Pomagam i wpłacam

Chce pomagać ludziom, bo ludzie pomogli jej. Kinga, mimo choroby, snuje ambitne plany na przyszłość

31 stycznia 2023

17-letnia Kinga Dudek z Surochowa k. Jarosławia (woj. podkarpackie) jest bardzo ambitną nastolatką, która doskonale wie, czego chce. Swoją przyszłość planuje związać z medycyną. Marzeniem dziewczyny jest zostać lekarką i pomagać innym ludziom. Bo wie, jak bardzo ludzie jej pomogli, kiedy okazało się, że cierpi na rzadką chorobę genetyczną – nocną napadową hemoglobinurię.

– Córka jest w takim wieku, w którym wszystko ją interesuje. Jest bardzo otwarta na ludzi i świat. Czyta książki, słucha muzyki, ogląda seriale. Próbuje wszystkiego po trochu, tak jak typowa nastolatka. A zarazem kochane dziecko – tłumaczy pani Anna, mama Kingi. Wcześniej przez kilka lat ona i jej mąż, pan Grzegorz pracowali za granicą. Następnie wrócili do Polski, w której również pracowali przez wiele lat. Obecnie pan Grzegorz ponownie przebywa za granicą, natomiast pani Anna zrezygnowała z pracy, żeby zająć się domem i wesprzeć córkę w zmaganiach z chorobą.

Podobnie jak starszy brat, 21-letni Wiktor i młodsza siostra, 16-letnia Kornelia, pod opieką której zostały dwa koty i pies Kingi – otrzymany w prezencie w październiku zeszłego roku.

Kłopoty ze zdrowiem zaczęły się dużo wcześniej

– Kinga ma światłowstręt i nie znosi upałów. Najlepiej czuje się w klimacie skandynawskim. Przed chorobą często bywała zmęczona, dużo spała i piła jeszcze więcej wody. Dlatego na początku podejrzewałam u niej cukrzycę. A okazało się, że to coś zupełnie innego… – wyjaśnia mama nastolatki.

Jeszcze przed pandemią koronawirusa Kinga skarżyła się na silne bóle głowy. Zdarzały się też u niej krwotoki z nosa. Kiedy zaniepokojona pani Anna udała się z córką do rodzinnego lekarza, ten skierował nastolatkę na badania. Początkowo wydawało się, że to jedynie niedobór witaminy C w organizmie. Tymczasem objawy nie ustępowały. Kinga nadal była zmęczona, bardzo śpiąca, mimo że jej rówieśnicy w tym czasie tryskali energią.

W listopadzie 2021 roku w Jarosławiu Kinga miała wykonywane okresowe badania zdrowia, tak zwany bilans nastolatków. Na drugi dzień pani Anna otrzymała telefon z przychodni z poleceniem, że mają natychmiast wrócić do Jarosławia po skierowanie do szpitala w Rzeszowie, ponieważ Kindze wyszły bardzo złe wyniki krwi. I nie mogą wykluczyć białaczki. Zszokowana rodzina czym prędzej udała się do Rzeszowa. Na szczęście rzeszowscy lekarze, po wykonaniu biopsji, wykluczyli najgorsze. Nastolatkę poddano jednak badaniom wysyłkowym i genetycznym. Trzeba było ustalić przyczynę jej złego stanu zdrowia: niskiej hemoglobiny i małopłytkowości.

Lekarka miała dobrą i złą wiadomość

– Pamiętam, że po badaniach podeszła do mnie lekarka i powiedziała, że ma dla mnie dobrą i złą wiadomość. Dobra była taka, że Kinga nie miała białaczki. A zła, że córka cierpiała na chorobę genetyczną. Jej nazwa nic mi nie mówiła. Brzmiała dla mnie zupełnie obco i abstrakcyjnie. Dopiero kiedy wróciłam do domu, wtedy na chłodno sprawdziłam w internecie nazwę choroby i zrozumiałam, co to dla nas wszystkich oznacza. Czuliśmy bezsilność – przypomina sobie tamte nerwowe dni pani Anna.

Od tego momentu rozpoczęło się długotrwałe leczenie. Co tydzień w Rzeszowie Kinga miała przetaczane płytki i około raz w miesiącu krew. Wreszcie w lipcu 2022 roku lekarze zasugerowali, że Kinga będzie miała przeszczep szpiku kostnego.

– Dali mi do zrozumienia, że to jedyne wyjście z sytuacji – mówi mama nastolatki.

Brat był dla Kingi najlepszym dawcą

Zaczęły się gorączkowe poszukiwania dawcy szpiku. Okazało się, że idealnym dawcą dla Kingi będzie jej starszy brat – Wiktor.

Jednocześnie zapadła decyzja, że zabieg odbędzie się na drugim końcu Polski. W klinice Przylądek Nadziei we Wrocławiu. Termin wyznaczono na 21 grudnia 2022 roku.

Kinga wraz z mamą przyjechały do Wrocławia wcześniej, bo w nocy z 11 na 12 grudnia. Tydzień później dołączył do nich Wiktor. W wyznaczonym dniu miał miejsce długo oczekiwany zabieg. Jak organizm Kingi zareagował na przeszczep?

– Niemal od razu Kinga zaczęła źle się czuć. Miała nudności, wymioty, dokuczał jej brak apetytu. Była jeszcze bardziej zmęczona niż wcześniej. No i wypadły jej włosy – opowiada pani Anna.

Szczęśliwy powrót do domu

Teraz cała rodzina niecierpliwie czeka, aż szpik zacznie prawidłowo funkcjonować, co pozwoli zakończyć regularne przetaczanie krwi. Pani Anna jest dobrej myśli.

– 27 stycznia opuściliśmy Przylądek, bo Kinga czuła się już na tyle dobrze, że mogliśmy wreszcie wrócić do domu – wyjaśnia mama nastolatki.

Po czym dodaje:

– Pozostajemy jednak w stałym kontakcie z lekarzami z kliniki. Przez najbliższe pół roku będziemy regularnie przyjeżdżać do Wrocławia na wizyty kontrolne. Najważniejsze, żeby Kinga teraz uważała na siebie. Czas pokaże – podsumowuje rozmowę.

Pomóż dzieciom chorym na raka!

Fundacja „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław

 

Pomaganie jest tak proste!

Masz realny wpływ na życie naszych Podopiecznych!
Przylądek Nadziei wpłaty

50zł

Wpłacam

100zł

Wpłacam

Wpłata od serca

Wpłacam

Wspieraj systematycznie

Wpłacam

Dzięki Tobie możemy działać!

Przekaż 1,5% podatku