Leon Zawada chętnie sprząta, buduje poduszkowe forty, ratuje świat przed złem wraz z Psim patrolem, a w międzyczasie gotuje ciastolinowe przysmaki z przepisów swojej ulubionej Magdy Gessler. To całkiem zapracowany trzylatek. W rozwoju jego pasji nie przeszkadza mu nawet nowotwór, z którym Leon toczy wyrównaną walkę.
Leon mieszka z rodzicami i siostrą w Ślęzy niedaleko Wrocławia. To bardzo żywiołowy i ciekawski maluch. Już od pieluszek udowadniał rodzicom, że nie jest przeciętnym dzieckiem. Szybko nauczył się chodzić, jeździć na hulajnodze i układać skomplikowane puzzle. W nauce bardzo pomaga mu jego starsza 10-letnia siostra, Oliwia.
– Leon uwielbia razem z nią budować poduszkowe konstrukcje, w których potem oboje się zaszywają przed światem – śmieje się mama Leona
i Oliwii, pani Małgorzata. – Czasami nasz dom przypomina poligon wojskowy.
Wspólną pasją rodzeństwa są też bajki, ale Leon jest wybrednym widzem. W jego gust trafia “Świnka Peppa” i “Strażak Sam”.
W przewie między seansami jest czas na fikołki na kanapie i… prace domowe.
Leon to wymarzone dziecko Perfekcyjnej Pani domu. W swoje zabawy bardzo chętnie angażuje odkurzacz czy podłogowego mopa. Kiedy już wysprząta podłogę, trenuje swoje umiejętności kulinarne, by kiedyś zostać następcą Roberta Makłowicza. Leon swój talent szlifuje przy “Kuchennych rewolucjach”, które ogląda równie ochoczo jak kreskówki. Serwuje tak wymyślne i skomplikowane dania z ciastoliny, że nie powstydziliby się ich najlepsi francuscy kucharze. Po zaserwowaniu przysmaku każdemu z domowników czas na ruch. To właśnie podczas jazdy na hulajnodze, rowerku i biegania rodzice zaobserwowali, że równowaga Leosia nieco szwankuje.
Na początku to były niewinne potknięcia
- Na początku nie wydawało nam się to niepokojące – wspomina tata Leona, pan Jarosław.
– W końcu równowaga u dziecka w wieku 3 lat nie jest idealna.
Po pewnym czasie upadki przestały być sporadyczne, a niepokój rodziców rósł. W połowie maja tego roku udali się z synkiem do lekarza pierwszego kontaktu. Ten przekierował Leosia do neurologa, który nie stwierdził żadnych nieprawidłowości. Kolejnym krokiem była wizyta u laryngologa.
- W końcu zaczęliśmy nabierać przekonania, że to zwykłe nieprawidłowości związane z błędnikiem. Nic poważnego – wspomina tata Leona. – Ale laryngolog również nie stwierdził nieprawidłowości.
Problemy z utrzymaniem równowagi się nasilały, a obawy rodziców rosły
W końcu pojawiły się kolejne objawy – wymioty i zaparcia. W czerwcowy weekend Leon trafił do Wojewódzkiego szpitala specjalistycznego we Wrocławiu, gdzie czujna pani doktor nabrała podejrzeń. Skierowała Leosia na tomografię komputerową
i rezonans głowy do Dolnośląskiego szpitala specjalistycznego im. T. Marciniaka.
Badania odbyły się ekspresowo i wskazywały jednoznacznie, że Leoś ma poważnego wroga, z którym przyjdzie mu stoczyć trudny bój. To był GUZ, który uciskał czwartą komorę mózgu. 7 czerwca lekarze błyskawicznie podjęli się skomplikowanej pięciogodzinnej operacji usunięcia intruza głowy malucha. Leon tuż po miał problemy z widzeniem, które bardzo niepokoiły rodziców, jednak
w miarę upływu czasu zaczęły ustępować, aż w końcu całkowicie minęły. Nasz wojownik tak dzielnie walczył, że ciśnienie wewnątrzczaszkowe było stabilne i udało mu się uniknąć założenia zastawki w głowie. Lekarze wypisali naszego fajtera do domu. Sytuacja wracała do normy. Leoś ma jednak słabszą lewą stronę, która wymaga wielu ćwiczeń i być może będzie potrzebna dodatkowa rehabilitacja.
Guz nie daje za wygraną
Niestety w życiu Leosia nastąpił kolejny zwrot akcji. Chwilę później wyniki tomografii komputerowej wskazują, że guza z główki Leona nie udało się usunąć w całości. Leoś i jego rodzice nie powiedzieli jednak ostatniego słowa.
Z uwagi na cenny czas i konieczność dalszych badań nasz fajter trafił pod skrzydła Przylądka Nadziei. Dzielnie zniósł rezonans
i punkcję. Badania przyniosły BARDZO DOBRE WIADOMOŚCI. Nowotwór nie zaatakował rdzenia kręgowego ani płynu
mózgowo-rdzeniowego. Rozpoczęto jeden z 4 cykli chemioterapii. Z racji utrzymującej się zmiany resztkowej w główce Leosia, przed trzecim cyklem zostanie przeprowadzony rezonans. Wyniki będą kluczowe i wskażą czy potrzebna będzie jeszcze jedna operacja usunięcia resztki guza.
Decydujące starcie – protonoterapia
Leon po każdym boju stoczonym z rakiem szybko się podnosi. Bardzo dzielnie znosi chemioterapię.
W ogóle nie widać po nim osłabienia – mówi tata Leona. – Wciąż ma siłę na zabawę i oglądanie bajek, jedynie wyniki plytek krwi spowodowaly, że potrzebna była transfuzja.
Po chemioterapii następnym etapem leczenia będzie radioterapia. Z racji umiejscowienia guza istnieje duże ryzyko powikłań,
w związku z czym Leoś uzyskał wskazanie do protonoterapii. To rodzaj bardzo precyzyjnej radioterapii, który zdecydowanie zmniejsza ryzyko uszkodzenia zdrowych tkanek. Koszt takiego leczenia waha się od 16 do 60 tysięcy euro i musi się ono odbyć poza granicami Polski, w niemieckim Essen. Rodzice czekają na wycenę terapii dla Leona, ale już dziś wiedzą, że sami nie poradzą sobie z takimi kosztami. Protonoterapia daje Leosiowi realne szanse na pokonanie wroga raz na zawsze, ale w tej walce nie może pozostać sam.
Pomóż dzieciom chorym na raka
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław
- Płatności za pomocą: PayU, PayPal, Blik, kartą, przelewy online i tradycyjne
- Przekazanie 1% podatku – KRS 0000086210