Madzia kocha koty, zabawy w salon piękności i lalki Barbie. Niedawno jej marzeniem było dostać domek dla lalek, a teraz marzy o tym, żeby pójść do przedszkola i poznać przyjaciół. Ale żeby zrealizować swoje marzenie Madzia musi najpierw pokonać białaczkę.
Magda Woś ma cztery latka i mieszka w miejscowości Słup, nieopodal Środy Śląskiej. To mały wulkan energii, który trudno zatrzymać. Rozpiera ją radość, ciągła chęć do rozrabiania i zabawy, na którą ma całe mnóstwo pomysłów. Najchętniej we wszystkie angażuje swojego starszego braciszka, 7-letniego Wojtusia.
Madzia uwielbia urządzać w domu salon piękności – śmieje się jej mama, pani Paulina. – Ma specjalny zestaw do dziecięcego manicure, a swoje umiejętności testuje na bracie, który, przynajmniej na razie, nie protestuje.
A jak już Madzia zadba o wizerunek wszystkich wokół to razem z bratem zamieniają dom w zabawkowy poligon. W ruch idą żołnierzyki, samochody, klocki Lego i lalki Barbie, które niedawno doczekały się własnego domku.
Madzia od dawna marzyła o domku dla lalek – wspomina pani Paulina. – Postanowiliśmy więc sprawić jej domek dla Barbie z okazji czwartych urodzin. Teraz największym marzeniem córki jest pójść do przedszkola.
Nasza wojowniczka uwielbia również zabawy ze swoja starszą, przyrodnią siostrą, Emilią. Choć rodzeństwo dzieli sporo lat różnicy wieku, to razem tworzą bardzo zgraną paczkę i odliczają czas do kolejnego spotkania, gdy tylko czeka ich rozłąka. Emilia bardzo chętnie pomaga w opiece nad rodzeństwem, a w tej roli spisuje się nie gorzej niż mama!
Madzia uwielbia nie tylko zabawy z rodzeństwem, ale również ze swoimi pupilami. Ma dwa koty, Mię i Tygrysa, które kocha najmocniej na świecie! Ale bardzo też lubi psiaki i inne zwierzęta. Również te z ekranu!
Córka uwielbia kreskówki ze Świnką Peppą, Maszą i Niedźwiedziem oraz Psim Patrolem – mówi mama dziewczynki. – Jeśli Madzia nie zostanie zawodową manicurzystką, będzie zapewne weterynarzem.
Na razie jednak Madzia ma inny cel. Musi wygrać z białaczką, która niespodziewanie wyrwała ją ze świata zabawy i nie pozwoliła pójść do przedszkola. Dziewczynka musiała na długie miesiące zostawić tatę, rodzeństwo, przyjaciół i ukochane koty, żeby walczyć z przeciwnikiem.
Zaczęło się od siniaków
Choroba dała o sobie znać w czerwcu ubiegłego roku. Madzia miała gorączkę, która jednak bardzo szybko minęła. Ale w lipcu, na ciele dziewczynki zaczęły pojawiać się siniaki, a jej skóra była dość blada, mimo, że Madzia dużo czasu spędzała na świeżym powietrzu.
Nie zaniepokoiło mnie to na początku – wspomina pani Paulina. Brat Madzi jest anemikiem, więc od razu pomyślałam, że być może Madzia też. Poza tym dzieci latem dużo więcej czasu spędzają na podwórku i dużo skaczą na trampolinie, biegają, jeżdżą na rowerach i hulajnogach, więc o siniaki nietrudno. Ale wkrótce Madzia straciła ochotę na zabawę i w ogóle nie chciała wychodzić na podwórko. Jej skóra wciąć była blada a siniaków przybywało. Zabrałam więc córkę na badania krwi.
Dziewczynka ledwo opuściła laboratorium, a jej mama już dostała telefon, żeby natychmiast z wynikami udać się do lekarza. Ten, nie miał wątpliwości, że dziewczynka zmaga się z trudną chorobą i skierował ją do Przylądka Nadziei.
Nauka cierpliwości i połykania leków
Już 7 sierpnia 2020 roku postawiono Madzi wstępną diagnozę – OSTRA BIAŁACZKA LIMFOBLASTYCZNA TYPU B. Kilka dni później dziewczynka rozpoczęła chemioterapię i terapię sterydami. Początki nie należały do najłatwiejszych.
Szpital był dla Madzi zupełną nowością – wspomina jej mama. Każdy coś od niej chciał, musiała nauczyć się połykać tony leków, poddawać się kolejnym kłuciom i badaniom. Pojawiały się humorki, a czasem nawet odtrącała mnie. Ale najgorsze były punkcje, po których nie poznawałam własnego dziecka. Madzia była bardzo rozdrażniona i krzyczała.
W pewnym momencie trzeba było przerwać leczenie, bo u Madzi pojawiła się sepsa. Konieczna była antybiotykoterapia i usunięcie cewnika browiaka. To nie był jednak koniec komplikacji, bo później, podczas przetaczania krwi pacjentki, pojawiło się u niej uczulenie, przez które musiała brać leki przeciwhistaminowe. Ale wojowniczka szybko się pozbierała i mogła kontynuować właściwe leczenie.
W listopadzie rozpoczął się protokół M, czyli kolejny etap leczenia Madzi. Tym razem mogła spędzać trochę czasu w domu i ponownie założono jej cewnik browiaka. Po długiej rozłące mogła wreszcie zobaczyć się z rodziną i wyściskać koty, o których opowiadała każdemu pracownikowi Przylądka.
Intensywniejsze leczenie
Pod koniec stycznia 2021 rozpoczęło się jeszcze intensywniejsze leczenie Madzi. Początkowo odbywało się ono w szpitalu i w domu, ale od połowy lutego dziewczynka musiała na stałe wrócić do Przylądka.
– Przez sterydy Madzia była w swoim świecie – wspomina pani Paulina. – Straciła włosy, brwi i rzęsy. W kółko układała puzzle, kolorowała kolorowanki i wydawała się być nieobecna.
Po czwartej dawce chemii w buzi dziewczynki pojawiły się afty i zupełnie nie chciała jeść. Konieczne było żywienie pozajelitowe, które trwało półtora tygodnia. Do tego pojawiły się bóle neurologiczne, zwłaszcza w rączkach i nóżkach.
Ale wkrótce wyniki Madzi zaczęły się poprawiać, a pod koniec marca mogła wrócić do domu i tam kontynuować swoją walkę o zdrowie. Pod koniec kwietnia rozpoczęła leczenie podtrzymujące.
Na razie wyniki Madzi nie są rewelacyjne, ale walczymy – podkreśla pani Paulina. – Do końca sierpnia 2022 roku mamy zaplanowane leczenie podtrzymujące. Nie poddajemy się i gorąco wierzymy, że odniesiemy sukces i raz na zawsze pokonamy białaczkę!
Mocno trzymajmy kciuki za Madzię! Aby leczenie przyniosło rezultaty i żeby mogła jak najszybciej wrócić do zabawy w salon piękności, ukochanych kotów, rodziny i żeby wreszcie mogła pójść do przedszkola!
Pomóż dzieciom chorym na raka
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław
- Płatności za pomocą: PayU, PayPal, Blik, kartą, przelewy online i tradycyjne
- Przekazanie 1% podatku – KRS 0000086210