16-letni Konrad Piotrowski z Torunia jest zwykłym, uśmiechniętym nastolatkiem z wieloma planami na przyszłość. Pasjonują go podróże, gry komputerowe i geografia. Niestety, jego rozwój zastopował groźny nowotwór, z którym Konrad zmaga się od niedawna. W powrocie do zdrowia pomaga mu najbliższa rodzina i grono szkolnych przyjaciół.
– Konrad jest spokojny i cichy. Choć jak to bywa z nastolatkami – potrafi być też charakterny. Umie się zbuntować i postawić na swoim. Poza tym lubi podróżować i grać w piłkę nożną, a jego idolem jest piłkarz Cristiano Ronaldo – mówi pani Joanna, mama Konrada, z zawodu krawcowa, zajmująca się szyciem mundurów dla wojska, marynarki i policji.
Teraz jednak, kiedy choruje jej syn, wzięła nad nim opiekę i aktualnie przebywa na zwolnieniu. Jej codzienność to obecnie szpital-dom i dom-szpital. Bo chce być jak najbliżej Konrada i całym sercem wspierać go w trudnym powrocie do zdrowia.
– Konrad rozwijał się prawidłowo, był jak każdy nastolatek. Przed chorobą przez pół roku uczęszczał na siłownię, miał także dziewczynę – mówi o nim jego mama.
Ostatnio 16-latka zafascynowała geografia. Nad mapami potrafi spędzić wiele godzin. Zaciekawiła go złożoność i różnorodność świata. Kiedy Konrad przegląda mapy, wówczas zdaje sobie sprawę, jak wiele jest jeszcze przed nim do odkrycia. I do przeżycia.
Na wieść o chorobie liceum nr 9 w Toruniu, do którego uczęszcza Konrad, pospieszyło z pomocą. Zarówno szkolni przyjaciele, jak i grono nauczycielskie jest w stałym kontakcie z Konradem i jego mamą. Szkoła zorganizowała zbiórkę na jego leczenie, a także przeprowadziła akcję wysyłania kartek z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia. 24 kwietnia zaplanowała też koncert charytatywny, z którego dochód zostanie przekazany na wsparcie Konrada.
– Syn jest w stałym kontakcie ze swoimi rówieśnikami. Wszyscy chcą wiedzieć, jak się czuje i kiedy do nich wróci – opowiada pani Joanna.
Nastolatek od przełomu roku zmaga się bowiem z nowotworem złośliwym tkanek miękkich, inaczej: z mięsniakomięsakiem prążkowano-komórkowym typu pęcherzykowego twarzoczaszki w 4 stopniu zaawansowania klinicznego.
Nic jednak nie zapowiadało takiego obrotu spraw.
Nowotwór nie dawał żadnych objawów
Pewnego dnia, pod koniec grudnia, Konrad jak zawsze przebywał w szkole. Na jednej z lekcji ręką wyczuł na szyi lekkie zgrubienie. Zaniepokojona mama postanowiła udać się z synem do przychodni. Lekarka, widząc guzka, skierowała Konrada na badania, w tym na prześwietlenie klatki piersiowej. Jednak otrzymane wyniki okazały się zbyt dobre, co lekarkę zaskoczyło i jednocześnie zaniepokoiło. Dlatego czym prędzej postanowiła skierować Konrada na oględziny do Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. A. Jurasza w Bydgoszczy.
Tuż po Nowym Roku Konrada poddano zatem trzydniowej obserwacji, po której nie stwierdzono niczego niepokojącego. Podejrzewano jedynie niegroźne przeziębienie. W szpitalu wykonano Konradowi badanie USG i przepisano antybiotyk, po którym, zamiast lepiej, Konradowi zrobiło się tylko gorzej.
Okazało się, że po jego zastosowaniu, pojawiły się nowe zgrubienia na ciele nastolatka. Na szyi dwa guzki, na przodzie i po lewej stronie, zaś na obojczyku jeden. Do tego doszło jeszcze łzawienie lewego oka.
– Choć szybko przyjęto nas na oddział, to szybko niczego nie wykryto – wspomina tamten czas mama Konrada.
Zdecydowano się więc na przeprowadzenie biopsji, która ujawniła całą prawdę: nowotwór. I to od razu z przerzutami.
– Kiedy usłyszałam diagnozę, był to dla mnie szok. Przepłakałam wiele dni i nocy – mówi pani Joanna. – Nic nie zapowiadało takiej diagnozy. Konrad ani nie był osłabiony, nic go nie bolało, nie miał gorączki, niczego. Tylko te niewinnie wyglądające zgrubienia…
Deformacja twarzy i depresja
Guz był umiejscowiony pod okiem, w obrębie zatoki nosowej. I bardzo szybko rósł, skutkiem czego zaczął wypychać wszystko na zewnątrz, dosłownie całą twarz, która uległa deformacji.
– Były dni, że Konrad nawet nie chciał na siebie spojrzeć w lustrze – wspomina jego mama. – Bardzo przeżywał tę zmianę w swoim wyglądzie.
I trudno się dziwić. Dla niemal 16-latka, chodzącego na siłownię, mającego za sobą pierwszą miłość, było to wszystko bardzo trudne do przyjęcia. Na szczęście od początku leczenia Konrad znajduje się pod opieką psychologa. I choć wciąż ma lepsze i gorsze dni, jest zdecydowanie lepiej niż na początku.
Czy chemia działa? Przed Konradem kluczowe badania
Leczenie rozpoczęło się 13-14 lutego od podania Konradowi pierwszej dawki pierwszego bloku chemii. U nastolatka, z radzeniem sobie z jej skutkami bywa jednak różnie. Można nawet powiedzieć, że początkowe objawy nowotworu okazały się mniej widoczne niż późniejsze skutki leczenia.
– Synowi wypadły włosy. Kiedy dostaje jednodniową chemię przechodzi ją oczywiście lepiej niż taką, którą otrzymuje regularnie. Najważniejsze, że po pierwszych dawkach zmniejszyła się deformacja twarzy.
Aktualnie Konrad przebywa w bydgoskiej klinice i kontynuuje leczenie przeciwnowotworowe. Przed młodym mężczyzną jeszcze radioterapia, a w dalszej perspektywie operacja polegająca na wycięciu resztek guza. O ile leczenie będzie przynosiło spodziewane efekty.
– Czekamy na badania, mające potwierdzić, czy chemia, którą otrzymuje Konrad, działa – mówi pani Joanna. – Przed nami rezonans, laryngolog, okulista… Mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej – dodaje na koniec naszej rozmowy.
Pomóż dzieciom chorym na raka!
Fundacja „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław
- Płatności za pomocą: PayU, PayPal, Blik, kartą, przelewy online i tradycyjne
- Przekazanie 1,5% podatku – KRS 0000086210