Sześcioletnia Hania to wulkan energii. Tańczy, śpiewa, śmiga na rowerze i wędruje po lesie w rytmie harcerskich śpiewów. Pokonała nawet koronawirusa, ale na drodze powrotu do beztroskiej zabawy stanął jej jeszcze jeden wróg. Ciężka anemia aplastyczna.
Hania Słotta to sześciolatka pełna energii, za którą trudno nadążyć. Sport to jej drugie imię. Każdą wolną chwilę w swoim domu
w Sycowie wypełnia aktywną zabawą na powietrzu. Uwielbia biegać, pływać i śmigać na rowerze.
– Na pewno zostanie sportowcem – podkreśla ze śmiechem mama naszej bohaterki, pani Julita. – Już niebawem będzie mogła spożytkować swoją energię w szkole, bo Hania rozpocznie naukę w zerówce.
Nasza wojowniczka kocha też spędzać czas nad polskim morzem. Tam czuje się jak ryba w wodzie, ale jak na harcerkę przystało, Hania lubi też leśne wędrówki. W harcerstwie naszej fajterce przydaje się zamiłowanie do tańca i śpiewu. Nic nie wskazywało, że wesoła sześciolatka będzie musiała zwolnić tempo i odłożyć swoje pasje na później.
Najpierw koronawirus, potem podejrzenie raka
W kwietniu 2020 roku świat Hani wywrócił się do góry nogami. Dziewczynka zaczęła gorączkować, a jej ciało pokryły wybroczyny. Następnie trafiła do szpitala w Kępnie, gdzie pobrano jej mamie i jej wymaz. Wyniki były jednoznaczne – pani Julita i Hania zostały zakażone koronawirusem. Kolejne badania wykazały, że dziewczynka ma bardzo niski poziom płytek, dlatego konieczne było przetaczanie krwi. Dziewczynka trafiła do Poznania, gdzie stwierdzono u niej nieprawidłowości w szpiku kostnym. Mimo kilku biopsji, lekarze nie dostrzegli komórek nowotworowych, ale podejrzewali, że pacjentka cierpi na białaczkę. Konieczne były badania genetyczne. Pewne było jednak, że szpik Hani zapadł w aplazję, za którą odpowiedzialny był wirus SARS-CoV-2.
– Hania jest jedynym dzieckiem w Polsce, które tak drastycznie przeszło zakażenie koronawirusem – wspomina mama. – Jej stan z dnia na dzień ulegał pogorszeniu.
Jej tętno było bardzo niskie, miała zaburzenia termoregulacji a jej dłonie i stopy pokryła wysypka. Nasza wojowniczka miała podawane sterydy i immunuloglobuliny, ale jej wyniki nie zmieniły się. Hania przyjmowała też leki przeciwwirusowe, m.in. przeciw HIV. Doktorzy zwołali komisję lekarską. Jej decyzją Hani zostało podane osocze ozdrowieńców. Leczenie przynosiło rezultaty, a stan jej zdrowia zdecydowanie się poprawił. Po dwóch dniach od terapii osoczem, wyniki na obecność wirusa SARS-CoV-2 w organizmie Hani były ujemne.
Problem szpiku pozostał
Hania bardzo źle zniosła pobyt na oddziale zakaźnym. Rygorystyczne warunki związane z pandemią koronawirusa oraz rozłąka
z rodziną sprawiły, że jej kondycja psychiczna była fatalna. Poza tym stan fizyczny naszej małej pacjentki również nie uległ znacznej poprawie.
– Nie umiałam jej pomóc – wspomina mama. – Zaczęłam korzystać
z teleporad psychologa, by podnieść ją na duchu.
Po ozdrowieniu z oddziału zakaźnego w poznańskim Szpitalu Klinicznym im. Karola Jonahera Hanię przeniesiono na oddział hematologiczno-onkologiczny. Wraz z mamą spędziła tam tydzień. Pobyt w szpitalu wciąż nie był dla nich łatwy.
– To był bardzo trudny czas – wspomina pani Julita. – Nie miałyśmy na przykład możliwości zrobienia prania.
Babcia Hani, pani Wioleta, musiała wynająć pokój niedaleko szpitala, żeby dostarczać córce i wnuczce czyste ubrania na zmianę. Było to dla całej trójki niezwykle uciążliwe, dlatego pani Julita napisała podanie o przeniesienie do Przylądka Nadziei. Zostało ono rozpatrzone pozytywnie i Hania leczy się obecnie we Wrocławiu.
Niestety problemy Hani ze szpikiem nie uległy poprawie. Podawano jej lek Revolade. Ten nie przyniósł jednak rezultatów. Lekarze przeprowadzili trepanobiopsję, która wykazała, że Hania cierpi na ciężką anemię aplastyczną. Konieczny był przeszczep i terapia antybiotykami, z uwagi na brak odporności. Niestety mama Hani nie mogła zostać dawcą.
– Mamy zgodność tylko w 50% – mówi mama dziewczynki. – Konieczne będzie znalezienie niespokrewnionego dawcy.
Poszukiwania dawcy ruszyły, a Hania została zarejestrowana w DKMSie. Wciąż miała toczone płytki krwi, które ulegały zniszczeniu. Pacjentka przeszła też badania genetyczne, które miały potwierdzić czy jej ówczesny stan spowodowany był koronawirusem, czy może obie choroby nałożyły się jednocześnie. Nie znaleziono jednak związku między chorobami. Wkrótce pojawiły się dobre wiadomości. W końcu udało się znaleźć dawcę szpiku dla naszej małej podopiecznej.
Kolejny krok – przeszczep
Hania dużo lepiej zniosła pobyt we wrocławskim szpitalu. Do opieki nad nią mogła dołączyć ukochana babcia Wioletka, która jest wielkim wsparciem dla rodziny. Przy niej nasza fajterka czuje się bezpieczna, a mama ma wielką pomoc. Ale Hanię w walce
o zdrowie wspiera cała rodzina, a także przyjaciółka Oliwka. Pacjentka jest w stałym kontakcie telefonicznym z nią i ze swoją drugą babcią Olą. To one każdego dnia dodają jej otuchy i zagrzewają do walki za pomocą kamerki.
– Cieszę się, że trafiłyśmy do Przylądka Nadziei, bo jest tu wspaniałe podejście do pacjenta – wspomina pani Julita. – Wreszcie jestem spokojniejsza, a córka przy babci ma się dużo lepiej, mimo, że źle znosi przygotowania do przeszczepu.
Hania przyjęła megachemię, jednak jej stan znacznie się pogorszył. Doskwierały jej wymioty, gorączka i uszkodzone śluzówki w buzi, które utrudniały spożywanie posiłków. Potem nadeszła kolej na przeszczep, po którym lekarze bacznie obserwują Hanię. Wkrótce okaże się czy raz na zawsze pokonała chorobę, czy może potrzebna będzie dalsze leczenie i kolejna dawka leku Revolade. Wszyscy trzymamy kciuki za naszą dzielną pacjentkę!
Pomóż dzieciom chorym na raka
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław
- Płatności za pomocą: PayU, PayPal, Blik, kartą, przelewy online i tradycyjne
- Przekazanie 1% podatku – KRS 0000086210