– Te trzy litery nic nam na początku nie mówiły, ale okazały się ciosem prosto w nasze serca. Neuroblastoma – ciężki nowotwór o wysokiej złośliwości zaatakował naszego Norbisia. Jak to możliwe, że w tak małej i kruchej osóbce znalazł guz – olbrzym: 9x10x9 cm
Opowiada Piotr Gumola, tato Norberta.
Natychmiast trafili do specjalistycznego szpitala, gdzie rozpoczęły się badania, które miały pokazać, z jakim nowotworem przyjdzie walczyć Norbiemu.
– Mijały kolejne dni, a w środku tego wszystkiego my z tysiącem myśli. Co dalej? Co robić? Przecież Norbert musi żyć! Nie pozwolimy, żeby nas zostawił, przecież to dopiero małe dziecko… cały świat otwiera przed nim swoje drzwi…
Opowiada tato chłopca.
Po niespełna miesiącu najgorsza możliwa diagnoza została potwierdzona w 100%.
– W naszych głowach pustka: może to jakaś pomyłka, błąd, który szybko pozwoli wrócić nam do domu i zapomnieć o całej historii
– zawiesza głos tato Norberta.
Dopiero rozmowa z lekarzem prowadzącym uświadomiła im, że proces leczenia będzie długi i bardzo ryzykowny. W trakcie terapii organizm małego pacjenta zostaje wystawiony na wielką próbę, niejednokrotnie całkowitego wyniszczenia dawkami przeróżnych leków i cytostatyków.
Jednym z trudniejszych momentów już na samym początku okazał się pobyt na oddziale onkologii i chemioterapii. Widok dzieci w różnym przedziale wiekowym i w większości z główkami bez włosów budził respekt dla tego miejsca.
– Uświadomiliśmy sobie, że tutaj każde dziecko walczy o swoje życie. My też byliśmy zdeterminowani – Norbert musi wyzdrowieć. I przez osiem długich miesięcy robiliśmy wszystko, żeby pomóc synkowi. W końcu nasz dzielny maluch ujarzmił śmiertelnego wroga
Opowiada pan Piotr.
Powoli zaczęli wracać do normalności. Wizyty kontrolne były najpierw, co miesiąc, później, co dwa, trzy, co sześć miesięcy. Z upływem czasu utwierdzali się w przekonaniu, że Norbi jest zdrowy. Razem z bratem trenowali hokej, byli bardzo aktywni. W 2015 roku do ich szczęśliwej rodziny dołączył kolejny chłopiec – urodził im się jeszcze jeden braciszek – Oliwierek.
To spokojne życie, w którym rak był tylko wspomnieniem, zburzyła ostatnia wizyta kontrolna w listopadzie 2017 roku. Wynik badania tomografem komputerowym odebrał im mowę. „W śródpiersiu Norberta jest guz, podejrzewamy wznowę choroby” – takie słowa usłyszeli po sześciu latach od pokonania choroby.
– Wtedy byliśmy w piekle. Przeżyliśmy horror, ale wierzyliśmy, że to koniec, że nie znajdziemy się tam już nigdy więcej. A tu okazywało się, że niemożliwe stało się faktem… Rak wrócił. Norbert ma wznowę! Walczy ze śmiercią
Tłumaczy tato Norberta.
Na coś takiego nie można się przygotować. Nie mogli sobie tego poukładać w głowach. Kolejny raz chemioterapia, przeszczep szpiku i całkowita utrata odporności, operacja, liczne tomografie, scyntygrafie, transfuzje krwi, biopsje szpiku i kości oraz niezliczone zastrzyki i pobierania krwi.– Naszym domem po raz kolejny stał się szpital, a dziadkowie musieli przejąć opiekę nad Szymonem i Oliwierem. Codziennie jesteśmy przy synku, poświęcamy mu każdą chwilę, dajemy siłę, ale jesteśmy bezradni, nie odbierzemy ani grama bólu
Opowiada tato o nowej-starej rzeczywistości.
Druga walka z rakiem jest niestety o wiele trudniejsza, są o wiele mniejsze szanse na zwycięstwo. Nawet dla lekarzy przypadek Norbiego jest wyjątkowo trudny. Po wielu konsultacjach decyzja była jedna – Norbert musi przejść immunoterapię anty GD-2. To jedyny ratunek dla chłopca. Jednak immunoterapia to leczenie nierefundowane.
Usłyszeliśmy plan na życie, który kosztuje ogromne pieniądze. Ponad 1,6 mln zł. Kwota niewyobrażalna, bo Norbert jest pacjentem wysokiego ryzyka. To leczenie zapobiega jednak wznowie i zwiększa szansę na życie o 20 procent! Nasz syn może żyć, jeśli zacznie je w październiku!
Apeluje o pomoc tato Norberta
– Wierzymy i liczymy na ludzi o wielkich sercach, którzy choć w najmniejszym stopniu przyczynią się do powrotu naszego dzielnego syna do zdrowia.
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław