Hubert prawie w ogóle nie rozstaje się ze swoimi maskotkami. Towarzyszą mu podczas badań, snu, zabawy i czytania bajek.
– Synek uwielbia słuchać o przygodach Słonia Trąbalskiego – podkreśla pani Malwina Myślińska, mama chłopca. – Jak tylko pokazuję mu książeczkę, od razu się uśmiecha. Lubi też jak mu śpiewam. Niestety w klinice nie mamy zbyt wiele możliwości na zabawy. Hubert miał niedawno operację i wciąż boli go brzuszek – dodaje mama wojownika.
Chłopiec przyszedł na świat 2.08.2021 roku, a już trzy dni po jego narodzinach lekarze odkryli, że ma powiększone nadnercze oraz wątrobę.
– Kiedy mieliśmy już wychodzić do domu, lekarze zaproponowali nam dodatkowe, kontrolne badania – dodaje pani Malwina. – Synek wyglądał na całkowicie zdrowego noworodka, ale się zgodziłam. Hubertowi wykonano badanie USG i to było szczęście w nieszczęściu, ponieważ lekarze zauważyli liczne guzy. Oprócz tego Hubert miał zmianę na głowie, która początkowo została zdiagnozowana jako niegroźny wyprysk. Kilka dni później byliśmy już w Przylądku Nadziei – dodaje mama pacjenta.
– Nie pamiętam prawie w ogóle dwóch pierwszych miesięcy leczenia. Przepłakałam wiele dni – dodaje pani Malwina. – Pierwszą chemię lekarze podali Hubertowi we wrześniu. Wtedy zaczął się prawdziwy koszmar.
Mały pacjent cierpiał na zaparcia i bóle brzuszka, który uciskała wątroba. Narząd pokryty był niepoliczalną liczbą guzów. Hubert wciąż płakał, nie chciał jeść, był opuchnięty i miał trzy razy przetaczaną krew.
Po kolejnej serii badań obrazowych i biopsji lekarze mogli kontynuować leczenie. Po trzech tygodniach przerwy podali chłopcu drugi cykl chemii.
– Parametry synka wciąż spadały. Borykał się z nawracającymi infekcjami i znów kilkukrotnie miał toczoną krew. Ale wkrótce wyniki badań Huberta były coraz lepsze. Organizm wreszcie odpowiedział na leczenie. Przed nami były kolejne 4 cykle chemioterapii – dodaje mama wojownika.
Postępy w leczeniu nie oznaczały końca problemów. Hubertowi doskwierały wymioty, bezsenność, nerwowość, gorączki.
– Były takie dni, że nikomu nie pozwalał się do siebie zbliżyć – mówi mama pacjenta. – Dodatkowo borykaliśmy się z brakiem odporności u synka. Konieczne były zastrzyki, a pobyty w domu były bardzo krótkie. Musieliśmy wracać do Przylądka między innymi na toczenia krwi.
W marcu tego roku Hubert miał rozpocząć ostatni cykl chemii. Lekarze zdecydowali jednak, że maluch jest gotowy na operację.
– To była bardzo trudna operacja. Zwykle dzieci chorują na neuroblastomę jednostronną, a u synka choroba zaatakowała po obu stronach ciała – wspomina mama pacjenta.
Podczas operacji lekarz usunął dwa guzy i niemal całe nadnercza. Hubert do końca życia będzie musiał przyjmować sterydy. Reszta guzów zmniejszyła się, ale wciąż znajdują się w nich komórki rakowe.
– Dziś kończymy ósmy cykl chemii i czekamy na kolejne badania, po których dowiemy się co nas dalej czeka. Obecnie synek wraca do siebie po operacji i przechodzi ze sterydów dożylnych na sterydy w tabletkach – dodaje mama pacjenta.
Mocno trzymamy kciuki za Huberta, żeby wciąż tak dzielnie walczył z chorobą i żeby o Słoniu Trąbalskim mógł słuchać w swoim własnym łóżeczku.
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław