Zanim Adrian trafił do szpitala, przez trzy tygodnie leczył bolące zęby. Kiedy jednak do bolącej szczęki doszła opadająca powieka, lekarze zrobili dokładniejsze badania. Wykryli nowotwór: chłoniaka Burkitta. Rak zdążył zająć węzły chłonne, atakował nerki, wątrobę, kości, płyn mózgowo rdzeniowy
i szpik kostny. W grudniu wydawało się już, że raka udało się pokonać chemią. Jednak radość trzeba jeszcze odłożyć. Z podejrzeniem błyskawicznie rozwijającej się wznowy Adrian trafił do Przylądka Nadziei. Tutaj musi dostać lek ratujący życie i czeka na przeszczep szpiku.
Adrian Westerowski ma 8 lat. Mieszka z rodzicami w Łodzi i uczy się w drugiej klasie. Jest wzorowym uczniem, ale na razie do szkoły chodzić nie może. Ma nauczanie indywidualne, razem z mamą śmieją się, że lekcje ma w tym szpitalu, w którym akurat się leczy.
Zapalony rowerzysta, na czas choroby musiał niestety odłożyć rower na bok. Gra na konsoli, albo na tablecie. Najwięcej frajdy sprawia mu gra w Fortnite. Na półce w szpitalnej sali dumnie stoi cały rządek figurek – postaci z gry. Zaraz obok pojazdów z Lego City. Bo kto by nie lubił klocków Lego? Adrian lubi. I to jak! Mama żartuje, że kiedy Adrian dostaje klocki Lego, konsola i tablet lądują w kącie. Liczą się wtedy tylko klocki.
Stomatolog nie pomógł
Zanim trafił do szpitala, przez trzy tygodnie leczył zęby. To był czerwiec, kiedy Adriana zaczęła boleć szczęka. Rodzice pierwsze kroki skierowali do stomatologa. Ból nie ustawał, więc Adrian meldował się u dentysty co kilka dni. W którymś momencie pojawiła się opuchlizna, chłopcu opadła też lewa powieka. Zanim jednak lekarze zajęli się okiem, trzeba było usunąć ropiejący ząb…
– Rana nie chciała się goić, pojawiły się skrzepy. W środku nocy jechaliśmy na pogotowie – opowiada pani Monika, mama Adriana.
– Do szpitala w Łodzi, a dokładnie na SOR, wkrótce trafiliśmy ponownie. Tym razem ze względu na oko.
Okazało się, że problem jest poważniejszy, dlatego chłopiec przeszedł komplet badań. Do tego laryngolog, okulista, neurolog
a nawet tomograf komputerowy. Dopiero wtedy okazało się, z czym tak naprawdę mierzy się Adrian.
– Wyszła małopłytkowość, która wyjaśniła, dlaczego nie chciało się goić dziąsło. Pojawiło się podejrzenie nowotworu i od razu trafiliśmy na oddział onkologiczny – opowiada pani Monika. – Tam Adrian miał zrobione dodatkowe badania. USG, rezonans, punkcje, badanie szpiku i płynu mózgowo rdzeniowego…
Rak rozwijał się błyskawicznie
Choroba postępowała z godziny na godzinę i wyniki pogarszały się błyskawicznie. Dlatego jeszcze przed ostateczną diagnozą Adrian zaczął chemioterapię. Żeby powstrzymać rozwój raka. Diagnoza potwierdziła podejrzenia. U chłopca lekarze wykryli chłoniaka Burkitta. Nowotwór, który atakuje węzły chłonne.
– Syn miał powiększone węzły chłonne przy szyi i pod lewą pachą. Pewnie stąd właśnie wzięły się kłopoty z okiem – wzdycha pani Monika.
– Ale oprócz tego były już nacieki na nerkach, na wątrobie, na kości w mostku, w płynie mózgowo-rdzeniowym. Do tego w 75% zajęty szpik. Wszystko postępowało bardzo szybko.
Tak jak szybko chłoniak się rozwijał, tak równie szybko zareagował na podawaną chemię. Po sześciu cyklach chemii, zakończonych w listopadzie, wszystko wyglądało wręcz znakomicie. Wyniki badań wyglądały dobrze. W ciągu kilku tygodni miały być jeszcze tylko opracowane wyniki rezonansu, ale Adrian cieszył się, że wraca do domu. Niestety, nie na długo.
– W grudniu, tuż przed świętami, Adrian zaczął narzekać, że znów boli go szczęka. W tym samym miejscu, co poprzednio – wspomina pani Monika. – Od razu po świętach byliśmy na badaniach kontrolnych. Okazało się, że Adrian znów ma ropień na dziąśle. Ale nie koniec na tym, bo na podstawie badań rezonansem lekarze zaczęli podejrzewać wznowę. Znów w kilku miejscach pojawiły się nacieki.
Adrianowi pomóc może tylko bardzo
drogi lek
Kiedy podejrzenie się potwierdziło, lekarze z Łodzi wsadzili Adriana i jego mamę do karetki i wysłali do Przylądka Nadziei. Tutaj chłopiec miał szansę wziąć udział w badaniach klinicznych leku, który miał pokonać nowotwór. Choroba znów rozwijała się jednak błyskawicznie. Zbyt szybko, żeby można było czekać. Trzeba było działać od razu. Sytuacja zagrażała życiu Adriana.
Chłopiec zaczął terapię Ibrutinibem. Lekiem ratującym życie, który daje nadzieję na pokonanie nowotworu. Niestety, lek jest nierefundowany i za kolejne dawki rodzice będą musieli zapłacić z własnej kieszeni. Koszt trzymiesięcznej terapii sięga 40 tysięcy złotych. Z jednej strony o połowę mniej, niż początkowo przewidywali lekarze. Z drugiej – to wciąż kwota, na którą rodzice nie mogą sobie pozwolić. Dlatego w zebraniu pieniędzy na leczenie Adriana będzie pomagać Fundacja “Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową”.
W tej chwili Adrian przechodzi bardzo agresywną chemioterapię. Pięć dni bez przerwy, 24 godziny na dobę. Przed nim dwa lub trzy takie cykle. Kolejnym krokiem będzie przeszczep szpiku. Poszukiwania dawcy właśnie się rozpoczęły. A wszyscy trzymamy kciuki za szybki powrót Adriana do zdrowia.
Aktualizacja 31 stycznia 2020
Dzięki wsparciu i zaangażowaniu 1122 wspaniałych pomagaczy z całej Polski i pomocy portalu Siepomaga.pl do końca stycznia udało się zebrać całą potrzebną kwotę na lekarstwo dla Adriana! Z całego serca dziękujemy za wsparcie! Prosimy o trzymanie kciuków za powodzenie terapii i szybki powrót Adriana do zdrowia!
Pomóż dzieciom chorym na raka
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław
- Płatności za pomocą: PayU, PayPal, Blik, kartą, przelewy online i tradycyjne
- Przekazanie 1% podatku – KRS 0000086210