłopiec otacza się mnóstwem przyjaciół z którymi spędza każdą wolną chwilę grając w gry video lub bawiąc się na świeżym powietrzu, bo to właśnie tutaj czuje się jak ryba w wodzie!
Szymon to urodzony sportowiec! Kocha jazdę na rolkach, łyżwach, wyczynowej hulajnodze, nartach i jazdę konną. Chętnie również kopię w piłkę z kolegami, pokonuje przeszkody w parku linowym i zdobywa szczyty górskie z rodziną. W Polsce nie przeszedł jeszcze tylko pasma Pienin!
Każdego roku w wakacje pakujemy plecaki i ruszamy w góry – mówi pani Elżbieta, mama Szymka. – Ale bardzo lubimy zwiedzać również miasta, a kiedy pogoda za oknem nie dopisuje rozkładamy planszówki albo gramy w karty. Kiedy jednak nadarza się okazja, opuszczamy Wrocław w poszukiwaniu nowej przygody!
To właśnie na jednej z górskich wycieczek nowotwór po raz pierwszy dał o sobie znać.
Wakacje 2020 Szymon spędzał w Bieszczadach i choć jest zaprawiony w górskich wędrówkach to tego lata nie miał najlepszej kondycji.
Widziałam, że syn bardzo szybko się męczy, a to było do niego bardzo niepodobne – wspomina pani Elżbieta. – Często skarżył się również na ból w boczkach, ale na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się ok. Sądziłam, że być może to efekt dziecięcych, podwórkowych wygibasów.
Ale ból nie mijał. Zaraz po powrocie do domu Szymon trafił do gabinetu pediatry. Lekarka zleciła podstawowe badania. Wyniki nie sugerowały niczego, ale ból pleców wciąż doskwierał nastolatkowi. Pani doktor nie odpuszczała w poszukiwaniu przyczyny. W końcu trafił do fizjoterapeuty, który od razu zauważył, że coś jest nie tak. Kolejnym krokiem w diagnozie było prześwietlenie pleców Szymka, które przyniosło szokujące informacje.
Lekarz powiedział, że na zdjęciu rentgenowskim widać, że syn ma złamany kręgosłup! – wspomina pani Ela. – W ogóle nie podejrzewałam, że w jego organizmie dzieje się coś niepokojącego. Byłam pewna, że złamania powstało podczas szaleństw na hulajnodze.
Szymon zaczął nosić specjalny gorset i nie rezygnował ze swoich pasji. Zmiany przyniósł rezonans. Na podstawie kolejnego badania lekarze zaczęli podejrzewać, że chłopiec ma nowotwór. We wrześniu skierowano go do Przylądka Nadziei.
Zaraz jak wojownik usiadł na szpitalnym łóżku, wyczuł w swojej łydce guza. Biopsja przyniosła odpowiedź co tak naprawdę dzieje się w ciele chłopca. To mięsak tkanek miękkich, który niespodziewanie zaatakował organizm i dał sporo przerzutów w kręgosłupie, który, jak się okazało, był złamany aż w czterech miejscach!
To był prawdziwy szok! – wspomina mama chłopca. Szymek był okazem zdrowia, a w szkole miał 100% frekwencji. W mgnieniu oka stracił siły i nie mógł chodzić ani stać o własnych nogach.
Guz zareagował i zaczął się zmniejszać – wspomina pani Ela. – Szymek nabierał sił, a już tydzień później mógł być rehabilitowany. No i wrócił apetyt!
Po trzeciej chemioterapii guz był na tyle mały, że udało się go wyciąć w całości. Kolejne badania wykazały, że przerzuty się wycofały. Następnym krokiem w leczeniu miała być radioterapia.
W Szymonie wzmagał optymizm, który jeszcze bardziej napędzał go do walki z chorobą. Dostrzegali to również przylądkowi lekarze.
Doktor Jadzia doskonale wie, że najlepszym lekiem jest pozytywne nastawienie – mówi mama wojownika. – Powiedziała nam, że w Przylądku jest Bartek, który zmaga się z tą samą chorobą co Szymon, ale trzeba mu dodać trochę otuchy do walki i zapytała, czy Szymek nie chciałby go poznać. Chłopaki zamieszkali w jednej sali i dziś są nierozłączni.
Mimo różnicy wieku, od razu złapali wspólny język. Wojowników połączyło zamiłowanie do gier i rozrabiania. Dziś tworzą duet zgranych przyjaciół, którzy razem się bawią, wspierają, chodzą na terapie a nawet… rapują!
Tekst piosenki napisali zupełnie sami, a wena twórcza naszła ich w nocy – śmieje się pani Elżbieta. – Efekt końcowy jest fenomenalny!
Chłopaki zostali prawdziwymi gwiazdami! Pisały o nich portale internetowe i gazety, można było ich usłyszeć w radiu i zobaczyć w telewizji. Ale gdy zgasły światła reflektorów, wciąż toczą walkę z chorobą.
Szymona czeka jeszcze długa droga do zdrowia. Przed nim 28 cykli radioterapii, a potem znów czeka go chemioterapia. Jak będzie wyglądało dalsze leczenie? To zależy od wyników badań, ale na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Szymon z szerokim uśmiechem na buzi walczy i ani myśli się poddawać! Trzymajmy za niego kciuki, żeby jak najszybciej pokonał chorobę, znów wskoczył na hulajnogę i zdobył Pieniny! Gorąco kibicujemy też Bartkowi, żeby chłopaki mogli wspólnie rozrabiać, tym razem poza murami szpitala.
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław