Pomagam i wpłacam

Choroba zmienia ją nie do poznania. Anastazja stawia czoło białaczce i skutkom leczenia

13 marca 2024

6-letnia Anastazja Rutkiewicz z Bydgoszczy na co dzień jest grzecznym i wesołym dzieckiem, ufnym i skorym do zabawy. Jednak ostra białaczka sprawia, że radosna dziewczynka potrafi zmienić się nie do poznania i mieć silne ataki agresji. Wszystko przez sterydy, które bierze razem z chemią, żeby jak najszybciej wyzdrowieć i wrócić do kolegów i koleżanek z przedszkola.

– Leki wyzwalają w córce spore pokłady agresji. Ni stąd, ni zowąd potrafi zwyzywać pielęgniarkę, a nawet pokazać jej środkowy palec… Kiedy powiedziałam o tym paniom w przedszkolu, były w szoku. Pytały mnie: Anastazja? Ten wzór grzeczności? Niestety, to pokazuje, jak choroba i jej skutki mogą zmienić człowieka. A zwłaszcza małe, niewinne dziecko – przyznaje pani Sylwia, mama sześciolatki.

W przedszkolu, do którego chętnie uczęszczała Anastazja, dzieci pamiętają o chorej koleżance. Zrobiły nawet dla niej plakat i dołączyły wierszyk z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia. Również siostry: 12-letnia Alicja i 16-letnia Aleksandra starają się wspierać Anastazję, na tyle, na ile jest to możliwe. Aleksandra czasami wymienia się z mamą w klinice i przychodzi, żeby pomóc, a także po prostu pobyć z najmłodszą siostrą. To samo chciałaby robić Alicja, lecz jest jeszcze na to za mała. Dlatego ma o to żal do rodziców.

– Kiedy wszystkie siostry przebywają razem, jest wówczas zupełnie inna energia. Na dodatek Alicja przechodzi teraz przez okres buntu i choroba siostry mocno na nią wpływa. Opuściła się w nauce, poza tym jest zazdrosna o to, że ja, czy Darek, siłą rzeczy poświęcamy więcej uwagi nie jej, lecz Anastazji – przyznaje pani Sylwia, która tuż przed chorobą córki sama przechodziła operację.

Jednak po powrocie do pracy nie minął tydzień, jak otrzymała wypowiedzenie, które skończyło się w lutym. Dlatego dziś całą swoją energię przeznacza na wsparcie chorej córki. Żeby niczego jej nie brakowało w zmaganiach z nowotworem.

„To może być białaczka, ale niech się Pani nie martwi”

Od dłuższego czasu dziewczynka skarżyła się na regularne bóle głowy, lecz to nie przeszkadzało zbytnio w jej normalnym funkcjonowaniu. Anastazja chodziła do przedszkola i rozwijała swoje zdolności, takie jak: malowanie, rysowanie i układanie klocków. Jednak w pewien piątek, kiedy pani Sylwia odbierała córkę z przedszkola, zauważyła, że ma ona powiększone węzły chłonne. Postanowiła więc udać się z nią do lekarza, który po bardziej szczegółowych oględzinach stwierdził, że to nie tylko jednostkowe przypadki. Dziewczynka miała już bardzo dużo powiększonych węzłów, toteż czym prędzej zlecił wykonanie badań krwi.

– Tak też zrobiłam. Jednak po badaniu nigdzie nie mogłam znaleźć wyników. Zaczęło mnie to niepokoić, bo czułam, że lekarze nie chcą mi powiedzieć całej prawdy – mówi mama Anastazji.

Następnego dnia, podczas jazdy samochodem, pani Sylwia odebrała telefon od lekarki, która poinformowała ją, że we krwi Anastazji wykryto ok. 5% blastów.

– Zapytałam ją, co to znaczy. Lekarka poinformowała mnie, że to może być białaczka, ale od razu dodała, żebym się nie martwiła. Z wrażenia aż zatrzymałam samochód, w tak wielkim byłam szoku – dodaje mama chorej dziewczynki.

Był grudzień 2023 roku. Lekarka na cito wystawiła Anastazji skierowanie do poradni hematologicznej. Istniała konieczność dalszych badań. A to oznaczało kolejne dwa tygodnie niepewności.

– Chodziłam do kościoła modlić się. Pewnego razu podczas mszy, ksiądz wspomniał o pewnym chłopcu, który pokonał białaczkę. Wtedy nie wytrzymałam. Łzy same napłynęły mi do oczu. Musiałam wyjść. Przecież my też z Anastazją czekałyśmy na diagnozę – nie ukrywa wzruszenia pani Sylwia.

3 stycznia, tuż po Nowym Roku, ponownie udała się z córką do poradni, gdzie wykonano kolejną morfologię. Już po dwóch godzinach pani Sylwia otrzymała telefon wraz z informacją, że muszą pilnie wracać, bo wygląda to poważnie.

Najbardziej wyleczalna białaczka

Na miejscu mama Anastazji usłyszała, że są dwie opcje. Ta najlepsza oznaczała wirusa. Najgorsza – białaczkę. Rozstrzygnięcie nastąpiło już następnego dnia. Szczegółowe badania i wyniki nie pozostawiały wątpliwości. Anastazja zachorowała na ostrą białaczkę limfoblastyczną typu B. Dla pani Sylwii wiadomość ta była strasznym przeżyciem. Od razu przed jej oczami pojawiły się znane osoby, które zmarły na białaczkę. Choć lekarze starali się ją uspokoić, tłumacząc, że dziecięca białaczka ma inny przebieg niż u osób dorosłych.

– Tak samo inni rodzice starali się nas przekonać, że mamy szczęście w nieszczęściu, bo typ B białaczki jest stosunkowo łagodny i w 90% wyleczalny – wspomina pani Sylwia.

Rozpoczęło się intensywne leczenie w Klinice Pediatrii, Hematologii i Onkologii w Szpitalu Uniwersyteckim w Bydgoszczy, które trwało do 24 stycznia br. Dziewczynka otrzymała pierwsze dawki chemii, które jednocześnie skutkowały pojawieniem się pierwszych poważniejszych komplikacji, w rodzaju zapalenia trzustki, czy problemów z przełykaniem. Dlatego przez cztery dni Anastazja miała karmienie pozajelitowe, ponieważ nie mogła w ogóle jeść. W dodatku złapała dwie bakterie, przez które lekarze musieli wstrzymać podawanie niezbędnej chemii. Tak jak innym chorym dzieciom wypadły jej też włosy, które miała aż po pas. Minie wiele czasu, zanim znów jej odrosną.

– Na szczęście idziemy protokołem niskiego ryzyka i Anastazja otrzymuje łagodną chemię. Na ten moment są duże szanse na wyleczenie. I mam nadzieję, że już tak pozostanie – podsumowuje naszą rozmowę pani Sylwia.

Pomóż dzieciom chorym na raka!

Fundacja „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław

Pomaganie jest tak proste!

Masz realny wpływ na życie naszych podopiecznych!
Przylądek Nadziei wpłaty

50zł

Wpłacam

100zł

Wpłacam

Wpłata od serca

Wpłacam

Dzięki Tobie możemy działać!