Pomagam i wpłacam

Jaka kara za brak rozliczenia PIT 37? Może nie być żadnej

9 grudnia 2017

W polskim systemie podatkowym nie wszyscy muszą płacić podatki. Fiskus nie jest zainteresowany dochodami pochodzącymi ze zbierania grzybów czy jagód oraz z… prostytucji. Skoro te dochody nie są opodatkowane, to nie trzeba składać formularza PIT-37 i ich wykazywać.

Dotyczy to jednak osób wyłącznie utrzymujących się ze zbierania runa leśnego lub z prostytucji. Jeśli poza tym mieli inne dochody, to do 30 kwietnia muszą rozliczyć się z urzędem skarbowym. Inaczej będzie nałożona kara za brak rozliczenia.

Grozi za to odpowiedzialność karno-skarbowa. Jeśli podatnik pozbawił fiskusa należności rzędu 10 tys. zł, to popełnił wykroczenie, za które można dostać mandat wysokości do 2 tys. zł (choć sankcje mogą być surowsze, jeśli zamiast mandatu będzie grzywna, która może sięgać nawet ponad 30 tys. zł). Z przestępstwem mamy do czynienia, jeśli wystąpiła próba zubożenia państwowej kasę o ponad 10 tys. zł. Wtedy grzywna może sięgać nawet 15 mln zł. Wszystko oczywiście zależy od kwoty i od okoliczności. Poza karą podatnik musi zapłacić należność wraz z odsetkami.

Jakie kary za brak PIT

Kary za brak rozliczenia nie grożą wspomnianym profesjom. Jednak nie można wrzucać ich do jednego podatkowego worka. Grzybiarze podlegają pod inne przepisy niż osoby pobierające opłaty za seks. Są wymienieni w ustawie o PIT, która mówi, że „dochody ze sprzedaży surowców roślin zielarskich i ziół dziko rosnących leśnych, jagód, owoców leśnych i grzybów leśnych – ze zbioru dokonywanego osobiście albo z udziałem członków najbliższej rodziny” są zwolnione z podatki PIT.

To oznacza, że można zebrać zioła czy inne leśne dary, sprzedać i na tym koniec. Jednak jeśli grzyby zebrał kuzyn, a sprzedałeś ty, to musisz wykazać dochód w zeznaniu rocznym. Choć to, czym jest rodzina dla zbieracza runa leśnego, w ustawie o PIT nie wyjaśniono. Z innych przepisów wynika, że można wziąć pod uwagę wnuki, dzieci, rodziców, dziadków, rodzeństwo, żonę lub męża albo konkubinę lub konkubenta. Zebranych przez nich zioła można sprzedawać nie martwiąc się podatkami.

Najstarszy zawód świata nie jest wymieniany wprost w przepisach podatkowych. Sprawa jest skomplikowana, bowiem prostytucja w Polsce nie jest nielegalna, ale nie jest również legalna. Za jej uprawianie nie grozi kara – karalne jest czerpanie korzyści z cudzego nierządu, tzw. stręczycielstwo. Problem z nią jest taki, że zgodnie z ustawą o PIT nie można opodatkowywać przychodów wynikających z czynności, które nie mogą być przedmiotem prawnie skutecznej umowy. A umowa: pieniądze za seks, nie jest prawnie skuteczna, bo za czynności seksualne nie można dochodzić opłaty.

Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że posiadając nieopodatkowane dochody wystarczy powiedzieć urzędnikowi skarbowemu, że pochodzą z nierządu. Urzędnik może nie uwierzyć, a wtedy każe nam zapłacić podatek od nieujawnionych dochodów w wysokości… 75 proc.

Źródło dochodów trzeba udowodnić

Ciężar udowodnienia, że pieniądze pochodzą z nierządu, leży pod stronie nierządnicy lub nierządnika. Nie wystarczy przyjść ubranym w wyzywający strój. Tego typu sprawy już kończyły się przed sądami, te jednak często jako dowodu wymagały zeznania świadków – klientów. Wiadomo, że dość trudno namawiać klientów – nawet jeśli uda się ich odnaleźć – do publicznych zeznań w tej materii.

Kilka lat temu była sprawa byłej prostytutki, która po zakończeniu pracy w zawodzie kupiła sobie dom, znalazła legalną opodatkowana pracę i chciała rozpocząć nowe życie. Aparat skarbowy zainteresował się, skąd miała pieniądze na nieruchomość i nakazał jej zapłatę 75-proc. podatku od zatajonych dochodów. Sprawa miał swój tok w sądzie, gdzie pani udowodniła, bez zeznań klientów, że parała się najstarszym zawodem. Jednak miała inne dowody – ogłoszenia, cennik usług, opłaty za wynajem mieszkania do świadczenia usług.

Nieco inaczej sprawa ma się ze zbieraniem ziół. Trudno znaleźć tutaj ciekawe sprawy sądowe. Zapewne wynika to z tego, że dochody z tego tytułu są na tyle niewielkie, że nikt za nie nie kupuje sobie domu czy kłującego w oczy samochodu. Prawdopodobnie nie budzą one podejrzeń fiskusa. Gdyby jednak tak się stało, jak można udowodnić, że rzeczywiście zarobiło się zbieraniem na przykład grzybów? Może wystarczą zeznania sąsiadów, albo klientów? Na pewno grzybiarzowi łatwiej będzie namówić swoich klientów do zeznań niż prostytutce.