Pojechać do Paryża i zobaczyć Disneyland, a potem wrócić do szkoły. Bo w szkole nie da się nudzić. I jeszcze paleta malarska, taka do mieszania farb. To największe marzenia dwunastoletniej Blanki. Marzenia pozornie niewielkie, ale jeśli przez ponad dwa lata twoim domem jest szpital, szczęście ma zupełnie inny wymiar.
– W domu czujemy się jak goście. Jak w obcym miejscu. Po każdej kolejnej chemii jedziemy na dwa, trzy dni i znów musimy wracać. Na transfuzję – opowiada Urszula Stawicka, mama Blanki. Są z Gubina, miasteczka na polsko-niemieckiej granicy w Lubuskiem. Ich życie toczy się jednak głównie 250 kilometrów od domu. We wrocławskiej klinice Przylądek Nadziei.
Blanka trafiła do Przylądka na początku 2017 roku. Wszystko zaczęło się, jak niemal każda historia małego pacjenta wrocławskiego szpitala. Przypadkiem. Bawiąc się na basenie uderzyła się o metalowe drabinki. Ból po chwili minął, można było wrócić do zabawy i zapomnieć o sprawie.Nie na długo. Po tygodniu w miejscu uderzenia, pod pachą koło łopatki, mama zauważyła obrzęk. Początkowo myślała, że to krwiak. Jednak pediatra, do którego pojechały z córką, nie był tego taki pewien. Po prześwietleniach i konsultacjach chirurgicznych lekarze uznali, że jednak to duży, ponad sześciocentymetrowy krwiak. Przepisali maści i co tydzień dziewczynka miała pojawiać się na kontrolę.
- Po miesiącu krwiak jednak nie zniknął. Wręcz przeciwnie, urósł do 8,5 centymetra. Był tak duży, że Blance zaczęła odstawać rączka – opowiada pani Urszula. – Pamiętam, że w wigilię zdecydowaliśmy z mężem: dość czekania. Idziemy prywatnie na badanie USG.
Radiolog, który przeprowadził badanie, nie miał wątpliwości. Narośl pod pachą Blanki to nie żaden krwiak. To nowotwór. Mięsak Ewinga, który potrafi zaatakować wszystkie miękkie tkanki, oprócz kości. Dzień później dziewczynka była już w szpitalu w Zielonej Górze, stąd lekarze wysłali dziewczynkę do Wrocławia na biopsję. Wyniki badań się potwierdziły. Tak Blanka zamieszkała w Przylądku Nadziei.
- Od razu zaczęło się podawanie chemii. W międzyczasie mieliśmy powtórkę wszystkich badań i okazało się, że są przerzuty do płuc. Aż 28 nacieków – wspomina pani Urszula. – Sam guz był w tamtym momencie nieoperacyjny. Tak się rozrósł, że przykleił się do żyły i operacja nie wchodziła w grę.
Po trzech cyklach chemioterapii nowotwór na szczęście się wycofał. Guz obkurczył się do tego stopnia, że mogli interweniować chirurdzy. W maju 2017 roku wycięli intruza, a po radioterapii miejsce guza wyjściowego było czyste.
Ale to nie był koniec. Zaczęła się walka o płuca. Skuteczna, bo do października z 28 nacieków zostało tylko 8. Pojawiła się nadzieja. Cała rodzina oczami wyobraźni widziała już powrót do normalnego życia…
Niestety. Wyniki kolejnych badań kontrolnych były jak cios. W miejscach nacieków pojawiło się pond 20 guzków. Wszystko zaczęło się od początku. Różne chemie, raz remisja, raz progresja i trudna do wyobrażenia huśtawka emocji.
- W styczniu było już bardzo, bardzo źle. Na szczęście, pomogła zmiana chemii. Do tego stopnia, że w maju nasza mała Balbina, bo tak ją w żartach nazywamy, miała kolejną operację. Tym razem prawego płuca. Dziesięć guzów zostało wyciętych. Kolejny zabieg miał być po miesiącu, ale nastąpiła kolejna progresja. Dwa guzy pojawiły się ponownie – wzdycha pani Urszula. – Wróciliśmy do punktu wyjścia. Kolejna radioterapia nie zadziałała i guzy zaczęły rosnąć. Cały poprzedni rok był momentami straszny. Ale kładziemy krzyżyk i już o nim nie myślimy. Patrzymy w przyszłość.
Blanka, przylądkowa artystka
– Zamieniłabym się z każdym, żeby pójść do szkoły. Tam można się skupić na lekcjach, zająć myśli czymś fajnym. Kiedyś lubiłam matematykę, teraz najfajniejsza jest biologia i muzyka. No i w szkole są inne dzieci – na samą myśl o tym Blanka szeroko się uśmiecha. Siedzi na szpitalnym łóżku i bawi się z różowym jednorożcem.
Brak przyjaciół doskwiera tu chyba najbardziej. Jedyna przylądkowa koleżanka już wyzdrowiała i wróciła do domu. Tam niecierpliwie czeka na Blankę. Czekają też koleżanki i koledzy z Gubina. A najbardziej chyba Martynka.
– To moja BFF. Najlepsza przyjaciółka. Szkoda, że możemy rozmawiać tylko przez internet. Na Instagramie – wzdycha dziewczynka.
W szpitalu Blanka odkryła za to w sobie talent. I to nie byle jaki! Zaczęła malować. Jak profesjonalny malarz – prawdziwymi farbami na prawdziwych płótnach. Mama opowiada, że im gorzej jej “Balbina” się czuła, tym częściej prosiła o pędzle i sztalugi. To jej pomaga. Dziś te wyjątkowe obrazy są ozdobą ścian kilku oddziałów w Przylądku Nadziei.
– Maluje przyrodę, zwierzęta. Koty, psy, jednorożce. Bajkowe postaci – tłumaczy Blanka i pokazuje swoje prace na korytarzu. – Tylko trochę szkoda, że nie mam prawdziwej malarskiej palety.
Kiedy sił jest więcej, młoda artystka odkłada jednak pędzle i płótna. I tańczy. Też to uwielbia. Jest specjalistką od shuffle dance. Karkołomnego tańca, przy którym większość z nas połamałaby nogi. Blanka opanowała go jednak tak dobrze, że robi karierę w internecie. Jej profil w aplikacji Tik Tok śledzi aż 3000 osób!
Tutaj blanqa_1 (bo tak właśnie przedstawia się swojej publiczności), dzięki internetowi może potańczyć nawet z koleżanką. Choć na razie razem są jeszcze tylko na ekranie.
Zobaczyć dinozaury w Paryżu
O czym się marzy, mieszkając w szpitalu? Blanka ma nie tyko marzenia, ale już nawet precyzyjnie obmyślony plan, jak je zrealizować.
– Jak już wyzdrowieję, pojadę do Paryża. Bo tam jest Disneyland. Chcę zobaczyć ten słynny zamek z początku filmów i park dinozaurów. Widziałam wszystkie części Jurassic Park – tłumaczy, a na twarzy znów pojawia się uśmiech. – No, może też będę chciała wejść na wieżę Eiffla? Ale wrócę, żeby pójść do szkoły. Do szóstej klasy!
Plany Blanki wybiegają też nieco dalej. Opowiada, że kiedy już dorośnie, chce być chemikiem, tancerką, albo lekarzem i leczyć dzieci. To dość duża rozpiętość, ale – jak sama mówi – “jeszcze się zobaczy” co wyjdzie. A kto wie, może uda się wszystko połączyć i zostać tańczącą lekarką-chemiczką? Nie ma przecież rzeczy niemożliwych!
Jednak już teraz Blanka pomaga innym dzieciom! Znacie ją z plakatów i filmów Fundacji Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową, które namawiają w tym roku do przekazywania 1% podatku PIT na leczenie dzieci chorych na raka. Udział w sesji był przygodą i kto wie, czy do listy planów nie trzeba będzie dopisać jeszcze jednego punktu: modelka. Bo kamera bardzo polubiła Blankę. I chyba z wzajemnością.
Spełnienie marzeń córki to marzenie również dla jej rodziców. Badanie TK pokazało właśnie, że w lewym płucu został już jeden guz, w prawym tylko dwa. Wszyscy mają więc nadzieję, że kolejne wyniki będą już tylko coraz lepsze. Po ostatnim cyklu chemioterapii dziewczynka przejdzie jeszcze jedno badanie tomografem. Wtedy będzie wiadomo, co dalej. Czy możliwy będzie w końcu autoprzeszczep. Komórki macierzyste są już pobrane i czekają. Od roku.
– Przez dwa lata przeszłyśmy już z Blanką przez wszystkie piętra w Przylądku Nadziei. Wszystkie, co do jednego – uśmiecha się pani Urszula. – Teraz jesteśmy na pierwszym, a to już bardzo blisko parteru. Coraz bliżej wyjścia.
Aktualizacja z dnia 24.01.2020r.
Dziś odeszła od nas prawdziwa artystka. Osoba niezwykle utalentowana plastycznie. Wrażliwa, uśmiechnięta i dobra. Blanka przez długi czas dzielnie walczyła z groźnym przeciwnikiem. Udała się na wieczny spoczynek. Teraz nie cierpi i nie czuje bólu. Kochana, bardzo, bardzo nam Ciebie brakuje!
Pomóż dzieciom chorym na raka
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław
- Płatności za pomocą: PayU, PayPal, Blik, kartą, przelewy online i tradycyjne
- Przekazanie 1% podatku – KRS 0000086210