Lekarze nie dawali szans, że pojawi się na świecie. Jego mama miała wycinanego guza na macicy i usłyszała: „Nie doniesie Pani żadnej kolejnej ciąży”. A jednak, w siódmym miesiącu, na świecie pojawił się zdrowy chłopczyk Oskar. Szczęśliwy i silny aż do momentu, w którym zaczął gasnąć, bo zamieszkał w nim olbrzymi nowotwór.
Oskar Lachowicz z Brzegu to wesoły trzylatek. Uwielbia samochody i helikoptery. Gdy tylko słyszy warkot silnika, od razu zeskakuje ze szpitalnego łóżka, żeby zobaczyć, z której strony nadlatuje maszyna. – Tato, polecimy kiedyś helikopterem? Proszę, proszę! – uśmiecha się z uroczą minką do taty, w którego oczach nie widać szczęścia, tylko ogromny strach, czy to marzenie kiedykolwiek uda się spełnić…
Rak jest wszędzie
Zaczęło się jak zwykle niewinnie. W miesiącu, w którym chłopiec miał świętować swoje 3. urodziny rodzice zauważyli nienaturalnie zaokrąglony brzuszek, tak jakby Oskar cały czas miał wzdęcia. Potem pojawiła się wysypka na plecach. Maluch trafił do lekarza rodzinnego, który przepisał maść na krostki. Pozostałe objawy nie wzbudziły jego podejrzeń.
Kilka dni później podczas wizyty w banku z tatą chłopiec podczas zabawy uderzył się drzwiami. Na policzku pojawił mu się duży guz, który przez niemal dwa miesiące w ogóle nie chciał zejść.
– Oskarek stał się apatyczny, nie miał siły nawet na zabawę. Było widać, że coś jest nie tak. Czuliśmy, że to jest nienormalne. Oskar był blady, a jego skóra zrobiła się taka jakby… przeźroczysta –wspomina Wojciech Lachowicz, tata chłopca.
Zaniepokojeni rodzice ponownie poszli do lekarza, gdzie dostali pilne wezwanie do szpitala w Opolu. Tam padło pierwsze podejrzenie: białaczka. Po kilku dniach badań zdecydowano przewieźć trzylatka do Przylądka Nadziei. Specjaliści z wrocławskiej kliniki nie mieli wątpliwości – wzdęty brzuszek był objawem ogromnego guza, który rozgościł się w brzuszku malucha. „To neuroblastoma” – usłyszeli rodzice. Najgroźniejszy dziecięcy nowotwór. Najbardziej podstępny, który rocznie odbiera życie setkom dzieci.
Oskar zamieszkał na oddziale onkologicznym. Natychmiast zaczęto podawać mu chemię. Guz się zmniejszył, ale pierwszy sukces nie oznaczał jednak, że teraz będzie tylko lepiej. Chłopca przebadano w Warszawie. Tam okazało się, że nowotwór rozsiał się w całym ciele malucha – zajmował aż 90 procent! Cała lewa strona, tułów, kolanka, czaszka… Wyniki zwaliły z nóg, ale nie było czasu na rozpacz.
Szansa na szczęśliwy finał
– Zaczęło się intensywne leczenie. Po Oskarze w ogóle nie było widać żadnych skutków chemioterapii. – On się tak dobrze czuje, jest taki aktywny, że prosiłem lekarzy, żeby jeszcze raz sprawdzili, czy na pewno jest chory. Bawi się, biega… Poza łysą główką nic nie wskazuje, że coś z nim jest. Jest pełen energii, uśmiecha się, dalej psoci – mówi przez łzy jego tata.
Aby pokonać nowotwór Oskar potrzebuje kosztownego leczenia, którego cena znacznie przewyższa możliwości finansowe jego rodziców. Immunoterapia w Krakowie za ponad 800 tysięcy to jedyna szansa na ratunek.
– Moja mama, babcia Oskara, zmarła w zeszłym roku. Do dziś nie pogodziłem się z jej stratą. Nie potrafię sobie wyobrazić, co się stanie, kiedy będę musiał przeżywać tę samą rozpacz, gdy stracę syna… – dodaje pan Wojciech.
AKTUALIZACJA, 3.01.2019
Z ogromnym smutkiem i rozdartymi sercami musimy przekazać bardzo, bardzo przykrą wiadomość. Oskar odszedł od nas. Walczył dzielnie, jak bohater. Teraz będzie mógł odpocząć… Dziękujemy wszystkim, którzy pomagali i trzymali kciuki do ostatniej chwili. Oskarku, będziemy za Tobą tęsknić
Pomóż dzieciom chorym na raka
Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław
- Płatności za pomocą: PayU, PayPal, Blik, kartą, przelewy online i tradycyjne
- Przekazanie 1% podatku – KRS 0000086210