Pomagam i wpłacam

Kocha zwierzęta, ale to auta są jego konikiem. 2-letni Kuba zmaga się z ostrą białaczką

12 lutego 2024

Kubę Listwana z Wrocławia pasjonuje wiele rzeczy. Kocha zwierzęta, muzykę, ale to samochody są jego konikiem. Niestety, odkąd zachorował na ostrą białaczkę limfoblastyczną typu B, musiał ograniczyć liczne aktywności i całą energię przeznaczyć na walkę z nowotworem.

– Kubuś to radosny i uśmiechnięty chłopczyk. Uwielbia się ruszać: tańczyć, śpiewać i bawić się ze swoim psem Tosią. Kiedy chodził jeszcze do żłobka najbardziej lubił zajęcia z muzyki, podczas których poznawał rozmaite instrumenty. Niestety, długo nie nacieszył się beztroskim dzieciństwem – opowiada mama Kuby, pani Paulina, nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej. Kiedy jej synek zachorował, ledwie od pół roku była wychowawczynią pierwszej klasy szkoły podstawowej.

Na szczęście nie została z tym wszystkim sama. Ma bowiem obok siebie kochającego męża, Piotra, który robi wszystko, aby jak najczęściej odwiedzać żonę i syna we wrocławskiej klinice „Przylądek Nadziei”. W dodatku dwa razy w tygodniu zmienia żonę i nocuje w Klinice, a także spędza z Kubą każdy możliwy weekend. Chce być jak najbliżej tego wszystkiego, co się dzieje.

– Wymieniamy się w „Przylądku” i na bycie ze sobą mamy niewiele czasu. Spotykamy się głównie na 30-45 minutowych spacerach, żeby choć chwilę porozmawiać, wymienić się bieżącymi informacjami. Piotr, który pracuje zdalnie, czasem przyjeżdża na chwilę w ciągu dnia lub zostaje dłużej w pracy, żeby później móc przyjechać na dłużej do Kliniki. Ciągnie go do nas – mówi pani Paulina, która w pracy musiała wziąć długie zwolnienie. Na szczęście dyrekcja szkoły okazała się wyrozumiała.

Na chorobę Kuby nie pozostała obojętna również rodzina. Zarówno rodzice pani Pauliny i pana Piotra bardzo ich wspierają. Także panie ze żłobka chcą na bieżąco wiedzieć, jak czuje się Kubuś. Zrobiły dla niego nawet piękny prezent – album ze zdjęciami ze żłobka i filmik z pozdrowieniami od wszystkich dzieci, które mocno trzymają kciuki za swojego małego przyjaciela.

– To było bardzo wzruszające. Dziękuję wszystkim za wsparcie – nie ukrywa łez pani Paulina.

Niekończące się przeziębienie

Jeszcze do niedawna Kuba był okazem zdrowia i prawie wcale nie chorował. Kłopoty zaczęły się w tygodniu poprzedzającym Święta Bożego Narodzenia, kiedy pani Paulina spostrzegła, że synek pokaszluje, zwłaszcza w nocy. A że to był gorący przedświąteczny czas, czym prędzej udała się z synem do lekarza pediatry.

– Nie chciałam, żeby Kuba rozchorował się przed Świętami i zaraził pozostałe dzieci w żłobku – wspomina tamte chwile mama chłopczyka.

Lekarz stwierdził, że Kuba ma zaczerwienione gardło i niegroźną infekcję, która szybko przejdzie. Niczego nie podejrzewający rodzice pojechali więc na Święta do Wadowic, w odwiedziny do rodziny. Jednak na miejscu Kubuś dostał gorączki, co bardzo zaniepokoiło mamę. Chciała, żeby tamtejszy lekarz osłuchał chłopca, więc udała się na dyżur do przychodni. Był pierwszy dzień Świąt. Tymczasem po raz kolejny pani Paulina dostała zapewnienie, że to niegroźna infekcja, która po prostu nadal się utrzymuje. Zwłaszcza, że syn osłuchowo był czysty. Jedynie co, to lekarz zalecił dziecku wykonanie badanie CRP, żeby sprawdzić, czy to nie jest przypadkiem infekcja bakteryjna.

– Poszliśmy na badanie. Poprosiłam jeszcze o wykonanie morfologii, tak na wszelki wypadek. Chciałam mieć pewność, że to nic groźnego – mówi mama.

Wieczorem przyszła informacja, że morfologia nie wyszła najlepiej, ale jeszcze nie na tyle, żeby bić na alarm. Tuż przed Sylwestrem rodzice z Kubusiem wrócili do Wrocławia. Już w domu Kubuś dostał leki przeciwgorączkowe, które na chwilę mu pomogły, a rodzicom dały złudną nadzieję, że niebawem ze zdrowiem ich dziecka wszystko będzie już dobrze.

– Kuba po Nowym Roku był już na tyle zdrowy, że wrócił nawet do żłobka. Niestety, po zaledwie dwóch dniach otrzymałam telefon, że muszę po niego przyjechać, bo źle wygląda – opowiada pani Paulina.

Mama z Kubusiem ponownie udała się do lekarza. Mając w pamięci nie dość dobre wyniki z Wadowic, lekarz zalecił wykonanie powtórnej morfologii. I tutaj pojawił się problem, bo należało powtórzyć badanie, gdyż pobrana krew okazała się zbyt gęsta. W końcu, około godziny 17:00, pani Paulina otrzymała telefon. Nie taki, jakiego się spodziewała.

– Jeszcze tego samego dnia zadzwonili z przychodni. Dostaliśmy pilne skierowanie do szpitala, z informacją, że Kubuś może mieć białaczkę – przypomina sobie mama małego chłopca.

Jak zareagowała na tę, trudną do uwierzenia, informację?

– To było tak, jakby zawalił się świat. Płacz, niemoc, tragedia, koniec świata. Prawie pękły nam serca. Teraz jest już lepiej, ale mocno to przeżyliśmy i wciąż przeżywamy – nie ukrywa emocji pani Paulina na wspomnienie tamtych trudnych chwil.

Mama już wie, że Kubusiowi mogą wypaść włoski

Od 8 stycznia pani Paulina przebywa z Kubusiem w „Przylądku”. Od 18 stycznia chłopczyk poddawany jest chemioterapii. I na całe szczęście, znosi ją dobrze. Wciąż się uśmiecha i ma apetyt, bo dodatkowo dostaje sterydy. Wiadomo, że ma momenty rozdrażnienia i osłabienia, ale i tak znosi leczenie lepiej niż większość dzieci. Przynajmniej teraz.

– Z początku nawet nie wiedziałam, jak wygląda taka chemia. Teraz już wiem, że Kubusiowi wkrótce mogą wypaść włoski – tłumaczy pani Paulina.

Kubuś jest też po dwóch punkcjach, a 5 lutego dostał ostatnią dawkę pierwszej chemii. Najważniejsze, że jego organizm pozytywnie reaguje na leczenie. Zresztą, mama codziennie pyta lekarzy o postępy.

– Teraz z mężem niecierpliwie czekamy na ostateczne wyniki po 33 dniowym cyklu chemioterapii, które rzucą więcej światła na kolejne etapy leczenia synka – podsumowuje rozmowę mama małego pacjenta.

Pomóż dzieciom chorym na raka!

Fundacja „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław

 

 

Pomaganie jest tak proste!

Masz realny wpływ na życie naszych podopiecznych!
Przylądek Nadziei wpłaty

50zł

Wpłacam

100zł

Wpłacam

Wpłata od serca

Wpłacam

Dzięki Tobie możemy działać!