Pomagam i wpłacam

Najpierw cukrzyca, teraz białaczka. Bramkostrzelny Kuba chce wrócić nie tylko do zdrowia

24 stycznia 2024

Pasją 13-letniego Jakuba Motylińskiego z Izbicy Kujawskiej (woj. kujawsko-pomorskie) jest piłka nożna. Choć na co dzień jest bardzo spokojnym dzieckiem, na boisku zamienia się w prawdziwego łowcę bramek. Podobnie jak jego idol Cristiano Ronaldo, stara się być najlepszy w tym, co robi. Dlatego Kuba, jak tylko pokona ostrą białaczkę szpikową i poczuje się lepiej, zamierza powrócić na boisko w stylu najlepszym z możliwych.

– Syn na turniejach gra jako napastnik. Na jednym z nich zdobył nawet tytuł króla strzelców. Jego idolem i wzorem jest Cristiano Ronaldo. Tak bardzo się nim fascynuje, że na urodziny zamówiliśmy nawet Kubie urodzinowy tort z wizerunkiem Cristiano – uśmiecha się pani Karolina, mama chłopca.

Kuba, choć ma naturalny ciąg na bramkę, nie myśli tylko o strzelaniu goli. Oczkiem w jego głowie jest 3,5-letni brat Adam. Zupełne przeciwieństwo Kuby. Może dlatego żywiołowość Adasia idealnie współgra z wycofaniem Kuby i być może stąd bracia tak dobrze się rozumieją?

– Odkąd Kuba przebywa w szpitalu, bardzo tęskni za bratem. Kiedy byli razem, starał się opiekować Adasiem. Pewnego razu powiedział mi nawet, że byłby w stanie oddać za niego życie – przypomina sobie pani Karolina. – Jest między nimi niezwykle silna więź.

Kuba ma bowiem bardzo wysoką świadomość tego, jak ważne i kruche jest zdrowie. Od około 2. roku życia sam zmaga się przecież z cukrzycą. To stąd u niego, podobnie jak u Ronaldo, chęć dbania o to, by mieć jak najlepsze wyniki. Nie tylko w sporcie. Dlatego od momentu wykrycia cukrzycy czas dzieli między szkołę, turnieje piłkarskie i wizyty w poradni diabetologicznej, gdzie co pół roku przechodzi szczegółowe, cykliczne badania.

Przeziębienie, wirus, a może choroba nerek?

A mimo to na początku grudnia z Kubą zaczęło dziać się coś dziwnego. Na początku wydawało się, że to zwykłe przeziębienie. Gdzieś go po prostu przewiało. Może na treningu? Lekarz rodzinny zapewniał, że po dawce antybiotyków wszystko powinno wrócić do normy. I z początku tak właśnie było. Chłopiec zaczął czuć się coraz lepiej. Mógł nawet wrócić do grania w piłkę.

– Był na treningu z mężem. W pewnej chwili dostał silnej zadyszki, a trener zdjął go z boiska. Czuł się słabo, dziwnie. Wieczorem jednak normalnie zjadł kolację i jak gdyby nigdy nic położył się spać. Co więcej, następnego dnia poszedł do szkoły. Jednak już o dziesiątej dostałam telefon od nauczyciela, że syn źle się czuje i mam się po niego zgłosić – wspomina początki choroby mama nastolatka.

Zaniepokojona pani Karolina postanowiła ponownie udać się z Kubą do lekarza rodzinnego. Podejrzewano wirusa, lekarz przepisał nawet odpowiednie leki. Wykonano również dodatkowe badania, w tym morfologię krwi. Już wtedy Kuba wyglądał bardzo źle, był blady, niemal przezroczysty. Z każdą godziną jego stan się pogarszał.

– W dodatku morfologia wyszła bardzo źle – wspomina tamte chwile mama piłkarza.

To już nie było przeziębienie, ani żaden wirus. Na horyzoncie majaczyło coś znacznie gorszego. Po kilku godzinach pani Karolina otrzymała telefon z informacją, że musi czym prędzej jechać z synem do szpitala w Włocławku. Kiedy oboje dojechali na miejsce, tamtejszy personel powtórzył chłopcu badanie krwi. Hemoglobina nadal była zła, wynosiła jedynie 5,38.

– Istniało przez moment podejrzenie choroby nerek – mówi pani Karolina.

Lekarze z Włocławka postanowili skontaktować się z lekarzami ze Szpitala Uniwersyteckiego im. Antoniego Jurasza w Bydgoszczy. Następnie, po konsultacjach, wykluczyli chorobę nerek. Coraz bardziej prawdopodobne stawało się zupełnie coś innego. Kuba trafił w końcu do  Bydgoszczy. Tymczasem hemoglobina z każdą godziną była coraz niższa, wynosiła już jedynie 4,4. 11 grudnia lekarze zadecydowali o pobraniu szpiku.

Diagnoza: ostra białaczka szpikowa.

– Zadzwoniłam do męża. Z tego wszystkiego nie potrafiłam wymówić nawet słowa. On jednak wszystkiego się domyślił. Bardzo to oboje przeżyliśmy i przeżywamy do dziś. Najpierw cukrzyca, a teraz to. Staraliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego wciąż coś złego dzieje się wokół naszego dziecka?

W grę wchodzi przeszczep szpiku

Pani Karolina postanowiła wytłumaczyć Kubie jego sytuację. Dlaczego teraz jest w szpitalu, a nie na boisku i dlaczego nie może opiekować się Adasiem w momencie, kiedy sam potrzebuje specjalistycznej opieki. Zresztą spostrzegawczy nastolatek od razu domyślił się, że coś się dzieje. Kiedy lekarz powiadamiał panią Karolinę o diagnozie, Kuba sam wyszedł wtedy na korytarz. Już ze łzami w oczach.

Na szczęście chłopiec nie został w chorobie sam. W szkole, do której chodzi, szybko postanowiono mu pomóc. Zorganizowano nawet zbiórkę krwi. Koledzy z klasy, czy z boiska także postanowili być przy nim w tym szczególnie trudnym dla niego momencie. Często dzwonią, pytają o to, jak się czuje. Razem łączą się przez internet, grają w gry komputerowe. Kubę w szpitalu odwiedził także trener. Chłopiec wie, że wszyscy są przy nim.

– Bardzo dziękuję wszystkim za wsparcie, to naprawdę pomaga – przyznaje pani Karolina.

W międzyczasie Kuba rozpoczął leczenie. 12 grudnia założono mu cewnik Broviaca, a dwa dni później dostał pierwszą dawkę chemii. Jak ją zniósł?

– Chemię podano mu o 16:00, o 19:00 zaczęły się wymioty. Po dwóch tygodniach wypadły mu włosy. Jednak nie było tak źle. Samopoczucie miał dobre, apetyt też. Oby tak dalej – mówi mama chłopca.

I dodaje:

– Oczywiście, że jest nam ciężko. Staramy się z mężem jakoś wymieniać, żeby zawsze ktoś z nas był przy Kubie. W jednym tygodniu ja, a w drugim tygodniu on. Choć samo nastawienie syna też nam bardzo pomaga. Kuba ciągle powtarza, że wygra z chorobą i powróci do piłki i strzelania bramek. Tylko bardzo tęskni za Adasiem i żałuje, że nie może być teraz przy nim.

Jednak na razie konieczny będzie przeszczep szpiku. 22 stycznia rodzicom Kuby została pobrana krew w celu sprawdzenia zgodności. Jeśli okaże się, że oboje nie mogą być dawcami, wtedy rozpoczną się poszukiwania odpowiedniej osoby dla Kuby, gotowej oddać szpik.

– Czekamy na to, co będzie dalej – podsumowuje naszą rozmowę pani Karolina.

 

Pomóż dzieciom chorym na raka!

Fundacja „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław

Pomaganie jest tak proste!

Masz realny wpływ na życie naszych podopiecznych!
Przylądek Nadziei wpłaty

50zł

Wpłacam

100zł

Wpłacam

Wpłata od serca

Wpłacam

Dzięki Tobie możemy działać!