Zosia ma sześć lat, kochającą rodzinę i psiego przyjaciela - Rexa. Od zawsze towarzyszy jej pogoda ducha, której nie traci nawet teraz, gdy od kilku miesięcy jej życie toczy się głównie w szpitalnych murach.
Zosia każdego dnia wnosi radość do życia swoich bliskich. Jest energiczna, ciekawa świata i pełna empatii. Uwielbia spędzać czas na świeżym powietrzu, a jednym z jej ulubionych zajęć jest budowanie zamków z piasku. Zosia uwielbia też swojego owczarka niemieckiego, Rexa, który jest jej wiernym towarzyszem zabaw.
Nie ma dla niej nic lepszego niż zabawa z innymi dziećmi. Jest duszą towarzystwa – zaraża optymizmem i szybko zyskuje sympatię rówieśników. Zosia ma też starszego brata, za którym bardzo tęskni, gdy nie może być obok niego.
Jeszcze niedawno życie Zosi płynęło w rytmie typowym dla każdego dziecka w jej wieku. Chodziła do przedszkola, bawiła się z przyjaciółmi, a jej dnie wypełniały śmiech i beztroska. Pewnego dnia mama zauważyła, że Zosia w nocy mocno się poci. Na początku nie wzbudziło to większych podejrzeń – nic nie wskazywało na poważne problemy.
Kilka tygodni później Zosia przeszła lekkie przeziębienie, które jednak szybko ustąpiło. Niedługo potem pojawiło się zapalenie ucha, a później zapalenie pęcherza. Choć każda z tych infekcji mogła wydawać się zwykłą dziecięcą przypadłością, mama Zosi zaczęła zauważać zmiany. Zosia była coraz bardziej blada, a pod jej oczami pojawiły się wyraźne cienie.
Babcie i panie w przedszkolu również zwróciły uwagę na to, że Zosia wygląda na zmęczoną i osłabioną. Było jasne, że coś jest nie tak, ale wciąż trudno było wskazać, co dokładnie.
Próby dostania się do pediatry trwały tydzień. Mimo narastającego niepokoju, Zosia i jej mama wciąż czekały na miejsce w przychodni. W końcu podjęły decyzję o wizycie prywatnej. To właśnie tam lekarz, zaniepokojony wyglądem dziewczynki, natychmiast zlecił wykonanie morfologii krwi.
Wyniki badania były alarmujące. Już po kilku godzinach mama Zosi odebrała telefon z laboratorium z pilnym zaleceniem, by natychmiast zgłosić się do szpitala.
Pierwszym przystankiem był szpital w Opolu, skąd Zosia została skierowana do Przylądka Nadziei we Wrocławiu. Diagnostyka była szybka, ale dla rodziny niezwykle trudna emocjonalnie. W ciągu czterech dni potwierdzono, że Zosia choruje na ostrą białaczkę limfoblastyczną.
Pierwsze dni w szpitalu były intensywne. Zosia miała uzupełnianą hemoglobinę i płytki krwi, dostawała kroplówki, a jej stan był pod stałą kontrolą lekarzy. Kluczowym momentem była biopsja szpiku, która dała ostateczną odpowiedź na pytanie, co dolega dziewczynce.
Diagnoza była dla nas ogromnym szokiem - mówi Żaneta Zając, mama Zosi. - Zwłaszcza, że cała choroba rozpoczęła się niewinnie, a w historii naszej rodziny nie było wcześniej żadnych chorób nowotworowych.
Leczenie Zosi rozpoczęło się od chemioterapii, która została ustalona według podstawowego protokołu. Każdy dzień w Przylądku Nadziei to krok w stronę zdrowia, ale również wyzwanie, które wymaga od Zosi ogromnej siły. Mimo trudności, dziewczynka nie traci swojego optymizmu. Wciąż uśmiecha się do bliskich, a jej ulubioną formą relaksu są wspomnienia o Rexie i starszym bracie, który czeka na nią w domu.
Zosia ma przed sobą jeszcze wiele etapów leczenia, ale otaczają ją ludzie, którzy każdego dnia wspierają ją w tej drodze. Dziecięca ciekawość świata i radość, jaką Zosia w sobie ma, dają nadzieję, że wkrótce znów będzie mogła cieszyć się beztroską zabawą z rówieśnikami i biegać z Rexem po ulubionych polach.
Historia Zosi przypomina, jak istotne jest wczesne zauważanie sygnałów, które mogą wskazywać na problemy zdrowotne. Dzięki podjęciu szybkich działań dziewczynka ma szansę odzyskać swoje beztroskie dzieciństwo, wypełnione radością i śmiechem.
Fundacja „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową”, ul. Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław