Mikołaj przyszedł na świat w połowie grudnia 2023 roku. Czteroosobowa rodzina państwa Petrichów znów się powiększyła. Najstarsza córka nie mogła się doczekać, kiedy pozna kolejnego brata i będzie mogła pokazywać mu świat. Niestety, ta sielanka nie trwała długo.
Mikołaj jest spokojnym, choć bardzo ciekawym świata dzieckiem. Gdy tylko coś mu się spodoba, staje się aktywny i roześmiany. Dużą część życia spędził w szpitalu, ale mimo to nie traci chęci do zabawy. Gdy pod ręką nie ma swojej ulubionej przytulanki z gryzakiem, zamienia szpitalny świat w swój plac zabaw. Z ciekawością przygląda się próbówkom i bawi się opakowaniami od gazików.
Mikołaj jest bardzo dzielny. Dobrze znosi pobieranie krwi i inne czynności, które wykonują przy nim pielęgniarki i lekarze. Śmiejemy się, że kiedyś sam będzie pielęgniarzem - mówi Pani Magdalena, mama Mikołajka.
Mimo, że jest malutki, jest już bardzo związany z rodzeństwem. Uwielbia swojego starszego brata - podczas jego odwiedzin w szpitalu, Mikołaj zawsze cieszy się i wyciąga do niego rączki.
Niespodziewana diagnoza
Gdy Mikołaj miał 4 i pół miesiąca, na jego nóżce pojawiły się wybroczyny. Poza tym wszystko było w porządku - nadal dużo się śmiał, był aktywny i chętnie obserwował zabawy rodzeństwa.
Trwała majówka i dostęp do lekarzy w przychodni był ograniczony, więc rodzina cierpliwie czekała na wizytę, nie widząc innych niepokojących objawów.
Lekarz w przychodni dokładnie zbadał Mikołaja. Jego stan wydawał się dobry, ale na wszelki wypadek pediatra zlecił badania krwi oraz wystawił skierowanie do szpitala z podejrzeniem skazy krwotocznej - wspomina mama Mikołaja.
Następnego dnia wykonano zlecone badania, a popołudniu rodzina otrzymała telefon z laboratorium z pilną prośbą o kontakt z lekarzem. Wyniki Mikołaja okazały się bardzo niepokojące. Mimo, że od szpitala dzieliło ich ponad 300 km, rodzina nie wahała się nawet chwili.
Na miejscu Mikołajowi znów pobrano krew do badań, a w nocy lekarze zdecydowali się na transfuzję z powodu bardzo niskiej hemoglobiny. Następnego dnia postawili diagnozę: chłopiec ma ostrą białaczkę limfoblastyczną. Świat rodziny się zatrzymał, nie mogli uwierzyć, że ich maleńkie dziecko jest tak poważnie chore.
Nowa, szpitalna rzeczywistość
Pierwszy tydzień w szpitalu był bardzo trudny i bolesny. Mikołaj przeszedł szereg badań. Rodzice innych dzieci na oddziale okazali się bardzo pomocni i wspierający, dzieląc się swoimi doświadczeniami. Przed rodziną rysował się trudny czas, ale z nadzieją na wyzdrowienie Mikołaja.
Dla naszej rodziny były to duże zmiany. Musieliśmy się przeprowadzić, czym zajął się sam tata Mikołaja, który musiał także przejąć moje codzienne obowiązki. Starsze dzieci, które nadal są maluchami, nie do końca rozumieją co się dzieje. Pytają czemu mama i braciszek muszą być w szpitalu. - dodaje mama Mikołaja.
Pobyt w szpitalu miał trwać nieco ponad miesiąc, ale przedłużył się do dwóch i pół z powodu komplikacji – sepsy i grzybiczego zapalenia płuc po chemioterapii. Później, gdy stan Mikołaja się poprawił, okazało się, że konieczny będzie przeszczep szpiku, który jest jedyną szansą na przeżycie i pełne wyzdrowienie. Dawcą okazał się jego starszy brat.
Rodzina spędziła tydzień razem w domu, zbierając siły przed kolejną chemioterapią. Planowali wrócić do domu po dwóch tygodniach, aby czekać na dzień przeszczepu, jednak wyniki badań Mikołaja znów okazały się niepokojące. Kolejny miesiąc spędzili w szpitalu, aż w końcu Mikołaj poczuł się lepiej. Rodzina mogła wreszcie wrócić na weekend do domu, żeby spędzić ze sobą trochę czasu i odpocząć.
Nadzieja i kolejne złe wieści
Przed przeszczepem Mikołaj otrzymał duże dawki chemioterapii, ale zniósł to dzielnie. Dzień zabiegu był dla rodziny pełen emocji. Transplantacja przebiegła sprawnie, a w pierwszych dniach po niej wszystko wyglądało dobrze. Mikołaj był osłabiony, ale wciąż się uśmiechał i bawił. W dziewiątej dobie po przeszczepie zaczęły pojawiać się pierwsze leukocyty. Rodzina była uradowana i miała nadzieję, że niedługo wrócą wspólnie do domu.
Niestety, komórki zaczęły się namnażać zbyt szybko, co doprowadziło do groźnego powikłania - zespołu wszczepiennego. Gdy udało się go opanować, pojawiło się kolejne niebezpieczeństwo: choroba przeszczep przeciw gospodarzowi (GvHD). Zaatakowała skórę i przewód pokarmowy. W czterostopniowej skali Mikołaj jest pomiędzy trzecią, a czwartą fazą tego schorzenia, co oznacza poważne zagrożenie życia. Pierwsza linia leczenia – sterydy – okazała się nieskuteczna. Niestety, nie ma jasnych wytycznych co do dalszego leczenia, a stan Mikołaja pogarszał się. Jego skóra była bardzo wrażliwa, a ból i swędzenie sprawiały, że potrzebował delikatnej pielęgnacji. Do tego biegunki i ból brzucha, które bardzo go osłabiały.
Lekarze z całych sił starali się pomóc Mikołajowi, konsultując się z innymi specjalistami, szukając najlepszego planu leczenia. Największą nadzieję na wyleczenie daje terapia mezenchymalnymi komórkami macierzystymi, jednak nie jest ona refundowana.
Pierwsze dawki kupiliśmy sami, ale nie mamy środków, żeby ją dokończyć. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Każda wpłata może pomóc Mikołajowi wygrać walkę o zdrowie i życie. Razem możemy dać mu szansę na przyszłość pełną uśmiechu i radości - mówi tato Mikołaja.
Pomóż dzieciom chorym na raka.
Fundacja „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową”, ul. Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław
- Płatności za pomocą: PayU, PayPal, Blik, kartą, przelewy online i tradycyjne
- Przekazanie 1,5% podatku – KRS 0000086210