Pomagam i wpłacam

Grafiką zajmuje się nawet w szpitalu. Choć Antoś choruje na białaczkę, to wie, że nie jest sam

4 marca 2024

11-letni Antoni Jaskólski z Lubienia Kujawskiego jest koleżeński i uśmiechnięty. Ma wiele zainteresowań. Przez matematykę, po klocki LEGO aż po grafikę komputerową, którą tworzy nawet w szpitalu. Antek ma również kochającą rodzinę, która mocno go wspiera w zmaganiach z ostrą białaczką limfoblastyczną.

Od początku choroby może liczyć na wsparcie rodziców: Anny i Dariusza oraz starszego rodzeństwa: Michała, 24-letniego studenta Politechniki Poznańskiej, Agaty, 22-letniej studentki pedagogiki na Uniwersytecie Opolskim i Małgosi, tegorocznej maturzystki, która swoją przyszłość wiąże z wojskiem i zamierza zdawać do szkoły wojskowej.

– Najmłodszy Antoś był zawsze rodzinną maskotką. Starsze siostry bardzo go rozpieściły – śmieje się pani Anna, mama Antosia. – Teraz jednak mocno go wspierają, zresztą, tak jak i nas. Dzieci dość szybko się usamodzielniły, dzięki czemu w zmaganiach z chorobą Antka jest nam łatwiej. Na przykład Gosia wstąpiła do Wojsk Obrony Terytorialnej i teraz też już ma pieniądze na własne wydatki – dodaje mama czworga dzieci.

Wszyscy wspierają chłopca w zmaganiach z chorobą

O zdrowie 11-latka pytają nie tylko nauczyciele ze szkoły, czy koledzy i koleżanki ze szkolnej ławki. Cała rodzinna miejscowość śledzi jego zmagania z chorobą i mocno trzyma kciuki za szybki powrót do zdrowia. W chwili próby nikt nie zawiódł, dziś wszyscy zgodnie okazali solidarność z chorym chłopcem i zdarza się, że nawet organizują akcje charytatywne na jego rzecz, takie jak koncert czy zbiórki krwi.

– Jestem pełna podziwu i wdzięczności, bo nie podejrzewałam, że choroba mojego syna może wywołać aż takie emocje. Dziękuję za okazane wsparcie – mówi pani Anna.

Razem z mężem prowadzą niewielkie gospodarstwo, w którym trzymają kozy, czy kury. Prócz tego pan Dariusz jest mechanikiem w fabryce, natomiast pani Anna wcześniej pracowała w żłobku, a następnie w przedszkolu. Tuż przed chorobą syna była zatrudniona na okres próbny, jako nauczycielka wspomagająca do dziecka w spektrum autyzmu. Niestety, białaczka Antosia pokrzyżowała plany dotyczące przedłużenia umowy i kontynuowania pracy.

– W związku z chorobą synka, nie mogę też wrócić do przedszkola, w którym panuje dużo zarazków. Żeby nie zwiększać ryzyka infekcji – tłumaczy mama chłopca.

Od początku pobytu w Klinice Pediatrii, Hematologii i Onkologii w Szpitalu Uniwersyteckim nr 1 w Bydgoszczy kochająca mama jest przy nim i wspiera go w zmaganiach z nowotworem. Zresztą, Antoś ma świadomość sytuacji, w jakiej się znalazł. Choć początkowo izolował się od pozostałych dzieci, dziś już wie, że jest jednym z małych pacjentów i nie może się od nich zarazić innym nowotworem. Choć całe dnie spędza przy laptopie, pani Anna przymyka na to oko, ponieważ wie, że to jego sposób na radzenie sobie z chorobą i kontakt ze światem, zwłaszcza z rówieśnikami i starszym rodzeństwem.

W jednej chwili nogi odmówiły posłuszeństwa

Kłopoty zdrowotne chłopca zaczęły się tuż po Świętach Bożego Narodzenia. Antek skarżył się na silne bóle brzucha i pleców. Jednak wizyta na nocnej opiece medycznej i badania krwi nie wykazały żadnych niepokojących zmian. Co więcej, wyniki morfologii były świetne. Lekarze więc podejrzewali, że to po prostu gazy. Zalecili obserwację i przepisali leki przeciwbólowe. Jednak wspomniane dolegliwości wciąż się utrzymywały i stawały się coraz silniejsze. 28 stycznia Antek był w odwiedzinach u kuzynki mamy. Podczas spaceru przewrócił się na prostej drodze, tłumacząc, że nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Wieczorem, tuż przed kąpielą okazało się, że nie może już wstać z łóżka. Zaniepokojeni rodzice wezwali karetkę. Znajomy ratownik zaproponował wizytę na SOR-ze we Włocławku, gdzie chłopcu wykonano badanie tomografem. Jak się okazało, na dwunastym kręgu pojawiły się niepokojące nacieki. Robiło się coraz poważniej, a Antek dostał skierowanie do poradni chirurgii dziecięcej i na badanie rezonansem magnetycznym.

W międzyczasie żwawy 11-latek wrócił do szkoły. Jeszcze tego samego dnia mama odebrała telefon od syna z informacją, że ten nie może chodzić.

– Mąż pojechał po Antka do szkoły. Kiedy wróciłam wieczorem z pracy, Antoś już leżał w łóżku, bo nie mógł się poruszać – wspomina pani Anna.

Rodzice ponownie udali się z najmłodszym dzieckiem do lekarza. Też z kolei polecił udać się do szpitala we Włocławku i wykonać dalsze badania, które mogłyby odpowiedzieć na coraz palące pytanie, co się dzieje ze zdrowiem Antka.

– Na izbie przyjęć synek dostał wysokiej gorączki. Pani doktor, która następnie nas przyjmowała, zleciła kolejne badanie krwi. Choć morfologię miał kilkukrotnie powtarzaną, to nikt nie informował nas o wynikach. W międzyczasie Antoś nabawił się kaszlu. Był w coraz gorszym stanie – mówi mama chłopca.

Nie chłoniak, tylko ostra białaczka

Jak się okazało, to właśnie kaszel w połączeniu ze złymi wynikami krwi skłonił panią doktor do skierowania Antka na badanie RTG klatki piersiowej. I tutaj okazało się, że chłopiec ma płuca czyste. Jednak wyniki wciąż nie dawały spokoju lekarzom. Postanowiono więc wykonać jeszcze badanie USG, które w końcu wykazało, że Antek ma powiększone węzły chłonne, na trzustce i na wątrobie.

– Lekarze zaczęli podejrzewać chłoniaka – wspomina pani Anna. – Dostaliśmy skierowanie do kliniki w Bydgoszczy, w której jeszcze tego samego dnia wykluczono chłoniaka, ale zdiagnozowano u Antosia ostrą białaczkę.

Dla mamy chłopca był to ogromny cios. W pierwszej chwili była przekonana, że ktoś sobie z niej głupio żartuje, drwi. Nie dopuszczała do siebie myśli, że jej najmłodszy syn może być aż tak poważnie chory. Niestety, wszystko to okazało się trudną do zaakceptowania prawdą.

– Obecnie trwa czwarty tydzień leczenia Antka. 15 lutego miał wykonaną punkcję. Otrzymał również pierwsze dawki chemii. Na ten moment znosi ją nie najgorzej, choć miał już przetaczane płytki. Ogólnie leczenie idzie w dobrym kierunki i niech już tak pozostanie – podsumowuje naszą rozmowę pani Anna.

Pomóż dzieciom chorym na raka!

Fundacja „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową” Ślężna 114s/1, 53-111 Wrocław

 

Pomaganie jest tak proste!

Masz realny wpływ na życie naszych podopiecznych!
Przylądek Nadziei wpłaty

50zł

Wpłacam

100zł

Wpłacam

Wpłata od serca

Wpłacam

Dzięki Tobie możemy działać!