Zosia niedawno zaczęła przygodę z przedszkolem, gdzie od razu zyskała sympatię innych dzieci. Jej urokliwy uśmiech i bujne, kasztanowe loki, które podskakiwały przy każdym kroku, szybko wyróżniły ją w grupie. Niestrudzona w zabawach i opowieściach, każdego dnia wracała do domu z nowymi pomysłami, a nieco zagubiona w czasie buntu trzylatki – z uśmiechem potrafiła wywracać wszystko do góry nogami.
W domu Zosia uwielbiała spędzać czas z młodszą siostrą, Hanią, choć, jak to siostry, miały dni pełne psot i przekomarzań.
Nic nie zapowiadało, że coś może przerwać tę radosną codzienność.
W pewien wtorek zaczęło się coś, co początkowo wyglądało niewinnie. Zosia stała się marudna, osowiała i zaczęła odmawiać posiłków – co nigdy wcześniej się nie zdarzało. Cała jej energia zdawała się wyparować, a zamiast tego dziewczynka najchętniej zamykała oczy i drzemała, choć były to króciutkie, przerywane momenty snu.
„Pomyślałam, że to jelitówka i miałam nadzieję, że to tylko przejściowe osłabienie. Pediatra zdiagnozował jednak anginę i zalecił wizytę kontrolną w piątek, ale w międzyczasie stan Zosi zaczął się pogarszać.
Gdy wrócili do lekarza, mama Zosi od razu wiedziała, że coś jest nie w porządku – Zosia miała podkrążone oczy, cicho skarżyła się na ból brzucha i wcale nie przypominała tej pełnej życia dziewczynki, którą wszyscy znali. Lekarz skierował ją na oddział chirurgii dziecięcej. Tam, po serii badań, padła druzgocąca diagnoza: Zosia ma dużego guza w okolicy nerki.
Nowotwór – słowo, które zmienia wszystko w jednej chwili.
Guz Wilmsa, rzadki nowotwór nerek występujący u dzieci, nagle stał się centralnym punktem życia całej rodziny. W niedzielę Zosia trafiła do Przylądka Nadziei, gdzie natychmiast rozpoczęto chemioterapię. Na początku leczenie było dla niej trudne – była osłabiona, płaczliwa, jej drobne ciało walczyło z gorączką i skutkami terapii.
Z czasem jednak wróciła jej ochota na zabawę. Mimo że leczenie nie pozwalało na długie chwile aktywności, Zosia zaczęła ponownie się uśmiechać, a jej ciekawość świata pokonała chwilowe zmęczenie. Nawet lekarze przyznali, że ta mała dziewczynka zadziwia ich siłą i pogodą ducha.
Dla mamy Zosi to wszystko było jak zły sen. Myśli mieszały się z uczuciami bezradności i strachu, jakich nigdy wcześniej nie znała.
„To wszystko wydaje się tak nierealne…”
Dotąd zawsze współczuła innym rodzicom, których dzieci zmagały się z chorobą, ale nigdy nie przyszło jej do głowy, że to spotka również jej rodzinę. Teraz, mimo ogromu emocji, stara się być silna – dla Zosi, która patrzy na nią z ufnością i miłością, oraz dla Hani, która tęskni za swoją siostrą i nie do końca rozumie, dlaczego jej nie ma w domu.
Każdego wieczoru, gdy wracała do domu od Zosi, Hania przybiegała do niej z pytaniami. Mama starała się tłumaczyć, że Zosia wróci, że teraz potrzebuje odpocząć i wyleczyć się, ale przecież jej samej także było trudno w to wszystko uwierzyć.
Przed Zosią jeszcze wiele tygodni intensywnego leczenia, kolejne badania kontrolne i w końcu operacja usunięcia guza. Każdy dzień jest wyzwaniem, ale też kolejnym krokiem w stronę zdrowia i powrotu do dziecięcej radości. Mimo wszystko Zosia nie rezygnuje z marzeń o wspólnych zabawach z siostrą i nie traci swojego dziecięcego optymizmu.
Dzięki temu wszystkim łatwiej wierzyć, że ta dzielna, radosna trzylatka, która nie poddaje się nawet w najtrudniejszych chwilach, powróci do zdrowia.
Fundacja „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową”, ul. Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław