4-letni Maciej Cerlak z Fanianowa (woj. wielkopolskie) jest zapalonym grzybiarzem i często pomaga mamie w ich zbieraniu. Ta ruchliwość i chęć niesienia pomocy wynika z faktu, że jest bardzo ciekawy natury i świata, a co za tym idzie – wszędzie go pełno. Niestety, ostatnio musiał ograniczyć swoją dziecięcą aktywność: wyjścia na spacer, jazdę na rowerku czy samochodzikiem. Ostra białaczka limfoblastyczna typu B spowodowała, że Maciek częściej spędza teraz czas w klinice onkologicznej niż na świeżym powietrzu.
– Maciek jest ruchliwy, choć odrobinę wstydliwy. Lubi psy i koty, zwłaszcza naszego psa Tinę. I oczywiście kocha „Psi Patrol”, a także piosenki ze Smokiem Edziem na YouTubie – mówi pani Małgorzata, mama Maćka, która całą swoją energię wkłada w zajmowanie się chorym synkiem.
Kiedy czterolatek poważnie zachorował, pani Małgorzata nie mogła w to uwierzyć. Była przekonana, że to jakaś straszna pomyłka, zły sen, z którego zaraz się obudzi. Nie mogła pogodzić się z okrutną, niepodważalną diagnozą.
– Po tym, jak się okazało, że to białaczka, dwa tygodnie dochodziłam do siebie. Zresztą nadal jest mi bardzo ciężko z tą myślą – nie ukrywa emocji mama Maćka. – Wciąż zastanawiam się, dlaczego to spotkało właśnie nas?
Choroba zaczęła się od silnego bólu brzucha
Była końcówka sierpnia, kiedy Maćka zaczął mocno boleć brzuch. Lekarz, do którego wraz z synkiem udała się pani Małgorzata podejrzewał infekcję bakteryjną. Jednak dolegliwości nie ustępowały, a chłopczyk zaczął mieć coraz częstsze problemy z wypróżnianiem. Pod koniec września ból pojawił się w okolicy szyi i łopatki. Coraz bardziej zaniepokojona mama ponownie wybrała się do lekarza, który tym razem przepisał dziecku maść i leki przeciwbólowe. I choć wówczas bóle brzucha ustąpiły, zaraz pojawiły się gdzie indziej. Maćka zaczęły boleć nogi. Krzywo też chodził.
– Poszłam prywatnie zrobić Maćkowi morfologię krwi – przypomina sobie pani Małgorzata. – To było 2 października, dobrze pamiętam tamte chwile niepewności.
Już następnego dnia wstępna diagnoza wykazała podejrzenie białaczki, ale jeszcze nie do końca było wiadomo, jakiego typu jest to białaczka. Maciek trafił na oddział hematologii i onkologii dziecięcej w szpitalu im. Antoniego Jurasza w Bydgoszczy, gdzie pobrano od niego wycinek szpiku do dalszych badań.
Chłopiec nie może doczekać się powrotu do domu
Najgorsze potwierdziło się bardzo szybko. Diagnoza? Ostra białaczka limfoblastyczna typu B.
– Powiedziałam synkowi, że jest trochę chory i chwilę pobędziemy na oddziale. Oczywiście nie był zadowolony. Na samym początku ciągle pytał, kiedy stąd wyjdziemy. Ciężko znosił pierwsze dni naszego pobytu tutaj – mówi mama dzielnego chłopca, któremu od razu przepisano sterydy, a następnie pierwsze dawki chemii.
11 października chłopcu założono cewnik Broviaca. Kolejnego dnia otrzymał pierwszą chemię. W tej chwili Maciek jest już po czterech dawkach chemii i jak do tej pory – znosi ją dobrze.
– 19 października miał przetaczanie krwi i kolejne pobranie szpiku. Limfoblasty zaczęły spadać, choć szpik wciąż jest zajęty – opowiada pani Małgorzata. – Czekamy na kolejne dawki. Na razie leczenie przynosi efekty.
A jak Maciek znosi dziś pobyt na oddziale?
– Wcześniej chętnie chodził na świetlicę, uczestniczył w różnych warsztatach. Ale teraz leży przede wszystkim w łóżku, bo bardzo boli go głowa. Nie ma ochoty przebywać z innymi dziećmi z kliniki. – tłumaczy gorszy nastrój synka jego mama.
Po czym dodaje:
– Tęskni za domem, psem, podwórkiem. Na szczęście lekarze pozwalają wracać do domu na weekendy. Mam nadzieję, że wkrótce wrócimy tam na stałe – dodaje, podsumowując naszą rozmowę.
Szybkiego powrotu do zdrowia, Maciek!
Pomóż dzieciom chorym na raka!
Fundacja „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław
- Płatności za pomocą: PayU, PayPal, Blik, kartą, przelewy online i tradycyjne
- Przekazanie 1,5% podatku – KRS 0000086210