Pomagam i wpłacam

Józio Żelazny o walecznym spojrzeniu

19 listopada 2018

Józio nie miał zbyt dużo czasu, by nacieszyć się spokojnym dzieciństwem. Maluszek jeszcze nie świętował roczku, a już wyrok na jego życie wydał rak. Złośliwa neuroblastoma, która zasiała się zarówno w ciele, jak i w życiu całej jego rodziny.

Oglądanie bajek w szpitalnej sali to na razie jedyna rozrywka rocznego Józia Żelaznego z Wołowa. Nim zdążył nacieszyć się domem, trafił na oddział onkologiczny z diagnozą, która zwala z nóg. Guz nadnerczy. IV stopnia złośliwości. Przerzuty do kości.

Co? Moje dziecko ma raka? To niemożliwe – płakała pani Dagmara, mama Józia na wieść o chorobie nowotworowej. Ale lekarze się nie pomylili…

Zaczerwienione oczka

Historia Józka zaczęła się jak każda, którą słychać na oddziale – zupełnie niewinnie. Na jego skórze pojawiły się wybroczyny, a oczka zrobiły się zaczerwienione.

Józio był w tym okresie bardzo ruchliwy, próbował chodzić, miał wtedy 11 miesięcy. Myślałam, że gdzieś się uderzył, że to chwilowe – wspomina tamten czas mama chłopca.

Zaniepokojona poszła do lekarza, który podejrzewał anemię aplastyczną. Józio był w tym czasie dosyć apatyczny i marudny, miał mniejszy apetyt. Dopiero później okazało się, że były to zwiastuny choroby nowotworowej. Także wyniki krwi nie były zadowalające.

2 października trafiliśmy do Przylądka Nadziei. To było dla nas takie „wielkie bum”. W rodzinie nikt nie chorował na nowotwór, nie przypuszczaliśmy, że spotka to naszego maleńkiego Józia – mówi z płaczem w głosie pani Dagmara.

Józio-Terminator

„Gdy choruje dziecko choruje cała rodzina” – tak zwykli mawiać przylądkowi rodzice. Józio ma 9-letnią siostrę, ale przez chorobę widują się bardzo rzadko. Nie mogą się razem bawić, Zosia nie może opiekować się bratem, nie widzi jak dorasta. Nie spotyka też mamy, która dzień i noc czuwa przy łóżku chorego dziecka…

Tomografia, rezonans, biopsja, punkcja szpiku, scyntygrafia w Warszawie… – wylicza pani Dagmara. – Całe życie kręci się teraz wokół choroby i badań Józia. Jesteśmy na początku tej drogi, jest tyle niewiadomych. Najbardziej nas przeraża, że ten guz jest taki rozsiany – zawiesza głos mama, ponieważ płacz nie pozwala jej mówić dalej.

Guz w małym ciałku Józia jest ogromny – ma 3,5×4,5×5,5 cm! I niestety daje przerzuty. Ale maluszek nie daje rakowi za wygraną! Dzielnie walczy i bohatersko znosi kolejne dawki chemioterapii. Jednego miał rozcinany brzuch, a dwa dni później już chciał się bawić i szaleć.

Po pierwszym cyklu śmiałam się, że to taki Terminator. On jakby odżył! Zrobił się taki aktywny, że nie mogłam go na chwilę spuścić z oka. Jakby chciał wyjść z łóżeczka na korytarz! – mówi z uśmiechem pani Dagmara. – On sobie nie zdaje sprawy, że jest tak chory. To dobrze. My za to bardzo się boimy.

Potrzebna pomoc

Przed Józiem daleka droga do zdrowia. 8 cykli chemii, autoprzeszczep, radioterapia, operacja, w przyszłości kosztowna immunoterapia… Rodzice boją się, że kiedyś zabraknie im pieniędzy na ratowanie syna. A przecież Józek ma jeszcze tyle marzeń do spełnienia, tyle miejsc do zobaczenia…

 

Niedawno wystartował Charytatywny Kiermasz Rękodzieła, który powstał, aby pomóc w zbiórce środków na leczenie Józia. Przed Józiem kosztowny zabieg immunoterapii. Bardzo prosimy o pomoc!

Dołącz do Charytatywnego Kiermaszu! Pomóż uratować Józia!

 

 

Pomóż dzieciom chorym na raka!

Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław

Pomaganie jest tak proste!

Masz realny wpływ na życie naszych podopiecznych!
Przylądek Nadziei wpłaty

50zł

Wpłacam

100zł

Wpłacam

Wpłata od serca

Wpłacam

Dzięki Tobie możemy działać!