Świat Julci wywrócił się do góry nogami w dniu jej czwartych urodzin. To właśnie wtedy dowiedziała się, że prawdopodobnie ma białaczkę. W trakcie chemioterapii robiła bransoletki dla wszystkich lekarek i pielęgniarek i nie przestawała się uśmiechać. Dziś ponownie staje do walki z przeciwnikiem.
Julka Łowicka to mała, sześcioletnia artystka z Ośna Lubuskiego, która swoimi rączkami potrafi wyczarować prawdziwe cuda! Uwielbia rysować, malować, lepić z plasteliny i ciastoliny. Ale jej największą miłością jest robienie bransoletek.
– Julcia zrobiła bransoletki dla całego oddziału – śmieje się pani Ania, mama dziewczynki. – Jej biżuterię nosiły wszystkie lekarki i pielęgniarki.
Oprócz zabaw kreatywnych Julka lubi opiekować się swoją lalką Baby Born i bawić swoim telefonem! A żeby był piękny ozdobiła go całą kolorowych naklejek! Telefon przydaje się, zwłaszcza w szpitalu, do robienia zdjęć z mamą i do oglądania bajek! Wojowniczka najbardziej lubi te o księżniczkach. Dlatego w swojej szafie ma prawdziwą balową sukienkę i koronę!
A Julcia jak każda księżniczka lubi też rozrabiać! Dziewczynka to istny wulkan energii. Wszędzie jej pełno, zaraża uśmiechem i uwielbia się przytulać. Najchętniej do swoich braci, których Julcia ma aż trzech! Najstarszy to 11-letni Nikodem, młodsi to prawie 2-letni Alan i niemający jeszcze roku Aleksander. Razem tworzą wesołą paczkę.
– Olek i Alan są jeszcze trochę mali, ale Nikodem chętnie bawi się z siostrą – mówi pani Ania. – Co chwilę wymyślają nowe zabawy, ale lubią też razem rysować i grać w chowanego.
Niestety, teraz Julcia musi się bawić sama, a rodzeństwo może widywać tylko przez telefon. Po raz drugi mierzy się z trudnym przeciwnikiem, ale wojowniczka ani myli poddać się chorobie!
Chemioterapia i bóle brzuszka
Julcia zawsze była okazem zdrowia. Wszystko się zmieniło w grudniu 2019 roku, kiedy zaczęła się skarżyć na ból w pleckach.
– Julka dopiero co zaczęła chodzić do przedszkola – wspomina mama dziewczynki. – Byliśmy pewni, że gdzieś ją przewiało. Ale ból nie mijał, a chwilę później na jej nodze pojawił się krwiak. Córka zrobiła się osłabiona, ospała i straciła ochotę na zabawę. Nie zwlekaliśmy i poszliśmy do lekarza.
Julcie czekały standardowe badania: krew i mocz. Ale takiej diagnozy nie spodziewał się nikt.
– To był 12 grudnia, dzień czwartych urodzin Julci – wspomina pani Ania. – Po kilku godzinach od pobrania krwi dostałam telefon, że mamy pilnie zgłosić się na onkologię. To był prawdziwy szok.
Rodzina mieszkała wtedy w Niemczech. Już na drugi dzień pacjentka z mamą stawiły się w szpitalu w Berlinie, a Julię czekały kolejne badania. Punkcja szpiku pozwoliła na pełną diagnozę. Dziewczynka zachorowała na ostrą białaczkę szpikową.
Dobre rokowania
Walka z nowotworem zaczęła się od chemioterapii. Lekarze zaplanowali 5 cykli i wszystko szło zgodnie z planem. Zaraz po pierwszym cyklu chemii lekarzom udało się osiągnąć remisję choroby.
– Bywało jednak ciężko – wspomina mama Julci. – Ale córka jest bardzo dzielna! W maju 2020 mogliśmy zacząć chemię podtrzymującą. Julka dostawała zastrzyki, a do tego chemię w syropie oraz antybiotyk. Leczenie szło w dobrą stronę.
Wszystko zmieniło się po dziesięciu miesiącach, pod koniec kwietnia 2021 roku. Lekarz prowadzący zdecydował, że terapię trzeba przerwać, ponieważ wyniki małej pacjentki stały się niestabilne. W maju 2021 roku, podczas kontrolnej wizyty, okazało się, że choroba wróciła.
Jedynym lekiem przeszczep szpiku
Julka wróciła na kilka dni do domu, a w tym czasie lekarze ustalali plan walki z chorobą. Dziewczynka znów zaczęła chemioterapię, którą znosiła całkiem dobrze. Konieczny jednak był przeszczep szpiku.
Wznowa również była leczona w Niemczech, ale w międzyczasie rodzina przeniosła się do Polski i zamieszkała blisko niemieckiej granicy. Pani Ani skończyło się ubezpieczenie, dlatego za przeszczep trzeba było zapłacić 50 tysięcy euro!
– Dawcy znaleźli się bardzo szybko – wspomina pani Ania. – Ale zdobycie takiej sumy w kilka dni było dla nas niemożliwe. Dlatego leczenie kontynuujemy we Wrocławiu. Od początku października 2021 jesteśmy w Przylądku.
Przeszczep szpiku odbędzie się lada moment. Julcia ma się świetnie i ma mnóstwo energii do zabawy! Dawca szpiku nie jest spokrewniony z wojowniczką, dlatego dziewczynka przyjmuje leki, aby przeszczep się przyjął. Mocno trzymajmy za nią kciuki. Żeby przeszczep się powiódł i żeby jak najszybciej wróciła do domu!
Pomóż dzieciom chorym na raka
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław
- Płatności za pomocą: PayU, PayPal, Blik, kartą, przelewy online i tradycyjne
- Przekazanie 1% podatku – KRS 0000086210