Skip to content
Michal Drankiewicz

Michał Drankiewicz

Kocha zwierzęta, a w przyszłości chce zostać weterynarzem. Ale teraz musi pokonać raka

Michal Drankiewicz

Michał Drankiewicz z Głogowa jest bardzo ambitny. W przyszłości chciałby zostać weterynarzem i opiekować się zwierzętami. Bardzo lubi przebywać na gospodarstwie, karmić króliki, kury i kaczki. Zanim jednak zacznie pomagać innym musi najpierw pomóc sobie i wygrać walkę z nowotworem zlokalizowanym w prostacie i blokującym pęcherz moczowy.

Michał uwielbia spędzać czas ze swoim młodszym bratem, pięcioletnim Nikosiem. Wspólnie dbają o gospodarstwo rolne u dziadków. Michał zajmuje się zwierzętami, natomiast Nikoś dba o sprzęt rolniczy i marzy o samodzielnej jeździe traktorem. Wspaniale się uzupełniają. Z taką ekipą pomocników dziadkowie nie muszą się martwić. To tutaj narodziła się miłość Michała do zwierząt, o których – jak zapewniają nauczycielki z przedszkola – pięknie potrafi opowiadać, zarażając wszystkich pozytywną energią. Dlatego ma wielu przyjaciół.

– Jest bardzo aktywnym dzieckiem z wieloma pasjami. Lubi grać w piłkę, w badmintona, a kiedy na dworze pada deszcz, wówczas godzinami studiuje mapę świata i zadaje dużo pytań. Interesują go wszelkie łamigłówki, czyli to, co wymaga zastanowienia. Ma zadatki na prawdziwego naukowca – mówi jego tato, pan Leszek.

 

MichalMichal z tata i bratem

 

Kiedy chłopiec nie rozwiązuje zagadek, czyta z rodzicami między innymi: Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek, Mikołajka, Nelę Małą Reporterkę, ogląda Byczka Fernando czy Księcia Czarusia. Lubi też seriale: Zwierzęce Zagadki i Mądroboty. Uwielbia programy przyrodnicze – oczywiście o zwierzętach. Bawi się ponadto klockami Lego i klockami Playmobil. Najczęściej buduje z nich zagrodę i gospodarstwo dla zwierząt.

– Choć syn chodzi jeszcze do przedszkola, jest już bardzo świadomy siebie i nie może doczekać się szkoły. Cieszy go perspektywa poznawania nowych rzeczy – wyjaśnia tato chłopca.

Wydawało się, że to zwykłe zapalenie

 

W połowie stycznia rodzina Drankiewiczów była w odwiedzinach u dziadków. Wtedy to Michała przewiało. Objawy wskazywały na zapalenie cewki moczowej. Urolog w Głogowie przepisał antybiotyk. Lek pomógł, lecz objawy choroby nawracały co kilka tygodni. Kiedy Michał ponownie przyszedł z rodzicami do lekarza, ten zlecił tym razem wykonanie badania USG, po którym w nerkach chłopca wykryto piasek. Jednak obraz pęcherza pozostawał nieczytelny ze względu na częstomocz.

– Urolog przepisał nowe leki. Po dwóch tygodniach względnej poprawy, 3 marca w czwartek rano otrzymaliśmy telefon z przedszkola informujący, że syn nie może w ogóle się załatwić – wspomina pan Leszek. – Pojechaliśmy więc do głogowskiego szpitala, jednak na miejscu odmówiono nam przyjęcia z zaleceniem zażycia w domu furaginy.

Tymczasem w nocy z czwartku na piątek bóle się nasiliły. O trzeciej nad ranem tato z Michałem pojechali na pogotowie. Chłopca zacewnikowano i spuszczono mu mocz, bo nie mógł go oddać od ponad 12 godzin. Jednak i to nie pomogło. Michał nadal nie mógł się samodzielnie załatwić.

Wtedy, po drugim badaniu USG okazało się, że cewka jest już zajęta przez siedmiocentymetrowy guz.

– To było jak ścięcie. Potrzebowaliśmy czasu, żeby przyzwyczaić się do myśli, że nasz syn jest chory. Teraz liczy się tylko jego zdrowie – przyznaje pan Leszek.

Michal z krolikiem

 

Chemię chłopiec znosi bardzo dobrze

 

Kilka dni po wykryciu guza i potwierdzeniu go w rezonansie magnetycznym, Michała przewieziono do Dolnośląskiego Szpitala Specjalistycznego im. Tadeusza Marciniaka we Wrocławiu, gdzie pobrano mu szpik kostny i założono cewnik Broviaca. Jeszcze tego samego dnia późnym wieczorem rodzina Drankiewiczów trafiła do Przylądka Nadziei.

W klinice naszemu dzielnemu pacjentowi zrobiono kolejne badania: ponownie rezonans magnetyczny, tomografię i badanie kardiologiczne. Wszystko po to, żeby wykluczyć przerzuty. Na początku marca Michałowi podano pierwszą dawkę chemii. Jak ją zniósł?

– Pierwszą – bardzo dobrze. Obecnie syn jest po trzecim cyklu chemii z zaplanowanych dziewięciu. To chemia znacznie mocniejsza niż dwie poprzednie. Wciąż czekamy na znaczące zmiany w wielkości guza. Michaś na szczęście nie wymiotuje, nie ma biegunki. Z wyjątkiem włosów. Te oczywiście wypadają. Nie ma też apetytu i wyniki również lecą. Jednak tutaj pomagają zastrzyki wzmacniające oraz przetaczanie krwi – ocenia tato.

Leczenie może potrwać nawet rok

 

W trakcie chemioterapii – po zmniejszeniu wielkości guza – planowany jest zabieg polegający na jego usunięciu. Od momentu wykrycia guz wciąż się nie zmniejszył. Jeśli zabieg się powiedzie Michała czekać będzie jeszcze radioterapia. Jak oceniają lekarze – leczenie, bez komplikacji, może potrwać około roku.

– W Przylądku jesteśmy drugi miesiąc i jesteśmy dobrej myśli – podsumowuje pan Leszek.

My z kolei również jesteśmy pełni nadziei i trzymamy kciuki za leczenie Michała oraz jego ambitne plany na przyszłość. Michałku – chore zwierzęta czekają na Ciebie!

 

Pomóż dzieciom chorym na raka


Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław

Michał jest podopiecznym Fundacji na Ratunek

30lat doświadczenia
w pomaganiu

Wiesz na jaki cel trafią
Twoje pieniądze

Bezpieczeństwo
transakcji

Skontaktuj się z nami

Kontakt
dla rodziców

Chcesz zapisać dziecko do Fundacji? Zadzwoń lub napisz.

Sprawdź

Kontakt
dla biznesu

Zostań Partnerem Fundacji i wspieraj dzieci z chorobą nowotworową.

Sprawdź

Kontakt
dla wolontariuszy

Zobacz, jak działa wolontariat i skontaktuj się z nami.

Sprawdź

Kontakt
dla mediów

Masz inne pytania związane z fundacją i jej działalnością?

Sprawdź